Przełom 1963 i 1964 roku być może nie był tak zimny, jak przełom lat 1962-1963, kiedy to doszło do "wielkiego mrozu" i rekordów zimna, nie widzianych podobno w Wielkiej Brytanii od bez mała 200 lat, ale na pewno nie była to pora na wylegiwanie się na plaży w kurortach Brighton. 26 grudnia 1963 roku angielski dżentelmen mógł wygodnie rozsiąść się w fotelu, włączyć radio i przy trzaskającym kominku posłuchać doniesień sportowych - zwłaszcza tych dotyczących First Division, czyli poprzedniczki Premier League. W Boxing Day nie mogłoby zabraknąć bowiem rozgrywek piłkarskich - to przecież nieodzowna część świąt, niemal tak oczywista, jak obdarowywanie się prezentami. Tamtego dnia przeciętny Brytyjczyk podczas słuchania audycji mógł zacząć odczuwać niepokój. Czy to na pewno drugi dzień Bożego Narodzenia, czy może raczej Prima Aprilis? Spiker wymieniał po kolei wyniki meczów. 1-5, 6-1, 1-6, 2-8... 10-1! O czymś takim słyszano być może w czasach przedwojennych, może w XIX wieku, u zarania dziejów Football Association, kiedy to piłka nożna jawiła się jako dużo bardziej ofensywna. Ale w latach sześćdziesiątych? No, nie przesadzajmy... A jednak to wszystko była prawda. Tamtego dnia brytyjski futbol miał do czynienia z jedną z najbardziej widowiskowych i emocjonujących kolejek w dziejach całej dyscypliny. I każdy mecz zdawał się lepszy od poprzedniego. <a href="https://sport.interia.pl/top-5-liga-mistrzow?utm_source=lmteksty&utm_medium=lmteksty&utm_campaign=lmteksty" target="_blank">Zobacz TOP 5 bramek i interwencji z Ligi Mistrzów - sprawdź teraz!</a> Boxing Day 1963. "Premier League" inna niż dziś W 1963 roku najwyższy angielski poziom rozgrywkowy wyglądał, co oczywiste, zupełnie inaczej, niż dziś - o mistrzostwo walczyły aż 22 drużyny, a nie jak dzisiaj 20 ekip, relegowane były z kolei dwa najgorsze zespoły (dziś są to trzy ekipy). W ekstraklasie grały wówczas zespoły, których dziś próżno szukać w Premier League - były to np. Sheffield Wednesday, Notthingham Forest, Blackpool czy Bolton Wanderers. Drużyny z wielką historią, dziś będące jednak poza wielką piłką. Pod koniec tamtego roku na powtórzenie mistrzowskiego sezonu wciąż liczył... Everton, który dziś raczej jest w stanie powalczyć co najwyżej o udział w europejskich pucharach. Jak "The Toffees" dali sobie radę w Boxing Day ’63? Dosyć słabo - ponieśli bowiem porażkę z Leicester City różnicą dwóch goli. Do siatki trafiał wówczas nie byle kto - był to Ken Keyworth, bramkostrzelny napastnik "Lisów", który miał właśnie zaliczyć trzeci z rzędu sezon jako najlepszy snajper drużyny. Dodał więc dwa "oczka" do swojego konta i zrzucił Everton z szóstego miejsca w tabeli na dziewiątą lokatę - najgorszą dla liverpoolczyków od wielu tygodni. Co ciekawe Everton miał okazję do rewanżu bardzo szybko - już 28 grudnia obie ekipy zagrały ponownie (był to ogólnie dzień rewanżów za potyczki z 26 grudnia) i tym razem Keyworth na murawie się nie pojawił. To jednak w najmniejszym stopniu nie przeszkodziło City w ponownym pokonaniu oponentów - i to nawet większą różnicą bramek, bo gdy sędzia zagwizdał ostatni raz, w protokole meczowym widniał rezultat 3-0 dla ekipy z Leicester. Boxing Day 1963. Drużyny z Sheffield z wygraną i "remisem walecznych" "The Toffees" byli jedną z dwóch drużyn, które w tamten "magiczny" Boxing Day nie strzeliły ani jednego gola. Drugim takim zespołem był Bolton Wanderers. "Wędrowcy", którzy w dzisiejszych czasach ledwo ocaleli od definitywnego zniknięcia z piłkarskiej mapy Anglii z powodów budżetowych, przed blisko 60 laty radzili sobie zdecydowanie lepiej - to znaczy pod względem finansów, bo wynikami wciąż nie zachwycali. Sezon 1963/1964 zakończyli na dalekim, choć niegrożącym spadkiem 16. Miejscu. 26 grudnia przegrali - można powiedzieć, że zdecydowanie - 0-3 z Sheffield Wednesday, jednym z najstarszych klubów na Wyspach. Dzięki dwóm trafieniom Colina Dobsona i jednemu Marka Pearsona "Sowy" dotrzymały kroku czołówce ligi (zanotowały wówczas awans do top 4), a rozgrywki skończyły na nienajgorszej, szóstej lokacie. Kibicom Wednesday humory w tamten zimowy dzień dopisywały z jeszcze jednego ważnego powodu - ich zaciekli rywale zza miedzy, czyli ekipa Sheffield United w swoim meczu nie zdołali wygrać. W spotkaniu SU z Nottingham Forest padł remis 3-3, natomiast patrząc na okoliczności absolutnie nie można rzec, że United zepsuli sobie spotkanie. Wręcz przeciwnie - "Szable" walczyły zaciekle o dogonienie swoich oponentów i dopięły swego, bo gdy było już 3-0 dla Nottingham, przebudził się Mick Jones (zdobył dwie bramki), a jedno trafienie dołożył pochodzący z Walii Len Allchurch. Może to nie był najbardziej obfitujący w bramki mecz w Boxing Day, natomiast na pewno przyniósł obserwatorom masę emocji. Boxing Day 1963. Dziadek w First Division, ojciec w Premier League, a on... w PKO Ekstraklasie Dokładnie taki sam rezultat - 3-3 - padł w starciu Wolverhampton Wanderers - Aston Villa. Mecz odbył się oczywiście na Molineux Stadium, obiekcie "Wilków", który w zasadzie niebawem, bo we wrześniu kolejnego roku, miał obchodzić 75. lecie otwarcia. Można rzec, że najlepiej na boisku spisał się Ray Crawford, który dla Wanderers zdobył wówczas dwa gole. Ta potyczka jest związana także z pewną informacją, która może zainteresować fanów... polskiej ekstraklasy. Dla "The Villains" gola zdobył tamtego dnia Tony Hateley, czyli nie kto inny jak dziadek <a href="https://sport.interia.pl/klub-piast-gliwice/news-piast-gliwice-tom-hateley-przypomina-najwazniejsza-bramke-z-,nId,5598136" target="_blank">Toma Hateley’a</a>, a więc gracza Piasta Gliwice, a w przeszłości również zawodnika m.in. Śląska Wrocław. W tym momencie warto wspomnieć już o ostatnim remisie z drugiego dnia świąt 1963 roku - ostatnim i najbardziej obfitym w bramki, bowiem w starciu West Bromwich Albion z Tottenhamem Hotspur odnotowano po cztery gole dla każdej ze stron. Nie można powiedzieć w tym przypadku o wielkiej sensacji - natomiast bez wątpienia to "Spurs" byli faworytami tego pojedynku. Po pierwsze zespół z północnego Londynu był w środku jednego ze najlepszych okresów w swoich dziejach. Kilka miesięcy przed starciem z WBA Tottenham zgarnął Puchar Zdobywców Pucharów, nie dając w finale szans Atletico Madryt (5-1). Poprzedni sezon "Koguty" kończyły z tytułem wicemistrza, plasując się tuż za Evertonem, a jeszcze wcześniej (ale już w latach 60.) zdołały zdobyć m.in. F.A Cup oraz mistrzostwo kraju. "Drozdy" z kolei akurat nie miały ostatnio przesadnie wielkich sukcesów, a do tego zaliczały zadyszkę w ówczesnych rozgrywkach First Division. O ile przy starcie sezonu "West Brom" utrzymywał się w czołówce, to w miarę odhaczania kolejnych spotkań w terminarzu klub wędrował stopniowo w dół, w grudniu oscylując już w połowie stawki. Remis z Tottenhamem nie przysporzył więc aż nadto zmartwień fanom WBA, a podział punktów można nawet uznać za sukces patrząc na dyspozycję rywali. Najciekawsze w tej potyczce było jednak co innego - dwie bramki dla "Kogutów" zdobył Jimmy Greaves i była to dla niego szalenie cenna zaliczka w walce o tytuł króla strzelców. Na koniec sezonu napastnik miał bowiem 35 goli na koncie i o zaledwie trzy "oczka" wyprzedził Freda Pickeringa (który w trakcie kampanii zmienił klub z Blackburn na Everton). Boxing Day 1963. W First Division remisów nie było wiele W pozostałych meczach Boxing Day nie było już miejsca na remisy - zawodnicy Chelsea na ten przykład pojechali tak zmotywowani na zachodnie wybrzeże kraju, do Blackpool, że wracali do stolicy w świetnych nastrojach i z wygraną 5-1. Gole dla "The Blues" strzelali Bridges (dwukrotnie), Murray, Hoseman i Venables, ale najciekawsza była i tak kwestia zdobywcy bramki dla gospodarzy. Honorowym trafieniem dla Blackpool popisał się Dave Durie, człowiek, który w barwach "Mandarynek" występował przez kilkanaście lat. Niewiele brakowało by ten piłkarz... w ogóle nie wystąpił, a wystarczyłoby oranie meczu o jeden dzień wcześniej. Durie był bowiem członkiem kościoła metodystów i znany był ze swojej silnej religijności - przywiązywał do kwestii duchowych tak wielką wagę, że odmawiał konsekwentnie gry w ważne chrześcijańskie święta. Na szczęście w przypadku Bożego Narodzenia trzymał się tego postanowienia tylko w związku z pierwszym dniem celebracji, wsparł więc bez żadnych "ale" swoich kolegów przeciwko Chelsea. Mimo wszystko porażka 1-5 jest bolesna, ale jeszcze gorzej poradzili sobie tego samego dnia gracze Stoke City, którzy ulegli Liverpoolowi 1-6. Nie można mieć jednak do nich wielkich pretensji. Co prawda "zebrali bęcki", ale ich pogromcą okazał się późniejszy mistrz Anglii. Wygranie czempionatu 1963/64 było wyjątkowo prestiżowe dla "The Reds", bowiem wówczas zgarniali swój szósty tego typu triumf, równając się pod tym względem z jednymi wielkimi rywalami (Evertonem) i przewyższając innych (Manchester United - pięć tytułów). W Boxing Day piłkarze Liverpoolu potwierdzili po raz kolejny, że są skrajnie zdeterminowani, by zakończyć kampanię na pierwszym miejscu klasyfikacji. Szczególnie zaś popisał się <a href="https://sport.interia.pl/premier-league/news-nie-zyje-roger-hunt-byl-pilkarskim-mistrzem-swiata,nId,5548442" target="_blank">zmarły we wrześniu 2021 roku </a>Roger Hunt, który czterokrotnie pokonywał golkipera rywali. Tylko pięciu piłkarzy zdobyło ogólnie w tamtym sezonie ponad 30 goli - Hunt był właśnie jednym z nich. Boxing Day 1963. Piłkarze United woleliby ten mecz rozegrać inaczej Porażkę 1-6 odniósł także <a href="https://sport.interia.pl/premier-league/news-manchester-united-bedzie-w-styczniu-wzmacnial-sklad-chce-pil,nId,5692382" target="_blank">Manchester United</a>. "Czerwone Diabły" uległy Burnley i można powiedzieć, że taka dysproporcja na boisku była jednak sporym zaskoczeniem - MU przez cały sezon utrzymywali się w czołówce ligi i choć po mistrzostwo nie sięgnęli, to nie można powiedzieć, że podopieczni słynnego sir Matta Busby’ego męczyli się w trakcie kampanii. Co ciekawe Burnley (na koniec sezonu dziewiąte w tabeli) dwa dni później już nie było w stanie w rewanżu sprostać oponentom i przegrało... 1-5. W drugi dzień Bożego Narodzenia "The Clarets" byli jednak nie do zatrzymania i to przede wszystkim ze względu na dwójkę futbolistów: Andy’ego Lockhead (cztery gole) i Williego Morgana (dwa trafienia). Prawdziwym "Creme de la crème" (czy - jak może stosowniej jest powiedzieć - "Cream of the cream") Były w Boxing Day ’63 dwa spotkania, w których padło łącznie 10 goli... lub więcej. Pierwszym z nich było starcie West Ham United - Blackburn Rovers. Choć mecz odbywał się na - nieodżałowanym, jak można dziś rzec - Upton Park, to goście ani trochę nie byli pod wrażeniem okrzyków ze strony londyńskiej publiczności. Kolejni "Wędrowcy" w stawce nie dali szans rywalom i wygrali 8-2, a hat-tricka zdobył już wspominany Fred Pickering. To było potwierdzenie wysokiej dyspozycji Rovers, którzy na koniec roku byli liderami w ligowej tabeli. Co ciekawe, na wiosnę siły zupełnie ich opuściły - niemalże równo z nastaniem nowej pory roku ekipa z Blackburn zaczęła spadać w klasyfikacji First Division i ostatecznie musiała się nacieszyć jedynie siódmym miejscem. Boxing Day 1963. Wzlot i upadek Ipswich Town w poprzedniczce Premier League Dużo ciekawsze były jednak losy Ipswich Town, a więc klubu, który w Boxing Day stracił aż 10 goli z Fulham, trafiając tylko raz do bramki oponentów. To była prawdziwa masakra w wykonaniu "The Cottagers", wśród których wyróżnili się zwłaszcza Bobby Howfield (hat-trick) oraz Graham Leggat (aż cztery bramki). Co więc takiego było ciekawego w poczynaniach Ipswich - oprócz faktu, iż doświadczyli jednej z najbardziej bolesnych porażek w dziejach First Division? Otóż jeszcze nie tak dawno to "Traktorzyści" patrzyli na wszystkich z góry - w sezonie 1961/1962 zostali mistrzami Anglii i to w zaledwie rok po tym, jak awansowali do krajowej ekstraklasy. W grudniu 1963 przegrali 1-10, a na wiosnę... Spadli o poziom niżej. Jeśli coś można nazwać "sportowym rollercoasterem", to właśnie ten okres w historii IT. Co ciekawe, w rekordowy Boxing Day nie grały dwie ekipy - <a href="https://sport.interia.pl/premier-league/news-pierre-emerick-aubameyang-pozbawiony-funkcji-kapitana,nId,5707084" target="_blank">Arsenal </a>z Birmingham zmierzyły się bowiem w ramach 24. Kolejki już w początkach listopada. "Kanonierzy" zwyciężyli 4-1 i można by to było uznać za nawet całkiem okazałą wygraną - w porównaniu jednak do innych rezultatów tej serii First Division w zasadzie nie było o czym mówić. Dwa dni po Boxing Day 1963 roku przyszedł czas na rewanżowe starcia. Niektóre z zespołów naprawdę się zrewanżowały - w tym... Ipswich Town, West Ham United, Manchester United i Stoke City, a więc kluby, które nieco wcześniej otrzymały od rywali najwięcej bramek. Tak dopełniła się ta historia - mocno zaskakująca, jak to bywa w angielskim futbolu. Paweł Czechowski