Liverpool FC w szalonych okolicznościach pokonał w niedzielę na Anfield Tottenham Hotspur 4:3. "The Reds" prowadzili już 3:0, ale w 93. minucie do wyrównania doprowadził Richarlison. Gdy wydawało się, że starcie zakończy się remisem, błąd Lucasa Moury wykorzystał Diogo Jota i trzy punkty ostatecznie zostały na Anfield. W przypływie szalonej radości po golu Portugalczyka menadżer gospodarzy ruszył w kierunku sędziego technicznego, a wszystko to przypłacił ostatecznie... kontuzją. Reakcja Jürgena Kloppa nie była przypadkowa, bowiem był on sfrustrowany decyzjami, podejmowanymi przez arbitra Paula Tierneya, z którym od dłuższego czasu nie jest mu po drodze. Do pierwszych poważnych zgrzytów między panami doszło w trakcie kampanii 2021/22, kiedy zdziesiątkowany Liverpool, mierzył się w Londynie właśnie z Tottenhamem. Wówczas arbiter nie ukarał czerwoną kartką Harry'ego Kane'a, który wyprostowaną nogą wszedł w okolice stawu skokowego Andy'ego Robertsona. Mecz ostatecznie zakończył się wtedy remisem 2:2. Media: Jürgena Kloppa może czekać kilkumeczowe zawieszenie Tym razem Klopp ponownie nie pozostawił na arbitrze suchej nitki. "Jak mogą odgwizdać faul Mohameda Salaha przed trzecią bramką dla Spurs. Mamy swoją historię z Paulem Tierney'em. Naprawdę nie wiem, co on ma przeciwko nam. Powiedział, że nie ma żadnego problemu, ale to nie może być prawda. Nie rozumiem, dlaczego patrzy na mnie w dziwny sposób. (...) Taka radość w moim wykonaniu była zbędna i rozumiem to, ale to, co powiedział do mnie, dając mi żółtą kartkę, nie było w porządku" - komentował na gorąco przed kamerami Sky Sports. Jak się okazuje, te słowa mogą przysporzyć Niemcowi sporych problemów. Sprawą najpierw zainteresował się PGMOL, sprawujący pieczę nad angielskimi sędziami, przekazując ją następnie do dalszego rozpatrzenia angielskiej federacji. Po przesłuchaniu nagrań z konfrontacji przy linii bocznej PGMOL wydał opinię, że sędzia przez cały czas wykazywał się należytym profesjonalizmem. Klopp co prawda przeprosił za świętowanie czwartej bramki tuż przed arbitrem technicznym, jednak jego wypowiedzi względem Tierney'a, mają zostać surowo potraktowane przez federację. Jak donosi dziennik "The Times", 55-latka czeka nie tylko wysoka grzywna - jeszcze wyższa niż 30 tysięcy funtów, jakie musiał zapłacić w listopadzie ubiegłego roku po meczu z Manchesterem City - ale również kara zawieszenia na minimum kilka spotkań. Umowną górną granicą w tego typu przypadkach ma nadal pozostawać pięciomeczowa banicja, jaką w 2011 roku ukarano ówczesnego menadżera Manchesteru United - Sir Alexa Fergusona.