Nasz artykuł sprzed tygodnia odbił się sporym echem. Przypomnijmy, że opisywaliśmy w nim sytuację klubu, który zajmuje ostatnie miejsce w III lidze - Concordii Elbląg. Klub z województwa warmińsko-mazurskiego nawiedziła w rundzie jesiennej prawdziwa plaga nieszczęść. Najpierw okazało się, że ukraińscy piłkarze, którzy grali dla Concordii tak naprawdę zajmowali się zakładami bukmacherskimi, stąd przedziwne rzuty karne dyktowane przeciw elbląskiemu klubowi. Ciężko wygrać mecz w siedmiu czy ośmiu na jedenastu. Według naszych informacji po głośnym artykule TVP Sport, sprawą która nie ogranicza się do klubu z Elbląga, zajął się już Adam Gilarski, rzecznik dyscyplinarny PZPN. Już po zakończeniu rundy za pośrednictwem mediów społecznościowych głośna stała się sprawa japońskiego piłkarza, Yudai Miyamoto, który domagał się zaległych wynagrodzeń od Concordii. Piłkarz na twitterze pisał o kwocie 5 tysięcy złotych. Minęło kilka dni i zniecierpliwiona publika doczekała się odpowiedzi ze strony klubu, który oświadczył, że: "nie posiada żadnych zobowiązań i zaległości finansowych wobec zawodnika Yudai Miyamoto" i zapowiedział reakcję na wpisy Miyamoto i wkroczenie na drogę prawną, nie pozostając "obojętnym wobec szkalowania i oczerniania Concordii w internecie". W oświadczeniu czytamy: "Po meczu 15. kolejki III ligi z Pilicą Białobrzegi zawodnik wyjechał z Elbląga na 10 dni, w tym czasie nie stawiał się na treningach oraz nie pojechał na mecz wyjazdowy do Zambrowa w 16. kolejce. W konsekwencji decyzją Zarządu zawodnik został zawieszony. Nieprofesjonalnych zachowań klub mógłby przytoczyć jeszcze wiele. Przykładem może być sytuacja z jednego z treningów, podczas którego Miyamoto pobił jednego z młodszych kolegów na boisku, łapiąc go za szyję i dusząc" - czytamy w oświadczeniu. Kolejny przykład. Przed meczem w Radomiu z Bronią, gdy Miyamoto dowiedział się, że nie wyjdzie w pierwszym składzie, zaczął kopać i niszczyć sprzęt sportowy przy ławce rezerwowych. Czy tak zachowuje się profesjonalny zawodnik na kontrakcie?" - pyta retorycznie Concordia Elbląg. Zawodnik zaprzecza tym oskarżeniom i sam szykuje się do batalii sądowej, a w międzyczasie napisał na twitterze: "Były momenty w trakcie sezonu, kiedy nie mogłem nawet kupić jedzenia, ponieważ klub nie chciał mi zapłacić. Czy potrafisz zrozumieć ból i rozpacz wynikającą z braku możliwości zakupu żywności w obcym kraju?". Sprawę będziemy śledzić z zainteresowaniem. Maciej Słomiński, INTERIA