Już pierwsze zagrania pokazały, że Arsenal szybko zamierza zdobyć pierwszego gola. W 30. sekundzie Alisson niepewnie interweniował po obiecującym dośrodkowaniu z prawego skrzydła. Przyjezdni dopięli swego już w czwartej minucie. Martin Odegaard wrzucił piłkę z rzutu wolnego wprost na głowę Gabriela Magalhaesa, który uciekł Ibrahimowi Konate i wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Po kilku chwilach piłkarze Liverpoolu się przebudzili - w niezłej sytuacji znalazł się Mohamed Salah, ale trafił w boczną siatkę, odważnych dryblingów w polu karnym próbował z kolei Luis Diaz. Przed upływem pół godziny czasu meczu było już 1:1. Salah zszedł na lewą nogę, mijając Oleksandra Zinczenkę i z siedmiu-ośmiu metrów mocno strzelił przy bliższym słupku. W końcówce pierwszej połowy dobrą okazję mieli goście, ale Gabriel Martinelli nie trafił w bramkę, w której nie było akurat Alissona, lecz dwóch asekurujących obrońców. Liverpool - Arsenal 1:1. Gospodarze mogą żałować W 19. minucie sobotniego hitu doszło do kontrowersji z udziałem sędziego Chrisa Kavanagha. Martin Odegaard wyraźnie zagrał futbolówkę ręką w polu karnym, wręcz ją pchnął, ale arbiter nie pokazał na jedenasty metr. VAR nie wkroczył do akcji. Fani "The Reds" mogli być także sfrustrowani urazem Konstantinosa Tsimikasa, którego zastąpił Joe Gomez. Grek został odepchnięty przez Bukayo Sakę. Upadając, przewrócił swojego trenera Juergena Kloppa. Z podejrzeniem urazu barku pojechał do szpitala. W drugiej połowie to gospodarze wyglądali bardziej przekonująco, choć brakowało stuprocentowych okazji strzeleckich. Ta w końcu nadarzyła się w 72. minucie. Zinczenko i Odegaard popełnili błąd, na skutek którego gospodarze ruszyli kontrą 5vs2. Salah podał do Trenta Alexandra-Arnolda, który trafił jednak tylko w poprzeczkę. Głową szczęścia próbował także Darwin Nunez, ale David Raya nie skapitulował po raz drugi. Mecz zakończył się remisem 1:1, po którym można stwierdzić, że Liverpool stracił dwa punkty, a Arsenal zdobył jeden. "Kanonierzy" spędzą Wigilię i Boże Narodzenie w fotelu lidera. W drugi dzień świąt zagrają Aston Villa i Liverpool, więc zapewne przynajmniej chwilowo stracą londyńczyków z pierwszej lokaty.