Nie umiem sobie nawet wyobrazić - jako matka przede wszystkim - czym dla rodziców jest śmierć dziecka. Jak trudno w takiej sytuacji się odnaleźć w rzeczywistości, zmierzyć się z codziennością. Jak trudno dalej żyć. Cristiano Ronaldo i jego partnerka Georgina Rodriguez przeżywają niewyobrażalną tragedię. W dodatku na oczach całego świata. Nie ma chyba gazety, portalu czy radia lub telewizji, które nie informowałyby o śmierci synka piłkarza Manchesteru United. Sami zainteresowani opublikowali poruszające oświadczenie, które media ochoczo podchwyciły. I nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Powiem więcej, w pełni rozumiem decyzję o wyprzedzeniu faktów, trudnych pytań i lawiny domysłów. Nie mam jednak wątpliwości, że zdanie "Wszyscy jesteśmy zdruzgotani tą stratą i chcielibyśmy poprosić o prywatność w tym bardzo trudnym czasie" będzie dla wielu najmniej istotne w całym przekazie. Poszukiwanie sensacji czy unikatowych, zrobionych z ukrycia zdjęć może okazać się silniejsze niż uszanowanie prośby gwiazdy światowego futbolu. Jest tytanem pracy i człowiekiem, dla którego rodzina znaczy wszystko Ktoś powie : "Sam latami wystawiał się na widok publiczny, to niech się nie dziwi, że teraz wszyscy chcą wszystko wiedzieć". Bzdura. Fakt bycia znanym, lubianym, jednym z najlepszych na świecie w danej dziedzinie nie uprawnia nikogo do wkraczania butami w prywatność. Bo każdy ją ma. Nawet Ronaldo. Przez lata nauczył swoich fanów, że w znakomity sposób zarządza swoim wizerunkiem. Pokazuje nam to, co sam chce. Skupia się na sporcie i rodzinie. W jego mediach społecznościowych próżno szukać sensacyjnych relacji z imprez (zresztą próżno go także na takich wypatrywać) czy kontrowersyjnych wpisów. Jest tytanem pracy i człowiekiem, dla którego rodzina znaczy wszystko. I to chce nam pokazywać. Nawet w obliczu tak gigantycznej tragedii okazuje fanom wdzięczność, dziękując za wsparcie i dobre słowa, w zamian publikując zdjęcie całej rodziny z nowonarodzoną córeczką. Nie dla sławy czy poklasku. Dla spokoju. By nie oglądać pod drzwiami tłumu dziennikarzy lub nie wypatrywać na drzewach koczujących paparazzich. Zainteresowanie mediów plotkarskich na pewno nie będzie słabnąć. Już czytam, że ciągle czekamy (ja nie czekam) na informację jak ma na imię córeczka Georginy i Cristiano, a za chwilę atmosferę będzie podkręcać pierwszy ząb, czy pierwszy krok maleństwa. Cóż, żyjemy w świecie, w którym takie newsy nikogo już niw dziwią, choć zawsze się zastanawiam czy na pewno wszystkim są potrzebne. Dziwi mnie jednak dlaczego tragedia rodzinna Portugalczyka staje się tematem dla mediów sportowych. W ciągu ostatnich dni kilkukrotnie toczyłam na ten temat dyskusje niezmiennie używając argumentu, że przecież mówimy o prywatnej tragedii człowieka. Nie piłkarza, nie zawodnika, a ojca, który stracił dziecko. Komentowanie tego faktu w mediach, zajmujących się sportem wydaje mi się co najmniej nie na miejscu. Owszem możemy się zastanawiać, jak absencja najlepszego piłkarza United wpływa na zespół w spotkaniu z Liverpoolem, ale tylko tyle. Już. Koniec. To wszystko, co powinno nas interesować. Przy okazji - gest kibiców The Reds, którzy w siódmej minucie meczu odśpiewali "You’ll never walk alone" i klaskali, udzielając wsparcia Ronaldo - znakomity! Prosty, w swej prostocie po prostu piękny, a na tyle zauważalny, by pokazać światu co znaczy prawdziwa empatia. Napastnik United powrócił już do treningów - ten fakt nie umknął uwadze mediów. I tu różnica przekazu była aż nadto widoczna. Media, zajmujące się sportem zastanawiały się bowiem, czy ten powrót oznacza przygotowania do sobotniego meczu z Arsenalem. Część mediów postanowiła jednak poinformować świat, że Portugalczyk był "przybity i pogrążony we własnych myślach". Serio? A gdyby choć na chwilę się uśmiechnął, przeczytałby, że nie rodzinna tragedia nie ma dla niego znaczenia? Szkoda słów... Skupmy się na sporcie. A rodzinie życzmy po prostu wytrwałości i spokoju.