Maciej Słomiński, Interia: Od kiedy odszedł Sir Alex Ferguson w 2013 r. Manchester United pozostaje bez mistrzostwa Anglii. Od tamtego czasu największy rywal United, Liverpool, po 30 latach wygrał Premier League oraz Ligę Mistrzów. Sąsiedzi z Man City triumfowali w lidze aż cztery razy, a zaraz zagrają w finale Champions League. Jak się czuje były piłkarz i jednocześnie kibic United w ostatnich latach? Tomasz Kuszczak, były bramkarz Manchesteru United i reprezentacji Polski: - Niewielu jest trenerów na świecie, którzy są w stanie utrzymać zespół na topie przez dekadę, a Ferguson robił to przez niemal trzy. Kryzys po odejściu "Fergiego" był rzeczą naturalną. Raz na wozie, raz pod wozem - w życiu i w futbolu. Nie był to oczywiście przyjemny widok, gdy United grali w środku tabeli. Ferguson przyzwyczaił kibiców do dobrego. Nagle z zespołu, który leje wszystkich jak leci, stał się drużyną, której nikt się nie obawia. Gdy ja w latach 2006-12 byłem na Old Trafford, panowaliśmy w Anglii (4 x mistrzostwo, 2 x wicemistrzostwo), liczyliśmy się w Europie - wygrana w Lidze Mistrzów w 2008 r. Żeby nie było tak pesymistycznie - uważam, że najtrudniejsze już za nami. Obecny trener United Ole Gunnar Solskjaer to właściwy człowiek na właściwym miejscu? - Tak. Solskjaer dostał kredyt zaufania, który spłaca. United wrócił do filozofii, która dała mu największe sukcesy w historii. Postawił na trenera, który nie tylko rozumie jego filozofię gry, ale również jest z klubem związany, oddycha nim i zna środowisko, a jednocześnie jest głodny sukcesu. Jestem na bieżąco ze sprawami United, w mojej ocenie obecna drużyna jest w ostatnim pięcioleciu najbardziej stabilna i pewna swoich umiejętności. Dużo dobrych meczów w bieżących rozgrywkach, wśród nich prestiżowa wygrana z City. Marka United jest systematycznie odbudowywana. Stemplem na tym sezonie jest finał Ligi Europy z Villareal. Świetnie się złożyło, że zostanie rozegrany w Gdańsku, gdzie teraz żyję. Przeprowadził się pan tu specjalnie, żeby zobaczyć Man Utd w finale? - Tak to może wyglądać (śmiech). Finał Ligi Europy miał się odbyć w Gdańsku już rok temu, namawiano mnie, żeby wówczas zarezerwować lożę na stadionie. United odpadł w półfinale, a finałowy turniej przeniesiono do Niemiec. Co się odwlecze... Nie wynająłem loży na środowe spotkanie, będę jednak na meczu, w dniu finału będę pracował dla TVP Sport. Sześć lat w jednym z największych klubów świata, jednak nie zdołał pan na stałe wywalczyć bluzy z numerem "1". Grać może tylko jeden bramkarz i przeważnie był nim Holender Edwin van der Sar. - Na pewno miałem papiery, żeby zostać "jedynką". Gdyby było inaczej, Ferguson nigdy by mnie na Old Trafford nie ściągnął. Sir Alex wyszukiwał zawodników, którzy byli już na pewnym, dobrym poziomie, ale ich potencjał pozwalał liczyć, że wejdą jeszcze wyżej i staną się wielcy. Trafiłem do Man Utd z West Bromwich Albion, zespołu który spadał z Premier League. Duży przeskok i spełnienie marzeń. Od małego byłem kibicem United, inspirowałem się Peterem Schmeichelem. Sportowo byłem bardzo głodny i cel miałem tylko jeden. Wejść do bramki i już jej nie opuścić. Niestety, trafiłem na erę znakomitego rywala, Edwina van der Sara. Po czasie myślę, że nie miałem szans w tej konkurencji. Zespół grał wyśmienicie, Holender nie popełniał błędów. Van der Sar był 11 lat starszy ode mnie, miał przewagę doświadczenia. To bardzo mądry człowiek, co pokazuje jego droga po karierze. Świetny bramkarz, może nawet trochę niedoceniany. Trudno przypomnieć sobie jakiegoś poważnego "klopsa" w wykonaniu van der Sara. - Były błędy, nie ma bramkarza, który ich nie popełnia. W przekroju sezonu van der Sar prezentował jednak bardzo stabilną formę. Na miejscu trenera dokonałbym takiego samego wyboru. Nie przebiłem się w United, ale jestem w doborowym towarzystwie. Proszę spojrzeć, ilu piłkarzy nie przekonało Sir Alexa. Paul Pogba, Gerard Pique, Giuseppe Rossi siedzieli na ławce, bo byli Paul Scholes, Michael Carrick, Nemanja Vidic, Rio Ferdinand. Zarzucano mi, że nie odchodzę z United ze względu na finanse. A mnie tam po prostu było dobrze. Trafiając do Man Utd spełniłem swoje dziecięce marzenie. Były oferty z innych klubów? - Tak, była oferta z Leeds, z Middlesbrough, ale wybrałem tak, nie inaczej. Moje serce było w United, odchodziłem w dobrej relacji z klubem, mam ją do dzisiaj. Ostatnio wysłałem klubowemu sztabowi zdjęcia z Gdańska, gdzie na ulicy były flagi: "Poland welcomes Manchester United". Czego chcieć więcej? Wciąż czuję ten klub i nie zamieniłbym żadnego z moich wyborów na inny. Mogłem mieć 200 meczów w Premier League w innym klubie, w konsekwencji więcej meczów w kadrze. Nie ukrywajmy, to, że byłem numerem "2" w klubie miało wpływ na moją pozycję w kadrze.