Od pierwszego gwizdka sędziego Phila Dowda na Emirates Stadium przewagę uzyskali gospodarze. Na efekty naporu "Kanonierów" nie trzeba było długo czekać - w 9. minucie Cesc Fabregas zagrał do Samira Nasriego, Francuz miał problemy z opanowaniem piłki, ale jego zawahania nie potrafił wykorzystać bramkarz Tottenhamu, Heurelho Gomes i po chwili Nasri wyprowadził gospodarzy na prowadzenie. Niespełna 20 minut po zdobyciu prowadzenia, Arsenal wyprowadził znakomity kontratak. Znowu zaczęło się od dobrego podania Fabregasa, który tym razem dostrzegł dobrze ustawionego Andrieja Arszawina, a pomocnik "Kanonierów" znakomicie dograł do Marouane'a Chamakha, który w ekwilibrystycznym stylu skierował piłkę do siatki. Gdy wydawało się, że Arsenal uzyskał pełną kontrolę nad meczem, do gry wrócili rywale. 5 minut po rozpoczęciu drugiej połowy główkowy pojedynek z Gaelem Clichym wygrał Jermain Defoe, strącił piłkę do Rafaela van der Vaarta, a ten uruchomił Garetha Bale'a. Walijczyk, który znalazł się sam przed Łukaszem Fabiańskim, nie miał problemów z pokonaniem polskiego bramkarza Arsenalu. Trener "Kanonierów" Arsene Wenger nie mógł być zadowolony z takiego początku drugiej części gry, a nastrój francuskiego menedżera pogorszył się jeszcze bardziej w 64. minucie. Tym razem Alexandre Song sfaulował w polu karnym będącego na znakomitej pozycji Lukę Modricia, nie pozostawiając sędziemu wyboru. Rzut karny dla Tottenhamu! Do piłki podszedł Rafael van der i z "wapna" zdobył wyrównującą bramkę. To jednak nie było ostatnie słowo podopiecznych Harry'ego Redknappa. W 86. minucie po rzucie wolnym van der Vaarta najwyżej w polu karnym wyskoczył Younes Kaboul i posłał piłkę głową do siatki. To było pierwsze zwycięstwo Tottenhamu na boisku Arsenalu w Premier League od maja 1993 roku. 17 lat "Koguty" musiały także czekać na wyjazdowe zwycięstwo w spotkaniu z kimś z "wielkiej czwórki". Inny stołeczny zespół - Chelsea, dopadła wyraźna zadyszka. Druga porażka z rzędu co prawda nie pozbawiła The Blues prowadzenia w tabeli Premier League, ale po przegranej 0-1 z Birmingham City, dogonił ją Manchester United. Obydwa zespoły maja po 28 punktów. Jedyną bramkę w meczu zdobył w 17. minucie Lee Bowyer. Do niespodziewanego zwycięstwa gospodarzy w dużej mierze przyczynił się ich bramkarz. Podopieczni Carlo Ancelottiego mieli dużą przewagę, ale nie potrafili pokonać świetnie spisującego się między słupkami Bena Fostera. "Czerwone Diabły" z kolei bez większych problemów pokonały Wigan Athletic 2-0. Manchester United miał nieco ułatwione zadanie, ponieważ po czerwonych kartkach dla Antolina Alcaraza i Hugo Rodallega gospodarze grali w przewadze dwóch zawodników przez większą część drugiej połowy. Po golach Patrice'a Evry tuż przed przerwą i Javiera Hernandeza, podopieczni Alexa Fergusona odnieśli siódme zwycięstwo w tym sezonie. Natomiast Bolton Wanderers, który niespodziewanie zajmuje czwartą pozycję w tabeli, rozbił na własnym boisku 5-1 Newcastle United. Kevin Davies w 18. minucie strzałem z rzutu karnego otworzył wynik spotkania, a tuż przed końcem meczu w ten sam sposób ustalił wynik końcowy. W pozostałych sobotnich spotkaniach Blackpool pokonał Wolverhampton 2-1, a West Bromwich Albion przegrało u siebie 0-3 ze Stoke City. Zobacz wyniki, strzelców goli i składy z 14. kolejki Premier League oraz tabelę