Prezes Realu Madryt Florentino Perez musi przełknąć kolejną wizerunkową porażkę. PSG odrzuciło ofertę 200 mln euro za Kyliana Mbappe ryzykując, że w czerwcu piłkarz opuści Park Książąt za darmo. To była największa transferowa opera mydlana tego lata. Media w Madrycie zapewniały, że 22-letni Francuz - "mroczny przedmiot pożądania" Królewskich na pewno wyląduje na Santiago Bernabeu. Odkąd PSG finansują Katarczycy łatwo się do niego przychodzi, ale odejść ciężej. Czy francuski "FC Hollywood", który nie liczy się z kasą, zatriumfuje wreszcie z Lidze Mistrzów z Leo Messim, Neymarem, Mbappe, Sergio Ramosem i innymi? Real i Barcelona zostają w tyle Transferem pocieszenia dla Realu jest 18-letni pomocnik Eduardo Camavinga sprowadzony ze Stade Rennais za 30 mln euro. To jednak inwestycja w przyszłość, klub potrzebuje wzmocnień natychmiast. Eden Hazard i Gareth Bale to tylko obciążenie dla Realu, który wszystkie siły rzucił do walki o Mbappe. I przegrał. A przecież jeszcze niedawno Perez miał piłkarzy jakich tylko chciał. Nazywano go "Królem Midasem", który zamienia w złoto wszystko czego się dotknie. Dziś królem rynku transferowego jest PSG z przepastną kasą rządu Kataru. To bohater jednostkowy w lidze francuskiej, w której część klubów wylądowało podczas pandemii na granicy bankructwa. Bohaterem zbiorowym jest Premier League - czyli od dawna najbogatsza, a teraz także najlepsza liga świata. Na nowych piłkarzy kluby angielskie wydały tego lata aż 1,351 mld euro. Najdrożsi są Jack Grealish (117,5 mln euro) i Romelu Lukaku (115 mln) sprowadzeni przez Manchester City i Chelsea. Tuż przed zamknięciem okna transferowego Chelsea zabrała z Atletico Madryt Saula Nigueza. Manchester United kupił trzech znakomitych graczy - Jadona Sancho, Cristiano Ronaldo i Raphaela Varane’a. Wydał prawie 150 mln euro i chce walczyć o odzyskanie utraconej wielkości. Jeszcze niedawno najbogatsze kluby świata - Real i Barca - poczuły siłę cudzych pieniędzy. Królewscy stracili tego lata parę stoperów Varane-Ramos. Barcelona tonie w długach, więc też głównie sprzedawała i oddawała piłkarzy (Messi, Griezmann itd). Wszystkie kluby La Liga wydały tego lata na transfery zaledwie 293 mln euro - najmniej z pięciu największych lig europejskich. Hiszpanie biją na alarm, bo Anglicy wykupują nawet ich zdolną młodzież. Pandemia dotknęła Primera Division tak mocno, że szefowie ligi sprzedali 11 procent udziałów, zadłużając 17 klubów pierwszoligowych i 21 drugoligowych na 50 lat. Z umowy z funduszem CVC wycofały się Real, Barcelona i Athletic Bilbao. Dlaczego pandemia i puste stadiony nie dotknęły tak mocno finansów klubów Premier League? Niektóre mają nieograniczone możliwości, jak Manchester City finansowany przez rząd Zjednoczonych Emiratów Arabskich, albo Chelsea - własność rosyjskiego oligarchy Romana Abramowicza. Poza tym kluby w Anglii dostają ogromne kwoty z praw do transmisji telewizyjnych. I to daje im finansową przewagę nad rywalami z innych krajów. Nieprzypadkowo w ostatnich trzech sezonach Ligi Mistrzów doszło dwa razy do bratobójczego finału angielskich zespołów. Czy letnie transfery sprawią, że różnica między Premier League i resztą Europy jeszcze się powiększy? Anglicy kontra reszta Europy Przed rokiem kluby hiszpańskie wydały na nowych graczy 420 mln euro. Widać, że pandemia pogłębia kryzys La Liga. Real i Barcelona wygrywały Ligę Mistrzów przez pięć lat (2014-2018). Dziś ani jedni, ani drudzy nie należą nawet do faworytów. W minionym sezonie przegrały wyścig o tytuł mistrza Hiszpanii. Wygrało Atletico, choć i jego notowania w Europie spadły. Czy realną opozycją dla Premier League pozostaną PSG i Bayern Monachium? Kluby Serie A wydały na nowych graczy tego lata 549 mln euro, ale najmocniejsze, czyli Juventus i Inter Mediolan, raczej się osłabiły. Ligę włoską opuścili dwaj najlepsi strzelcy poprzedniego sezonu - CR7 (Juve) i Lukaku (Inter). Włosi wygrali Euro 2020, ale ich kluby tkwią w przeciętności. W ostatnich czterech sezonach do półfinału Ligi Mistrzów dotarł zaledwie jeden zespół z Serie A - Roma w 2018 roku. Miniona edycja rozgrywek była dla Italii fatalna. W 1/8 finału odpadły wszystkie włoskie kluby. Ligue 1 i Bundesliga mają po jednym zespole zdolnym do rywalizacji z Anglikami. Kluby francuskie wydały tego lata na transfery 356 mln euro, niemieckie 416 mln. Aktywny na rynku był RB Lipsk (zatrudnił piłkarzy za 107 mln euro), ale on kupował głównie za pieniądze Bayernu, który odebrał mu trenera Juliana Nagelsmanna (25 mln euro), Deyota Upamecano (42,5 mln) i Marcela Sabitzera (15 mln). Borussia Dortmund sprzedała graczy za 108 mln (Sancho 85 mln), kupiła za 45 mln, a jej największym osiągnięciem było zatrzymanie jeszcze na kolejny sezon Erlinga Haalanda. Latem 2022 roku fenomenalny Norweg z pewnością odejdzie. Pandemia sprawia więc, że w europejskiej piłce dochodzi do jeszcze wyraźniejszych podziałów na biednych i bogatych. Na polu transferowym mieliśmy latem mecz Anglia kontra reszta świata. Tak samo będzie pewnie na boisku. Dariusz Wołowski