- Jestem zawiedziony, bo na przedmeczowej konferencji prasowej mówiłem, że wszyscy nasi piłkarze założą koszulki. Zrobiliśmy to wspierając akcję PFA (związek zawodowy piłkarzy) i każdy z zawodników powinien przyłączyć się do tego. Tymczasem on nas zawiódł. Jestem tym zażenowany. Poradzimy sobie jednak z tym - powiedział Ferguson. Burzę w Wielkiej Brytanii wywołała jednak nie decyzja Ferdinanda ale reakcja Fergusona i jego zapowiedź o ukaraniu piłkarza. Słowa menedżera "Czerwonych Diabłów" skomentował m.in. prezes PFA, Clarke Carlisle. - Dopilnujemy, żeby prawa Rio Ferdinanda jako człowieka i piłkarza nie zostały w tej sytuacji naruszone. To wolny kraj, każdy ma pełne prawo do swobodnego wyrażania swoich poglądów. Nie można kogoś zmusić do podania ręki czy włożenia koszulki - podkreśla Carlisle. - Sir Alex od lat wspiera nasze akcje, ale nie może nikogo zmuszać do wzięcia udziału w nich. Nie może wymagać tego od swoich piłkarzy - dodał prezes PFA radząc, że Ferguson powinien raczej usiąść i porozmawiać z Ferdinandem, żeby zrozumieć jego decyzję, a nie karać piłkarza. Ferdinand nie był jedynym piłkarzem, który nie wziął udziału w akcji na znak protestu przeciwko zbyt niskim karom i nieudolnej walce władz z rasizmem w Premier League. W akcji nie uczestniczyło m.in. kilku piłkarzy Queens Park Rangers, w tym obrażony w ubiegłym sezonie na tle rasowym przez Johna Terry’ego brat Rio - Anton Ferdinand. Szkoleniowiec QPR, Mark Hughes, zapowiedział, że nie będzie karać za to swoich piłkarzy. Do akcji promującej walkę z rasizmem nie przyłączył się również Victor Anichebe z Evertonu. - Jeśli inni chcą założyć te koszulki, to ich prawo, ale ja nie chcę być jakimś słupem reklamującym walkę z rasizmem w futbolu - wyjaśnił Nigeryjczyk.