Starcie Newcastle United z Liverpoolem zapowiadane było jako hit trzeciej kolejki Premier League. "Sroki" to czwarta drużyna poprzedniego sezonu, która dzięki saudyjskim pieniądzom coraz śmielej puka do drzwi elity angielskiego futbolu, a od września rywalizować będzie także w Lidze Mistrzów. "The Reds" chcą natomiast jak najszybciej zapomnieć o perturbacjach podczas poprzednich rozgrywek i na powrót stać się czołową siłą w kraju i Europie. Mają w tym pomóc także przeprowadzone latem transfery, które przyczyniły się do odmłodzenia kadry. Newcastle - Liverpool: Fatalny początek dla "The Reds" Piłkarze Juergena Kloppa dobrze weszli w spotkanie, przejmując inicjatywę i spychając gospodarzy do ich własnej strefy obronnej. Po kilku minutach miejscowi się jednak otrząsnęli i zaczęli odgryzać się przyjezdnym. W 25. minucie Newcastle wyszło natomiast na prowadzenie, a duża była w tym zasługa... Trenta Alexandra-Arnolda. Obrońca Liverpoolu popełnił fatalny błąd podczas przyjęcia piłki, na skutek czego Anthony Gordon znalazł się w sytuacji sam na sam z Alissonem Beckerem. Anglik nie pomylił się i było 1:0. Kolejne minuty wstrząsnęły piłkarzami z Merseyside. Gospodarze nie cofnęli się po wyjściu na prowadzenie i dążyli do zdobycia drugiej bramki. W 28. minucie w dobrej sytuacji znalazł się Alexander Isak, ale przed strzałem powstrzymał go Virgil van Dijk. Sęk jednak w tym, że Holender zrobił to niezgodnie z przepisami, a jako że był ostatnim obrońcą, sędzia John Brooks pokazał mu czerwoną kartkę. Klopp musiał reagować. Ściągnął więc z boiska Luisa Diaza i wprowadził na nie Joe’a Gomeza, aby załatać dziurę w formacji defensywnej. Chwilę później sytuacja Liverpoolu mogła być jeszcze gorsza, ale Becker znakomitą interwencją zatrzymał mocny strzał Miguela Almirona. Do przerwy "The Reds" przegrywali zatem tylko 0:1. Premier League: Nieprawdopodobny powrót Liverpoolu! Po zmianie stron goście nie mieli pomysłu na to, jak nawiązać równorzędną walkę z Newcastle. "Sroki" wyglądały jeszcze lepiej niż w pierwszej połowie, a po 15 minutach drugiej mieli miażdżącą wręcz przewagę - byli przy piłce przez 80% czasu, oddali cztery strzały, z czego dwa celne, podczas gdy Liverpool nie był w stanie choćby zbliżyć się do pola karnego Nicka Pope’a. To byłby szok. Liverpool straci swoją największą gwiazdę?! "Dostałby więcej niż Cristiano Ronaldo" Po dwóch ofensywnych zmianach Juergena Kloppa obraz gry nieco się wyrównał, a goście zaczęli stwarzać sobie szanse bramkowe. Do wyrównania wciąż było im jednak daleko. Gracze Newcastle nie popełniali błędów w obronie, a kiedy tylko mieli okazję, próbowali przenosić piłkę na stronę "The Reds". W 75. minucie gospodarze mogli prowadzić już 2:0 - widowiskową akcję przeprowadził Almiron, ale trafił tylko w słupek. Matty Cash szaleje w Premier League. Kibice nie wierzą w to, co się stało Jak mawia klasyk - niewykorzystane sytuacje lubią się mścić. W 81. minucie Liverpool doprowadził do remisu. Pechowo interweniował Sven Botman, piłka trafiła wprost pod nogi Darwina Nuneza, a wprowadzony chwilę wcześniej na plac gry Urugwajczyk był skuteczny. Po wyrównaniu w drużynę Liverpoolu wstąpiły nowe siły. Piłkarze Kloppa na nowo uwierzyli w siebie i stwarzali poważne problemy gospodarzom. Absolutnym bohaterem okazał się Nunez, który w trzeciej minucie doliczonego czasu znów wpisał się na listę strzelców! Napastnik ustrzelił dublet, zapewniając tym samym swojej drużynie niezwykle cenne trzy punkty. Jakub Żelepień, Interia