Artur Boruc popełnił błędy przy trzech z pięciu puszczonych goli w niedzielnym meczu Premier League, w którym AFC Bournemouth przegrał na własnym stadionie z Tottenhamem Hotspur 1-5, ale Eddie Howe, menedżer beniaminka, wierzy w polskiego bramkarza.
Po tym jak Matt Ritchie już w pierwszej minucie dał prowadzenie gospodarzom, potem do siatki trafiali już tylko przyjezdni z dużą pomocą Boruca.
Polski bramkarz najpierw sfaulował w polu karnym Harry'ego Kane'a, a "jedenastkę" wykorzystał sam poszkodowany, następnie przy golu na 1-3 wypuścił piłkę z rąk, co wykorzystał Erik Lamela, umieszczając ją w siatce, a na koniec wybił futbolówkę po uderzeniu głową Toby'ego Alderweirelda prosto pod nogi Kane'a, który tym samym skompletował hat-tricka.
"Gole, które traciliśmy, całkowicie pozbawiły nas pewności siebie, a sposób, w jaki padały, na pewno nam nie pomógł" - przyznał Howe.
"Druga połowa była trudna do oglądania, kiedy padła czwarta bramka (56. minuta), mecz się praktycznie skończył" - dodał.
Mimo błędów popełnionych przez Boruca, szkoleniowiec Bournemouth nie traci wiary w swojego bramkarza.
"On jest bardzo silny psychicznie, nie chowa głowy w piasek, kiedy pojawiają się bramkarskie błędy. Wie, jakie popełnił i na pewno nie będę miał kłopotu, żeby go odbudować" - mówił Howe.
"Oczywiście, jako zespół musimy wyeliminować tę błędy i sprawić, by nasi bramkarze znowu byli w wysokiej formie, ponieważ są oni dla nas bardzo istotni. Bourc był wspaniały, odkąd przyszedł do nas, miał bardzo duży udział w naszym awansie. Błędy są wliczone w grę bramkarza, a my musimy się upewnić, że teraz zareaguje właściwie" - stwierdził menedżer Bournemouth.