Gdyby tradycji miało stać się zadość, to ostatniego lata bylibyśmy świadkami kolejnego już mundialu - tym razem jednak mistrzostwa świata, odbywające się w Katarze, zostały zaplanowane na przełom listopada i grudnia, w związku z czym piłkarski sezon ogórkowy trwał dłużej. Nikogo więc specjalnie nie dziwiło, że Cristiano Ronaldo - jak niemal co roku - stał się na pewien czas celem różnych spekulacji transferowych. Te zapewne szybko przemknęłyby przez europejskie media i po paru tygodniach każdy zapomniałby o sprawie - tyle tylko, że na początku lipca gruchnęła informacja, w myśl której... Ronaldo sam miał poprosić o transfer zarząd Manchesteru United. A to zupełnie zmieniało postać rzeczy i uruchomiło karuzelę, która w zasadzie do dziś tylko leciutko straciła na swojej prędkości. Początkowo "Czerwone Diabły" twardo zaprzeczały, że sprzedaż Portugalczyka w ogóle wchodzi w grę - z czasem było oczywiste, że agent piłkarza, Jorge Mendes, otwarcie rozmawia z różnymi drużynami i naprawdę robi wszystko, by jego podopieczny jak najszybciej opuścił Old Trafford, bez wątpienia już raz na zawsze. A miało być naprawdę pięknie - i do pewnego momentu było. Cristiano Ronaldo jak za dawnych lat. Oczarował Old Trafford, a potem... Na końcu sezonu 2020/2021 Cristiano Ronaldo mógł się pochwalić 29 golami w Serie A, które pozwoliły mu sięgnąć po raz kolejny w karierze po koronę ligowego króla strzelców. Jednocześnie zdobył wraz z Juventusem Puchar Włoch, natomiast mistrzostwo było dla "Bianconerich" poza zasięgiem - Inter był wówczas zupełnie poza konkurencją. Mimo to takie rezultaty, zwłaszcza jak na 36-letniego zawodnika, były więcej, niż zadowalające. "Cris" jednak i tak uznał, że czas zmienić otoczenie i poszukać nowych wyzwań. Po - w zasadzie dosyć krótkim - zamieszaniu doszło do wydarzenia, które jeszcze nie tak dawno mogło wydawać się abstrakcyjne: Ronaldo po 12 latach przerwy zameldował się ponownie na Old Trafford, podpisując dwuletni kontrakt z Manchesterem United. Kibice "Czerwonych Diabłów" naturalnie popadli w euforię, a nowa-stara gwiazda nie dała zresztą temu entuzjazmowi opadać. 11 września 2021 r., w swoim pierwszym meczu po powrocie, "CR7" zdobył dwie bramki i przyczynił się do efektownego triumfu MU nad Newcastle United - po ostatnim gwizdku było 4-1 dla dwudziestokrotnych mistrzów Anglii. Potem dwa kolejne gole w dwóch następnych potyczkach i... potem już z górki. 24 bramki w całej kampanii, w tym sześć w Lidze Mistrzów oraz trzecie miejsce w tabeli strzeleckiej Premier League - taki był dorobek zawodnika z Madery. Jednakże liczby na papierze to jedno, a żywa gra to drugie - na boisku widać było wyraźnie, że choć opaska kapitańska nie znajdowała się na ramieniu Portugalczyka, to właśnie on jest prawdziwym liderem drużyny, który w najbardziej dramatycznych momentach był w stanie samemu ciągnąć grę United. To z jednej strony nie zaskakiwało - z drugiej zaś było też przyczynkiem do krytyki, w myśl której pięciokrotny zdobywca Złotej Piłki przyćmiewał i "dusił" innych graczy, bo spora część gry ofensywnej była ustawiana pod niego. Niemniej Cristiano Ronaldo miał wówczas niemal wszystko, co sprawiało, że gwiazda futbolu może czuć się komfortowo - przychylność zarządu i kibiców, pewność gry w pierwszym składzie i bajecznie wysokie zarobki, najwyższe w drużynie i wynoszące około pół miliona funtów tygodniowo. Co więc takiego się stało, że ikona piłki nożnej została zrzucona z piedestału - i to na własne życzenie? By odpowiedzieć sobie na to pytanie, trzeba przede wszystkim spojrzeć szerzej, niż na sytuację samego Ronaldo - a konkretnie na sytuację całego Manchesteru United. Ta zaś tylko i wyłącznie komplikowała się w ciągu ostatniego roku. Manchester United, czyli ciągły plac budowy W listopadzie 2021 swoje stanowisko stracił Ole Gunnar Solskjaer - stery tymczasowo przejął jego dotychczasowy asystent Michael Carrick, a następnie pozycję menedżera objął Ralf Rangnick - od początku było jednak wiadomo, że to będzie tylko tymczasowe rozwiązanie. Niemiec miał uporządkować grę klubu (co wyszło co najwyżej przeciętnie) oraz wypunktować wszystkie problemy, które należy pilnie rozwiązać przed następnym sezonem (tu Rangnick wykazał się sporą aktywnością). Niemniej - w takich warunkach trudno o zbudowanie czegokolwiek. United zajęli szóste miejsce w Premier League, a Ligi Mistrzów nie zawojowali, odpadając w 1/8 finału po porażce w dwumeczu z Atletico Madryt. Jednocześnie było oczywiste, że o Champions League mogą na najbliższy czas zapomnieć i to, jak się zdaje, było pierwszą kostką domina, która runęła uruchamiając reakcję łańcuchową w związku z Ronaldo. To, czego portugalskiemu napastnikowi na pewno nie można odmówić, to ogrom ambicji - 37-latek od zawsze dążył do tego, by wspiąć się na sportowy szczyt, a gdy się tam już umiejscowił, to robił wszystko, by na nim pozostać. Gdy więc wyszło na jaw, że chce opuścić ekipę z Old Trafford, brytyjskie media od razu wskazały na fakt braku gry w LM jako kluczowy czynnik, który pchnął futbolistę do tak drastycznego działania. Rozbrat z Champions League - pierwszy od niepamiętnych czasów - to była jednak dla Ronaldo do pewnego stopnia sportowa degradacja. To oczywiście nie było jednak wszystko - Portugalczyk bowiem miał być nie tylko zniechęcony obecnym położeniem "Czerwonych Diabłów", ale i również brakiem zdecydowanej reakcji ze strony włodarzy klubu. United do połowy lipca postarali się o "zaledwie" dwa nowe wzmocnienia i ściągnęły Tyrella Malacię oraz - w ramach wolnego transferu - Christiana Eriksena. To według Ronaldo miało być zdecydowanie za mało i stanowić zapowiedź dalszego marazmu - choć warto nadmienić, że potem do drużyny, będącej już pod sterami Erika ten Haga, dołączyli też Lisandro Martinez, Casemiro i Antony. Kolejna sprawa to pewien paradoks - z jednej strony Cristiano Ronaldo bowiem wydaje się być graczem, który wręcz pragnie nieść na swoich barkach jak największy ciężar gry, z drugiej zaś tym razem uznał, że jednak zbyt dużo odpowiedzialności spada właśnie na niego - także odpowiedzialności za odnoszone porażki. Czy ciążył mu przy tym na sercu brak funkcji kapitana, przypisanej - mimo wszystko dosyć kontrowersyjnie - do Harry’ego Maguire’a? To nie było chyba clou tej sprawy, choć na Wyspach sporo mówiło się o tym, że obaj panowie mieli rywalizować o opaskę, dzieląc jednocześnie szatnię. Te wszystkie elementy budują obraz piłkarza, który przybył do drużyny wicemistrzów Anglii na co najmniej dwa lata, a który już po roku doszedł do wniosku, że niezależnie od swojej gry ambicje jego i drużyny nie zbiegną się w jednym punkcie. Wówczas zaczęło się... widowisko. Od Tajlandii po Tottenham, czyli Ronaldo "wychodzi z drużyny" Ostatniego lata najpierw pojawiła się wieść o prośbie Ronaldo o transfer, a potem sam zainteresowany... zniknął. Przestał pojawiać się na treningach swojego zespołu - i to już był bardzo interesujący sygnał, choć zarząd "Czerwonych Diabłów" stwierdził, że wszystko działo się w porozumieniu z nim, a powodem absencji futbolisty są "sprawy rodzinne", które pozostały owiane całkowitą tajemnicą aż do teraz. W świecie piłki nie jest czymś niespotykanym wyłączenie danego piłkarza ze składu meczowego, jeśli wokół niego zbytnio narosną różne plotki transferowe lub wręcz jest o krok od zmiany klubu. Wyłączenie z treningów to jednak mniej spotykany schemat działania. To byłoby jednak do wybronienia, gdyby nie fakt, że Ronaldo... nie wyleciał na azjatycko-australijskie tournée United, czyli nie wziął udziału w kluczowej części okresu przygotowawczego. Powrócił dopiero na ostatni sparing, rozgrywany już na Old Trafford, z Rayo Vallecano. Rozegrał 45 minut i nie wyróżnił się przesadnie swoją grą, a potem... stał się rezerwowym, a więc przyjął rolę, która jeszcze kilka tygodni wcześniej zdawała się być niewyobrażalna. Jednocześnie nie znalazł sobie nowego pracodawcy, bo albo był dla potencjalnych kupców za drogi, albo zostawał uznany za kogoś, kto może za bardzo namieszać w szatni. Niektóre opcje sam też miał odrzucić. Nastał stan przedziwnego zawieszenia, w którym z jednej strony "CR7" grzał ławkę, z drugiej dalej był (wizerunkowo) największą gwiazdą MU. A potem nadszedł mecz z Tottenhamem. 19 października na Old Trafford "Czerwone Diabły" wygrywały już 2-0, gdy stadionowy zegar niemalże wybijał 90. minutę. Nim jeszcze zabrzmiał końcowy gwizdek, Cristiano Ronaldo podniósł się z ławki rezerwowych, na której spędził całe spotkanie i w zasadzie bez słowa zszedł do tunelu, nie oglądając się zupełnie na nikogo. Według kilku źródeł piłkarz w ogóle wyjechał wówczas spod obiektu, a co więcej... miał w zasadzie za moment wchodzić na boisko, ale odmówił dokonania zmiany. To był już mocny skandal - Erik ten Hag początkowo odłożył skomentowanie tego zachowania, bo chciał, by jego zespół w spokoju poświętował swój triumf, ale już kolejnego dnia było jasne, że Ronaldo będzie ukarany - po pierwsze odsunięciem od składu na mecz z Chelsea, również przecież prestiżowy, a po drugie, już mniej oficjalnie, grzywną w wysokości miliona funtów. Gwiazdor we wpisie na Instagramie przyznał, że poniosły go emocje, ale w klubie wszyscy - zresztą zgodnie z jego nazwą - powinni pozostać zjednoczeni i wkrótce znów będzie grać. W tym momencie jest już jasne, że nie ma żadnego odwrotu - przedłużenie wygasającego w czerwcu 2023 roku kontraktu z Portugalczykiem ma bliskie zeru szanse na zrealizowanie, z drugiej zaś strony jego odejście już w styczniu na razie nie wydaje się prawdopodobne. W klubie zarzekają się, że chcą, by futbolista wypełnił swój kontrakt do końca - trudno się dziwić, bo jednak całkowita rezygnacja z jego umiejętności to trudny do podjęcia krok. Z drugiej strony jednostronne zerwanie kontraktu nie wchodzi w grę, bo związane by było ze sporą odprawą dla "Crisa". Wygląda więc na to, że najprawdopodobniej za parę miesięcy gracz zostanie wolnym agentem. Jakie drzwi jednak się przed nim wtedy otworzą? Cristiano Ronaldo wciąż w Europie? W teorii opcji przed Cristiano Ronaldo jest bez liku - nie bez przyczyny był on ostatnio przecież łączony z tyloma drużynami. Nie bez przyczyny jednak również został odrzucony przez kilka klubów - co ciekawe jednak w paru przypadkach zainteresowanie Portugalczykiem może powrócić niczym bumerang. Jest - raczej niewielka - szansa, że "CR7" pozostanie w Anglii. Ostatnio był przypisywany do Arsenalu, ale Mikel Arteta miał zupełnie nie widzieć go w swoim systemie, więc o "Kanonierach" można zapomnieć. Podobno o napastnika pytało też Newcastle United - i to jest bardziej prawdopodobne, bo "Sroki" od czasu przejęcia przez konsorcjum pod wodzą Saudyjczyków na brak funtów nie narzekają, więc mogłyby przy tym wszystkim sprostać niemałym wymaganiom finansowym zawodnika. Najciekawszym wariantem jest jednak... Chelsea. O przenosinach do "The Blues" mówiło się tak naprawdę najwięcej - ostatecznie jednak cały plan spalił oczywiście na panewce, po czasie jednak wypłynęły bardzo interesujące informacje. Otóż wychodzi na to, że nowy właściciel Chelsea, Todd Boehly, bardzo pragnął transferu Ronaldo, chcąc zapewne z dużym przytupem rozpocząć swoje rządy pod względem transferów. Silne weto miał wówczas jednak zgłosić ówczesny szkoleniowiec zespołu ze Stamford Bridge, Thomas Tuchel. Panowie się mocno poróżnili i miał to być jeden z czynników, który potem doprowadził w końcu do... mimo wszystko niespodziewanego zwolnienia Niemca. Czy jednak "Cris" zdecyduje się zadać taki cios kibicom United? Wydaje się, że nie - to byłoby zupełne rozmienienie na drobne swojej legendy przy Sir Matt Busby Way, a korzyści z takiego ruchu byłyby niewspółmierne. Co więc jest alternatywą? Kolejne wielkie powroty, np. do słonecznej Italii. Tutaj jednak warto zaznaczyć, że nie chodzi o ponowne zjawienie się w Turynie w koszulce Juventusu - choć i takie domysły się pojawiały - ale o dołączenie do Napoli. "Azurri" obecnie zaliczają świetny sezon, mają mocny skład i zakontraktowanie Ronaldo byłoby dla kibiców z Neapolu swoistą perłą w koronie. Włoski klub mimo wszystko ubiegłego lata nie podjął się konkretnych kroków w sprawie "Crisa". Inny powrót - do Realu Madryt - można od razu wykluczyć, bowiem "Królewscy" nawet przez moment nie rozważali takiego rozwiązania. Od czasu odejścia Ronaldo zresztą mocno rozkwitł Karim Benzema, a sadzanie go na ławce kosztem obecnego (wciąż) gracza United byłoby zupełnie bezsensowne. Skrzydła zresztą "Los Blancos" również mają obsadzone. Za Cristiano tęsknią jednak na pewno w jego ojczyźnie. Matka piłkarza, Maria Dolores dos Santos Aveiro, od lat niezmiennie pozostaje wierną kibicką lizbońskiego Sportingu i otwarcie mówi o tym, że namawia swojego syna do ponownego noszenia biało-zielonych barw słynnych "Lwów". Ekipa ze stolicy Portugalii pod wodzą trenera Rubena Amorima stała się naprawdę poukładaną drużyną, która na pewno nie będzie odstępować kroku Benfice i Porto, a udział w Champions League wydaje się dla niej musem. Primeira Liga to jednak mimo wszystko nie są topowe europejskie rozgrywki. Czy to już czas na tego typu emeryturę dla Ronaldo? Gdyby napastnik chciał już pewnym krokiem zmierzać do odwieszenia swoich butów na kołek, to być może dużo korzystniejsze byłoby dla niego miejsce, w którym przynajmniej zgarnąłby jeszcze przy okazji sporo pieniędzy - np. Arabia Saudyjska, skąd również pojawiły się zapytania o piłkarza. Łączono go z Al-Shabab czy Al-Hilal (który notabene ma oficjalnie obecnie nałożony na siebie zakaz transferowy), natomiast "Cris" odmówił, uznając, że byłoby to wypadnięcie zupełnie poza futbol na światowym poziomie. Saudyjczycy jednak nie mają zamiaru się poddawać i chcą go dalej kusić... "CR7": Od Manchesteru United do... United States? Jest jeszcze jeden dalszy zakątek, gdzie 37-latek mógłby znaleźć nowego pracodawcę. Tym miejscem są Stany Zjednoczone, do których "był wysyłany" jeszcze w zasadzie w czasach, gdy nosił się z zamiarem rozstania z Realem Madryt. Tam mógłby dołączyć do drużyny, w której swoje palce macza inna legenda "Czerwonych Diabłów" - David Beckham - a konkretnie w Interze Miami. Gdyby jednak pomysł wyprowadzki na Florydę nie przypadł mu do gustu, to równie interesującym regionem wydaje się także słoneczna Kalifornia, gdzie podobno Los Angeles Galaxy i Los Angeles FC uważnie śledzą jego sytuację. Wydaje się, że USA byłyby najbardziej kompromisowym rozwiązaniem ze wszystkich - Cristiano Ronaldo za oceanem dobrze by zarobił, pograłby na nienajgorszym poziomie, w otoczeniu znanych na "Starym Kontynencie" piłkarzy (Inter - Kieran Gibbs, Galaxy - Chicharito i Riqui Puig, LAFC - Chiellini i Bale), a do tego miałby szansę na dalszy rozwój własnej marki jako piłkarza, bowiem w Stanach na pewno otrzymałby dodatkowo spore kontrakty reklamowe. Gdzieś Ronaldo z całą pewnością za parę miesięcy wyląduje - pytanie tylko, czy jego zagranie va banque i pójście na starcie z Manchesterem United nie okaże się najbardziej trefną decyzją w jego karierze. Jeśli skończy gdzieś poza czołową piątką europejskich lig (Anglia, Niemcy, Włochy, Hiszpania, Francja - kolejność losowa), to będzie oznaczało, że zupełne minął się ze swoim głównym celem, którym była dalsza walka o najwyższe laury w wieku, w którym wielu jego kolegów po fachu już od dawna znajduje się na emeryturze. Pozostanie tylko pewna rysa na wizerunku i wciąż niespełnione ambicje...