Po przegranym meczu z Blackburn (3-4) zawodników odpowiedzialnych za grę defensywną spotkała solidna krytyka. Piłkarze Arsenalu przez większą część spotkania dominowali nad rywalem, lecz niechlujna gra w obronie była główną przyczyną kolejnej klęski w tym sezonie. Szkolne błędy były wynikiem braku koncentracji i komunikacji w linii defensywnej. Przyznał to zresztą francuski menedżer. "Jest to trudne do wyjaśnienia. Ogólnie czuję, że stworzyliśmy mnóstwo okazji, nawet w drugiej połowie, ale to po prostu wyglądało tak jakby brakowało nam koncentracji. A przecież dobrze wiedzieliśmy, że zawodnicy Blackburn dobrze wykonują stałe fragmenty gry - analizował menedżer klubu z Emirates Stadium. Obrońcy "Kanonierów" tworzyli zbiór indywidualności we własnym polu karnym. Popełniali katastrofalne błędy w ustawieniu, które gospodarze z Ewood Park wręcz nie mogli zmarnować. Dość powiedzieć, że drużyna prowadzona przez Steve'a Keana w sobotnim pojedynku strzeliła więcej goli niż w poprzednich czterech ligowych potyczkach. "Nie tylko w defensywnie zagraliśmy niezbyt solidnie. My jednak nie możemy skupić się wyłącznie na grze defensywnej przez dziewięćdziesiąt minut, bo inaczej nie wygramy. Ważne, by nie tracić bramek w tak prosty sposób" - tłumaczył. Jeżeli Arsene Wenger nie wyciągnie odpowiednich wniosków, to z taką formą Arsenal może co najwyżej powalczyć o utrzymanie w krajowej elicie. System preferowany przez Francuza po prostu nie zdaje egzaminu. Grając w ustawieniu 4-3-3 każdy z zawodników musi wziąć na siebie znacznie większą odpowiedzialność w defensywie. Sympatycy londyńskiego klubu przed sezonem prowadzili mnóstwo rozważań na temat szans Arsenalu na zajęcia miejsce w pierwszej czwórce. Teraz kibice "The Gunners" również rozmawiają o czwórce, ale z dolnego rejonu tabeli. Jeżeli taktyka Wengera nie zmieni się, scenariusz przewidujący spadek do Championship może się ziścić. Osiem lat temu "Kanonierzy" potrafili zakończyć rozgrywki ligowe jako drużyna niepokonana. Sama nazwa Arsenal u rywali budziła olbrzymi respekt. Obecnie drużyna, w której występuje Wojciech Szczęsny, stała się dostarczycielem punktów. Boss "The Gunners" publicznie zapowiadał, że są przesłanki do lepszej gry. Tymczasem coraz częściej musi bronić się przed ostrzałem brytyjskich mediów. "Pogrzeb Wengera jest bliżej niż kiedykolwiek" - grzmią angielskie tabloidy, ale jego pozycja w klubie nadal wydaje się być zbyt mocna. Mimo kiepskich wyników, szkoleniowiec drużyny z północnego Londynu wciąż w swoim kręgu może znaleźć wielu zwolenników. Jednym z nich jest Rio Ferdinand. "Dziwię się, że po tym co Wenger zrobił dla Arsenalu, tak wielu z was chętnie by się go pozbyło" - napisał na swoim Twitterze obrońca Manchesteru United. Co ciekawe, czas działa na korzyść francuskiego szkoleniowca. Zawodnicy sprowadzeni rzutem na taśmę mogą bowiem potrzebować jeszcze pewnego okresu, aby w pełni zaaklimatyzować się w nowym zespole. Przypomnijmy, że w ostatnim tygodniu sierpnia do "Kanonierów" dołączyło pięciu nowych piłkarzy. I aż trzech z nich wystąpiło w ostatniej ligowej kolejce w wyjściowym składzie, a jak powszechnie wiadomo - rewolucje kadrowe w Arsenalu to zupełna nowość. We wtorek popularne "dzieciaki Wengera" będą miały pierwszą okazję do zmazania plany. W ramach rozgrywek Carling Cup podejmą u siebie Shrewsbury. Inny wynik niż zwycięstwo gospodarzy nie wchodzi w rachubę. Dorobek punktowy Arsenalu w ubiegłych latach po pierwszych pięciu kolejkach: 2011/2012 4 pkt. 2010/2011 11 pkt. 2009/2010 9 pkt. 2008/2009 12 pkt. 2007/2008 13 pkt. 2006/2007 8 pkt. 2005/2006 9 pkt. 2004/2005 15 pkt. 2003/2004 13 pkt. 2002/2003 11 pkt. 2001/2002 10 pkt. 2000/2001 8 pkt. 1999/2000 10 pkt. 1998/1999 7 pkt. 1997/1998 9 pkt. 1996/1997 8 pkt. 1995/1996 9 pkt. 1994/1995 5 pkt. 1993/1994 12 pkt. 1992/1993 9 pkt.