Niezależnie od formy Manchesteru United, jego pojedynki z Liverpoolem FC to zawsze absolutny hit angielskiej Premier League. Ostatni odcinek "Bitwy o Anglię" oglądaliśmy w niedzielne popołudnie. Liverpool bez litości, kolejny tragiczny mecz Casemiro Manchester United latem przeszedł rewolucję na poziomie instytucjonalnym, a Liverpool FC dopiero uczy się gry Arne Slota. Kibice gospodarzy mieli zatem nadzieję, że "Bitwa o Anglię" na początku sezonu może paść ich łupem. "The Reds" udowodnili jednak, że szybko załapali, czego oczekuje od nich nowy szkoleniowiec. Po raz pierwszy trafili do siatki już w siódmej minucie. Po świetnym rajdzie Ryana Gravenbercha piłka trafiła do Luisa Diaza, a ten oddał ją Trentowi Alexandrowi-Arnoldowi, który bez problemu strzelił. Po analizie VAR arbiter doszedł jednak do wniosku, że na spalonym był Mohamed Salah, który dotknął futbolówki, zanim ta trafiła do prawego obrońcy. Kolumbijsko-egipski duet miał dopiero się rozkręcić. W 35. minucie goście wreszcie wyszli na prowadzenie. Po fatalnym podaniu Casemiro futbolówkę przejął Gravenberch. Podał do Salaha, a ten dośrodkował wprost na głowę Diaza, który bez problemu pokonał Andre Onanę. A chwilę później było już 2:0. Kolumbijski skrzydłowy łatwo odebrał piłkę Casemiro, po czym oddał ją Alexisowi Mac Allisterowi. Ta ostatecznie wróciła do Diaza, który błyskawicznie sklepał z Salahem i ustrzelił dublet. Wszystko wskazywało na pewne zwycięstwo Liverpoolu. Casemiro z "wędką", ale to nie naprawiło problemów Manchesteru United Ten Hag nie bawił się w konwenanse i w przerwie zdjął Casemiro, a jego miejsce zajął Toby Collyer. Manchester United nie "potrzebował" jednak Brazylijczyka, by notować bolesne straty. W 56. minucie błąd popełnił Kobbie Mainoo, a "The Reds" wykorzystali ją błyskawicznie. Mac Allister zagrał do Dominika Szoboszlaia, zaś ten do Salaha. Egipcjanin bez najmniejszego kłopotu do dwóch asyst dołożył bramkę. A w kolejnej akcji mógł cieszyć się z dubletu, ale po długim rajdzie oddał zbyt mocny strzał. Przy stanie 0:3 przebudzili się w ofensywie gracze ten Haga. Dwie dogodne okazje miał Joshua Zirkzee: raz fantastycznie interweniował Alisson, a raz Holender minął się z piłką. Strzału przewrotką próbował też Lisandro Martinez, ale nie trafił czysto w futbolówkę. Ostatecznie rezultatu nie udało się jednak zmienić. "The Reds" w pełni zasłużenie zwyciężyli, a okres dobrej formy Diaza i Salaha trwa nadal. Tym samym podopieczni Slota dołączyli do Manchesteru City jako zespół z kompletem dziewięciu punktów po trzech kolejkach. Mało tego, drużyna z Anfield Road nie straciła jeszcze nawet bramki.