Od początku przewagę miał Liverpool. Już w ósmej minucie "The Reds" mogli objąć prowadzenie. Świetną akcję zmarnował jednak Darwin Nunez. Urugwajczyk, choć minął bramkarza, nie zdołał trafić do siatki. Zmierzającą do bramki piłkę, wybił bowiem Ben Mee. Wydawało się, że dominacja Liverpoolu będzie się bowiem powiększać. Brentford grało bowiem bez swojego najlepszego strzelca, Ivana Toneya, który jest kontuzjowany. Gospodarze zagrali jednak bardzo mądrze i nieoczekiwanie sięgnęli po trzy punkty. Samobójczy gol dał prowadzenie gospodarzom Brentford objęło prowadzenie w 19. minucie. Wtedy, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, piłka niefortunnie odbiła się od nogi Ibrahimy Konate i wpadła do bramki Liverpoolu. "The Reds" próbowali szybko odpowiedzieć. Pięć minut po stracie gola, okazję do wyrównania miał Konstantinos Tsimikas. Jednak mocny strzał Greka odbił bramkarz. Festiwal nieuznanych goli. Liverpool musiał gonić wynik Gospodarze byli jednak nakręceni i nie zamierzali odpuszczać. W 27. minucie, po strzale Yoane Wissy, piłka ponownie wpadła do bramki Liverpoolu. Sędzia dopatrzył się jednak spalonego. Podobna sytuacja miała miejsce w 40. minucie. Znowu uderzał Wissa. Tym razem był on ustawiony prawidłowo. Na spalonym stał jednak Mee, od którego odbiła się piłka i wpadła do bramki. Arbiter więc znowu nie uznał gola. W kolejnej akcji wszystko odbyło się już zgodnie z przepisami. Po dośrodkowaniu z prawej strony, Wissa uderzył głową. Alisson odbił piłkę, ale zrobił to już za linią bramkową. W efekcie do przerwy Brentford prowadziło 2-0. 26 grudnia, w świątecznej kolejce Premier League, podopieczni Thomasa Franka, wypuścili z rąk dwubramkowe prowadzenie z Tottenhamem i mecz zakończył się remisem. Teraz też szybko stracili gola. Najpierw, już po dwóch minutach drugiej połowy, piłkę w siatce umieścił Nunez. Był jednak na spalonym i tym razem sędzia nie uznał gola dla Liverpoolu. Dwie minuty później, w akcji "The Reds", nie było się już do czego przyczepić. Głową, do siatki, trafił Alex Oxlade-Chamberlain. Fatalny błąd Konate przypieczętował niespodziewaną porażkę Liverpoolu To było jednak wszystko, na co stać było Liverpool. Tym razem Brentford nie tylko nie wypuściło prowadzenia, ale jeszcze je podwyższyło. W 84. minucie Konate znalazł się przy piłce we własnym polu karnym. Wydawało się, że Francuz spokojnie opanuje futbolówkę, ale stracił ją na rzecz Bryana Mbeumo. Kameruńczyk przejął piłkę i w sytuacji sam na sam pokonał bramkarza. Brentford kontynuuje więc dobrą passę. W Premier League jest niepokonane od 23 października, kiedy przegrało 0-4 z Aston Villą. Spotkanie z Liverpoolem, było szóstym z rzędu, ligowym meczem Brentford bez porażki. Po drodze "Pszczoły" pokonały ostatniego mistrza i wicemistrza Anglii. W listopadzie wygrały bowiem z Manchesterem City 2-1, a teraz mają na rozkładzie też "The Reds".