Z "angielskim stylem" kibicowania szybko przyszło zmierzyć się Arsene’owi Wengerowi, który do Anglii trafił w 1996 roku. Wtedy został trenerem Arsenal FC, a kibice przykleili mu bolesną łatkę. To było jedno z najbardziej niesprawiedliwych i najbrutalniejszych oskarżenie, jakie można było wysnuć wobec drugiego człowieka. Wenger przypomniał historię nikczemnych oskarżeń o pedofilię w swojej autobiografii "My Life in Red and White". W książce słowo "pedofilia" nie pada ani razu, ale francuski szkoleniowiec poświęca tej sprawie sporo miejsca. Przypomina te wydarzenia w sposób nieco enigmatyczny, co sprawia, że część z czytelników może nie poznać z książki pełnego kontekstu sprawy. Wenger wykazał się nie lada odpornością psychiczną, w starciu z zarzutami, jakie mu wówczas nieoficjalnie, ale bardzo głośno stawiano. Bardziej nauczyciel geografii, niż charyzmatyczny przywódca Pojawienie się trenera z Francji w Premier League w latach 90. było sporym wydarzeniem. Trenerzy zagraniczni na najwyższym szczeblu rozgrywek w Anglii byli rzadkością. Pojawienie się kolejnego nie do końca podobało się przedstawicielom angielskiej prasy. W jednym z najpopularniejszych tytułów prasowych, obwieszczenie Wengera trenerem londyńskiego Arsenalu, przedstawiono oschłym i deprecjonującym tytułem "Arsene Who?" (Arsene kto?). Trudno się było temu dziwić, bowiem trenerskie CV, jakim legitymował się Wenger, nie było imponujące. Ostatnim klubem, w jakim pracował, było japońskie Nagoya Grampus. Alex Ferguson, jeden z najbardziej szanowanych szkoleniowców tamtych czasów, również wykazał arogancką postawę wobec nowicjusza w Premier League. Zapytany o opinię o nowym koledze z trenerskiej "kasty", powiedział wówczas - Słyszałem, że ma niesamowity intelekt, że zna pięć języków. Znam jednego 15-letniego dzieciaka z Wybrzeża Kości Słoniowej, on też tyloma włada - powiedział Brytyjczyk, chcąc zniwelować atuty, jakimi przedstawiano Wengera. Nawet w szatni Arsenalu piłkarze powitali nowego trenera, jakby niedowierzając, że pod jego wskazówkami dojdą do czegoś wielkiego. Żartowano, że z wyglądu przypomina inspektora Jacques Clouseau (bohatera "Różowej Pantery"), aparycją bardziej pasuje na nauczyciela geografii niż walecznego przywódcę piłkarskiej szatni. Nie bez znaczenia była zwykła, wpisana w historię obu narodów angielskiego i francuskiego, wzajemna niechęć. Krzywdząca audycja radiowa W swojej autobiografii Wenger wspomina "Rozumiałem, że ludzie mogą mieć wątpliwości, co do mojej osoby. Pytania i wątpliwości wydawały się zasadne. Mogłem odpowiedzieć na to tylko ciężką pracą, determinacją i przekonywaniem ich do siebie. Jeśli chodziło o jawną wrogość, kłamstwa i nikczemne oskarżenia, a nawet oszczerstwa i prześladowania, nie mogłem z tym zrobić nic. Tylko przeczekać aż burza ustąpi" - pisze najbardziej utytułowany trener w historii Arsenalu (trzykrotne mistrzostwo Anglii, siedmiokrotny zdobywca Pucharu Anglii, finalista Ligi Mistrzów). Gdy na "mapie" tak ukształtowanego futbolowego kraju jak Anglia pojawia się nowa twarz, szybko zaczyna się wyścig informacyjny. W ówczesnych warunkach szybkość przekazywania informacji nie była tak błyskawiczna jak obecnie, a ich weryfikacja z tego samego powodu była utrudniona. To sprzyjało powstawaniem niesprawdzonych plotek, mitów i zwyczajnych medialnych przekłamań. W przestrzeni publicznej zaistniała pogłoska, mówiąca o seksualnych preferencjach Wengera. Miały one dotyczyć także dzieci. Z biegiem czasu trudno nawet ustalić, gdzie znajdowała się geneza takich informacji. Jeden z tropów prowadzi do audycji w jednej rozgłośni radiowych. Jej gospodarzem miał być kibic Tottenhamu, który na antenie odczytywał niemające nic wspólnego z prawdą listy fanów "Kogutów".