Erling Haaland do Manchesteru City przybył za kolokwialne "frytki". Norweg kosztował angielskiego giganta ledwie 60 milionów euro. Tyle wynosiła bowiem jego klauzula odstępnego zapisana w kontrakcie z Borussią Dortmund. Od początku nie było złudzeń, że taka cena to absolutna promocja, za być może epokowy talent, który już przeszedł weryfikację w dużym europejskim klubie, a także w rozgrywkach Ligi Mistrzów. Przy liczbie kreowanych przez "Obywateli" sytuacji jasne było, że Haaland swoje gole na pewno strzeli. Poważne osłabienie Realu Madryt na finiszu, szansa dla Lewandowskiego. Ostatni moment Pierwszy sezon Norwega w nowych barwach był jednak zjawiskowy. Haaland swój inauguracyjny rok pod okiem Pepa Guardioli zakończył z wybitnymi wynikami liczbowymi oraz trofeami. Norweg w sezonie 2022/2023 wystąpił w koszulce Manchesteru City łącznie 53 razy. Strzelił w tych spotkaniach 52 gole i dziewięć razy asystował. Jego udziały bramkowe przełożyły się na wygranie Ligi Mistrzów, Premier League oraz Puchar Anglii, a później także Klubowych Mistrzostw Świata i Superpucharu UEFA. Dodatkowo w ręce Norwega trafiła nagroda UEFA The Best, której bronił Karim Benzema. Haaland krytykowany z wszystkich stron. Guardiola nie zostawia złudzeń Po wybitnym sezonie 2022/2023 przyszła jednak wyraźna obniżka formy, która sprawia, że coraz więcej ekspertów bez pardonu uderza w Haalanda w mediach. Norweg nie popisał się niczym w starciu z Realem Madryt, co rozsierdziło wielu byłych piłkarzy i cenione głosy w angielskiej przestrzeni. "To był dramat Haalanda, bo po meczu nie był w miejscu, w którym chciał być. W dwumeczu był poza grą, nie był w stanie niczego zmienić. A to przecież był wielki wieczór. To był spektakl, w którym zawodnicy z najwyższego poziomu lubią przypominać, dlaczego się na nim znajdują. W kluczowych momentach to piłkarze tego formatu często decydują o wyniku rywalizacji. A Haaland nie zrobił nic" - takie słowa mogliśmy przeczytać na łamach "The Athletic" po wspomnianym hicie z "Królewskimi". - Był bardzo słaby. Jeśli nie strzela goli, na boisku jest bezużyteczny. Z piłką przy nodze jest co najwyżej przeciętny. Był najgorszy na boisku. Nawet koledzy z drużyny go pomijali i nie podawali mu piłki - wtórował Rafael van der Vart. - Zagrał słabo. I to nie tylko dzisiaj. Pod bramką wciąż jest najlepszym zawodnikiem na świecie, ale ogólnie w ostatnim czasie jak na siebie prezentuje się fatalnie. Wyglądał jak zawodnik z League Two - oceniał Roy Keane po spotkaniu z Arsenalem. Stało się, TVP ogłasza decyzję ws. Szpakowskiego. I wszystko jasne przed Euro Takich głosów jest mnóstwo, ale zdecydowanie w opozycji do nich staje Pep Guardiola, który broni swojego napastnika. - To najlepszy napastnik na świecie i bez niego nie zdobylibyśmy przed rokiem potrójnej korony. To, że nie ma sytuacji strzeleckich, nie jest tylko jego winą. Potrzebujemy większej liczby zawodników w polu karnym rywala. Piłka nożna to sport drużynowy, a nie indywidualny jak golf czy tenis - tłumaczył swoją gwiazdę szkoleniowiec na jednej z konferencji prasowych. Gdy spojrzymy na liczby Haalanda i zestawimy je z tymi z poprzedniego sezonu, to można krytykę zrozumieć. 23-latek wystąpił bowiem w 39 spotkaniach, w których strzelił "tylko" 31 goli i sześć razy asystował. Jest nieco gorzej, ale dla każdego innego napastnika na świecie to byłyby liczby zjawiskowe. Problemem na pewno jest liczba zepsutych sytuacji. W tym Haaland niestety się bardzo mocno wyróżnia. W Premier League nie wykorzystał aż 30 "dużych szans", a w Lidze Mistrzów 12 takich okazji. To sprawia, że tych zepsutych okazji jest więcej, niż strzelonych goli, czy rozegranych meczów. W obu turniejach Haaland jest "liderem" w tych niechlubnych statystykach.