W ostatnich pięciu kolejkach Everton przegrał cztery razy, odnosząc jedną wygraną i w starciu z Manchesterem United kibice w niebieskiej części Liverpoolu mogli mieć spore obawy o postawę swoich ulubieńców, którzy w tym sezonie nie dają im zbyt wielu powodów do radości. Właściwie coraz wyraźniej w oczy zagląda im widmo spadku i każdy punkt jest obecnie na wagę złota. W pierwszej połowie wszystko układało się jednak dla nich bardzo dobrze. W 27. minucie po zagraniu przed pole karne na uderzenie z okolicy "szesnastki" zdecydował się Anthony Gordon, a piłka po rykoszecie kompletnie zmyliła bramkarza gości i wpadła do siatki. David De Gea mógł tylko machać rękami z bezsilności. Premier League. Manchester United bezradny w starciu z Evertonem Goście mieli optyczną przewagę, ale to gracze Evertonu byli bliżej zdobycia drugiego gola, jednak tym razem De Gea zatrzymał uderzenie Richarlisona. Mimo to do szatni w dużo lepszych nastrojach schodzili miejscowi, którzy prowadzili w starciu z faworytem 1:0. Czytaj także: Niesamowita przemiana byłego bramkarza Liverpoolu W drugiej odsłonie trener Manchesteru United Ralf Rangnick chciał ożywić grę swojej ekipy zmianami. Na murawie w miejsce Nemanji Maticia oraz Marcusa Rashforda pojawili się Anthony Elanga oraz Juan Mata. Ten ruch nie przyniósł jednak oczekiwanego rezultatu. "Czerwone Diabły" nie były w stanie przełamać obrony Evertonu, który dzięki trzem punktom może złapać oddech. Wciąż musi jednak uciekać przed strefą spadkową.