Według tureckich mediów, Polak mógł jeszcze zmienić zdanie i negocjować kontrakt z innym klubem - Galatasarayem albo Rizesporem. Spekulacje wzięły się m.in. po informacji jednego z dziennikarzy, jakoby "Grosik" wyszedł nagle ze spotkania, twierdząc, że musi zadzwonić, po czym... już się więcej nie pojawił. To mogło oznaczać, że w ostatniej chwili dostał lepszą propozycję. Potem jednak okazało się, że ekipa Rizesporu na pewno nie wchodziła w grę, bo zainteresowanie polskim zawodnikiem zostało oficjalnie zdementowane przez klub. Jeszcze inną przyczynę, ale tylko domniemaną podał portal bursa.com, sugerując, że Polak chciał otrzymać pieniądze za cały kontrakt z góry, na co zarząd klubu się nie zgodził. Ile w tym prawdy - nie wiadomo. Pewne jest za to, że Grosicki przeszedł wcześniej testy medyczne w Turcji i nie było żadnych formalnych przeszkód do podpisania umowy z Bursasporem. Skrzydłowy reprezentacji, który w nowym rozdaniu selekcjonera Jerzego Brzęczka nie znalazł uznania i nie został powołany do kadry na mecze w Lidze Narodów, ma wybitnego pecha, jeśli chodzi o porozumienie z nowym klubem w ostatnim dniu okienka transferowego. Przed dwoma laty w podobny sposób upadła sprawa jego transferu do angielskiego Burnley. Dopiero po kilku miesiącach przeszedł do Hull City, w którym najprawdopodobniej jeszcze zostanie w Championship, mimo usilnych prób zmiany środowiska. Chyba że stanie się jeszcze coś nieprzewidzianego tam, gdzie można dłużej dokonywać transferów. To nie są jednak ligi, które potencjalnie mogłyby go interesować.