Problemy nie opuszczają w tym sezonie Tottenhamu Hotspur. "Koguty" bardzo szybko odpadły zarówno z rozgrywek o puchar ligi angielskiej, jak i puchar Anglii. Na skutek fatalnej ubiegłej kampanii próżno szukać ich w tej edycji europejskich pucharów, co dla ambicji działaczy było poważnym ciosem. W roli "ratownika" zatrudniono latem Ange Postecoglou, który wyciągnął nieco drużynę. Ale to wciąż za mało. Właściciel Tottenhamu usłyszał wyrok. Prokuratura tym razem pobłażliwa Największym wyzwaniem dla Tottenhamu na ten sezon jest awans do europejskich pucharów, najlepiej naturalnie do Ligi Mistrzów. Cel jest na wyciągnięcie ręki, ale wciąż nieuchwytny. W ostatnich dniach klub z Londynu otrzymał poważny cios, o którym głośno było w tamtejszych mediach. Właścicielem klubu jest obecnie brytyjska firma inwestycyjna, ENIC Group, a na jej czele stoi miliarder Joe Lewis. W latach 2019-21 dopuścił się on przestępstwa, za które otrzymał wyrok. Ustalono, że biznesmen przekazywał bliskim poufne informacje na temat firm, w które inwestował. Ci wykorzystali to na giełdzie, co pozwoliło im się porządnie wzbogacić. Niewidzialna ręka sprawiedliwości dosięgnęła jednak 87-latka. W styczniu Lewis przyznał się do trzech stawianych mu zarzutów, a w ostatnich dniach odbył się jego proces. Prawnicy działacza w sądzie wyrazili oburzenie, że ich klient w podeszłym wieku został zmuszony do podróży do Stanów Zjednoczonych, aby odpowiadać za swoje przewinienia. Działania prokuratury określili jako "wstyd i upokorzenie" dla 87-latka. Ta poszła im jednak poniekąd na rękę. Brytyjczycy bezlitośnie o polskich kibicach. "Brutale". Ostrzegają przed Euro 2024 Miliarder uniknął więzienia. Musi zapłacić jednak milionową karę Uznano, że z uwagi na podeszły wiek Lewis nie powinien trafić do więzienia, a jego wyrok został złagodzony do trzech lat pozbawienia wolności w zawieszeniu. Na tym jednak nie koniec. Został on zobligowany do opłacenia kary w wysokości 5 milionów dolarów. - Zarobił miliardy dolarów, a potem i tak zdecydował się wykorzystać poufne informacje. Bez względu an to, kim jesteś, nie wolno "handlować" tak ważnymi i wrażliwymi danymi - podkreślił oskarżyciel, Jason Richman. Na całe szczęście dla Tottenhamu, Joe Lewis nie trafił do zakładu karnego. Gdyby tak się stało, zachwiałoby to z pewnością podstawami funkcjonowania klubu, który walczy wciąż o europejskie puchary.