Polskie skoki do wody przeżywają najpiękniejsze chwile w historii. Najpierw po srebrny medal mistrzostw Europy w pływaniu sięgnęła Aleksandra Błażowska w rywalizacji z jednometrowej trampoliny. To był największy sukces polskich skoków do wody w historii. Nie przetrwał on jednak długo. Dwa dni później wyczyn koleżanki z kadry poprawił Andrzej Rzeszutek. 32-latek został bowiem pierwszym historii Polski mistrzem Europy w skokach do wody. Triumfował on w rywalizacji z jednometrowej trampoliny. Czwarty w tych zawodach był Kacper Lesiak. Znakomity występ polskich skoczków. Złoto zapewniła ostatnia próba Te sukcesy Polaków zaskoczyły wszystkich Rzeszutek po złoto sięgnął w ostatniej kolejce skoków. Z kolei Lesiak stracił w niej medal. Do mistrzostw Europy w Belgradzie Polska miała w dorobku tylko jeden medal w historii w skokach do wody. Jego autorem był Jerzy Kowalewski, który w 1966 roku podczas czempionatu w Utrechcie stanął na podium w skokach do wody z wieży 10-metrowej. Nie ma co ukrywać, że sukcesy Polaków w Belgradzie zaskoczyły wszystkich. Po części także naszych zawodników. Błażowska nigdy wcześniej nie wystąpiła w finale seniorskiej imprezy, a tym razem sięgnęła po medal. Rzeszutek z kolei liczył na walkę o medale, ale złoto również jest dla niego dużym zaskoczeniem. - Razem z Kacprem byliśmy przygotowani na to, że będziemy w Belgradzie walczyć o medale. Nie byłem jednak do samego końca przekonany, że uda się sięgnąć po złoto. Nie ukrywam, że po ostatnim skoku konkursu, jaki oddawał Matteo Santoro, byłem zaskoczony, bo to ja zostałem mistrzem Europy - powiedział Rzeszutek w rozmowie z Interia Sport. Rzeszutek ma już 32 lata, ale dopiero teraz odniósł sukces w gronie seniorów. W przeszłości zdobywał medale mistrzostw Europy juniorów. Występował też w seniorskich finałach mistrzostw świata i Europy. - Moja kariera zbliża się już do końca. Na pewno będę chciał startować w kolejnym roku, a potem będę pewnie podejmował decyzję z roku na roku. Zobaczę, na co mnie będzie stać. Ten złoty medal jest dla mnie wielką nagrodą za te wszystkie lata ciężkiej pracy - przyznał zawodnik Klubu Sportów Wodnych Stal Rzeszów. Bez dwóch zdań to sukcesów polskich skoczków, jakich nie było do tej pory, przyczynił się nowy basen w Rzeszowie, ale też zatrudnienie niemieckiego szkoleniowca Borisa Rozenberga, który ma na koncie wiele sukcesów z niemieckimi zawodnikami. - Miałem w swojej seniorskiej karierze dobrą formę. To był 2015 rok. Chwilę później zamknięto nam basen w Rzeszowie. Jeden rok pracowaliśmy na prowizorycznym obiekcie. Tam mieliśmy jednak możliwość treningu przez jedynie 1,5 godziny dziennie. To było zdecydowanie za mało. Potem przeprowadziliśmy się na wiele miesięcy do Łodzi, gdzie żyliśmy w jak na wiecznie trwającym obozie sportowym. Wszystko było tam podporządkowane sportowi, ale zmęczyło nas straszliwie psychicznie. To był trudny czas. Odkąd wróciłem do Rzeszowa, jest o wiele lepiej. Do tego wiele wniósł trener Boris Rozenberg. Dzięki niemu weszliśmy na poziom sportowy. Wiele dało usystematyzowanie procesu treningowego - tłumaczył Rzeszutek. Nasz skoczek do wody nie żałuje, że tak się to wszystko potoczyło. To - jak powiedział - jest już przeszłość, której i tak się nie zmieni. - Dzisiaj jestem to, gdzie jestem i wykorzystuję swój potencjał. Pewnie, że fajnie byłoby, gdybyśmy mieli wcześniej takie możliwości, jak teraz. Może skorzystają na tym obecni juniorzy - przyznał. - Jeszcze niedawno sam uśmiechnąłbym się pod nosem, gdyby ktoś powiedział Andrzej Rzeszutek mistrzem Europy. Teraz to jednak prawda. Ostatnie miesiące wskazywały jednak na to, że będziemy się bić o medale. Nie było zatem tak, że nie spodziewałem się sukcesu, ale na pewno nie aż takiego - dodał. Rzeszutek ma już pomysł na przyszłość. Tę po karierze. Już teraz prowadzi grupę dzieciaków w skokach do wody, więc temu będzie się chciał poświęcić. Ma kogo podpatrywać, bo trener Rozenberg to autorytet w tym sporcie. Skandaliczna decyzja "wyrzuciła" go z igrzysk Rzeszutek nigdy nie dostąpił występu w igrzyskach olimpijskich. Najbliżej był w 2016 roku. Polak uzyskał wówczas kwalifikację, co ogłosił nawet związek i jego trenerzy. Rzeszowianin nie znalazł się jednak na oficjalnej liście nominowanych do startu w imprezie. Na igrzyska w 2016 roku miało pojechać 34 zawodników, ostatecznie było ich 29. Rzeszutkowi zabrakło jednej lokaty, by pojechać na igrzyska do Brazylii. Trenerzy Polaka byli zszokowani sytuacją, podobnie jak sam zawodnik. Skoki do wody uprawia od szóstego roku życia. - To nie do końca był mój pomysł. Rodzice, kiedy miałem sześć lat, zapisali mnie do sekcji skoków do wody w Rzeszowie. Ten sport mi się jednak spodobał i postanowiłem dalej go uprawiać - tłumaczył.