W grze o mistrzostwo Anglii pozostały już tylko dwa zespoły. Realne szanse na wygranie tego tytułu mają jedynie Manchester City oraz Arsenal. Te dwie ekipy biły się ze sobą o to trofeum także w poprzednim sezonie. W końcówce rozgrywek jednak wyszło doświadczenie "Obywateli" i ich szerokość kadry. Dzięki temu to zespół Pepa Guardioli sięgnął po kolejny w historii swój tytuł. Mikel Arteta musiał obejść się smakiem, ale z pewnością miał świadomość, że duży wpływ na taki stan rzeczy miała jedna z kontuzji. Hit Ekstraklasy przerwany przez kibiców. "Piekło" na murawie w Poznaniu Z poważnym urazem pleców od okolic kwietnia zmagał się bowiem William Saliba. Francuski środkowy obrońca do tego czasu był podporą defensywy "Kanonierów" i jednym z najlepszych środkowych obrońców na świecie. Taka strata zawsze boli, a tu poskutkowała utratą szans na mistrzostwo. Swoje szanse wówczas otrzymał Jakub Kiwior. Polak raczej je wykorzystał, ale na pogoń za Manchesterem City było już byt późno. W tym sezonie sytuacja zarówno Kiwiora, jak i Saliby jest zdecydowanie lepsza. Arsenal ucieka Manchesterowi City. Cenne trzy punkty zdobyte na Old Trafford Francuz bowiem jest zdrowy i ponownie prezentuje bardzo wysoki poziom, co sprawia, że z pewnością może być zaliczany do elity na swojej pozycji. Z kolei Kiwior grał zdecydowanie więcej, choć ostatnio głównie siedział na ławce rezerwowych. Nie inaczej stało się także 12 maja 2024 roku, gdy Polak kolejny raz rozpoczął mecz jako opcja do wejścia na murawę. Arsenal przyjechał do Manchesteru, aby spróbować dopisać kolejne bardzo cenne trzy punkty w starciu z Manchesterem United. Dwie kontrowersje, dwa razy VAR w akcji. Trudne chwile Marciniaka Zespół prowadzony przez Mikela Artetę mierzył się ze zdziesiątkowanym rywalem i był wyraźnym faworytem. Pierwsza połowa była jednak sporym rozczarowaniem dla fanów "Kanonierów" nawet mimo tego, że Arsenal schodził do szatni, prowadząc 1:0. Arsenal gola strzelił, korzystając z błędu defensywy "Czerwonych Diabłów". Bramkę zapewniającą prowadzenie zdobył Leandro Trossard, który znajduje się w naprawdę dobrej formie. Na zaskakująco dużo goście pozwolili pod własną bramką, ale Manchester praktycznie nie wykreował z tych problemów defensywnych Arsenalu żadnej sytuacji. Druga połowa dużo lepsza nie była. Obie strony wciaż dalekie były od swojej najlepszej formy. Wydaje się, że najlepszą okazją strzelecką był strzał Aarona Wana Bissaki w kierunku... własnej bramki. W tej sytuacji dobrze interweniował jednak Onana. Dzięki temu Arsenal więcej goli nie strzelił, choć mniejsze lub większe szanse ku temu były. Najważniejsze z perspektywy "Kanonierów" jest to, że żadnej bramki nie stracili, co sprawia, że dopisali kolejne niezwykle cenne trzy oczka do swojego konta. Po tej kolejce to Arsenal przewodzi tabeli Premier League z dorobkiem 86 punktów. Drugi Manchester City ma o jedno oczko mniej, ale także zaległe spotkanie z Tottenhamem do rozegrania, więc znajduje się w lepszej sytuacji, bo wszystko zależy od "Obywateli". Zespół z Londynu musi liczyć na potknięcie swoich rywali, a o to łatwo nie będzie.