IAR: Jak podsumuje pan mistrzostwa? Piotr Gęgotek: - Trzy medale dla Polaków, ta liczba cieszy, bo tyle zakładaliśmy i na tyle liczyliśmy. Na pewno zaskoczeniem był Janek Świtkowski, liczyliśmy za to na więcej na 100 m delfinem. Ale trzy medale są świetnym prognostykiem przed igrzyskami w Rio. Wrócę jeszcze na chwilę do Radka Kawęckiego, bo on był rozczarowany srebrnym medalem. - Medal zdobyty na mistrzostwach świata, czy igrzyskach olimpijskich zawsze musi cieszyć. Bez względu na to, jakiego jest koloru. Musiałby znacznie poprawić rekord życiowy żeby zdobyć złoto, a przecież jego "życiówka" to jednocześnie rekord Europy. Uważam, że wykonuje świetną robotę i jest na dobrej drodze, żeby zdobyć pierwszy, upragniony medal w Rio. Jakby pan w takim razie podsumował występ naszych pływaczek? Wiadomo, że męska kadra jest teraz mocniejsza i po ich występach możemy spodziewać się więcej, ale wydaje się, że panie też spisały się bardzo dobrze. - Sprawiły bardzo miłe zaskoczenie, pierwsza sztafeta (4 x 100 m st. dow. przyp. red.) od razu zdobyła kwalifikację olimpijską zajmując dwunaste miejsce. Nie przypominam sobie, kiedy żeńska sztafeta wywalczyła awans na igrzyska olimpijskich z mistrzostw świata. Świetny występ dziewczyn, należą im się wielkie gratulacje. Jeśli chodzi o sztafetę stylem zmiennym, to pobiła rekord Polski. I to taki, który miał już dziesięć lat, a został ustanowiony przez m.in. Otylię Jędrzejczak, Beatę Kamińską, która była przecież mistrzynią Europy i Paulinę Barzycką, czwartą zawodniczkę IO ( Ateny 2004 przyp. red.). Fantastyczny wyścig dziewczyn, zasłużyły na brawa. Za to męskie sztafety nie tylko wywalczyły awans na igrzyska, ale także pływały w finałach. - Musimy się pochwalić. Oprócz Rosjan jesteśmy jedyną ekipą, która wystartowała we wszystkich finałach męskich sztafet. I trzeba to uznać za duże osiągnięcie. Do tej pory, z tego co ja pamiętam, maksymalnie jednej sztafecie udawało się wystartować w finałach MŚ. A gdyby nie to, że Węgrzy zostali zdyskwalifikowani w sztafecie zmiennej i zamiast nich awansowali Rosjanie, to bylibyśmy jedyną drużyną we wszystkich finałach. To jakby nas pan teraz umiejscowił w świecie? Dużo rekordów krajowych, dużo życiowych, trzy medale, dużo finałów i co to tak naprawdę oznacza? - Jesteśmy na bardzo dobrej drodze, żeby walczyć o wysokie lokaty w Rio. Trzy medale, to tak jak na poprzednich MŚ, chociaż nie tego samego koloru. Musimy sobie jednak uświadomić, że poziom w światowym pływaniu bardzo się podniósł. Bardzo pozytywne było to, że wszyscy nasi pływacy chwalili sposób przygotowań i atmosferę w kadrze. A czternaście rekordów Polski, jakie tu ustanowili, tylko to potwierdzają. - Wszyscy to zauważyli. Nie tylko zawodnicy i trenerzy, ale także trenerzy innych ekip. Przychodzą, gratulują i starają się dowiedzieć, w jaki sposób w tak krótkim czasie zrobiliśmy tak duży postęp i stajemy się jedną z potęg w pływaniu na świecie. Pływaliśmy w większej liczbie finałów niż Francuzi, Brazylijczycy, Włosi czy Hiszpanie. Tylko o jeden finał więcej od nas mieli Japończycy. Rosjanie są na tym samym poziomie i zdobyli tylko o jeden medal więcej od nas. Mistrzostwa miały być też sprawdzianem przed igrzyskami w Rio także pod kątem przygotowań. - Rzeczywiście testowaliśmy tutaj plan przygotowań, rozplanowanie zgrupowań i startów kontrolnych. Od stycznia mocno współpracowaliśmy też z Instytutem Sportu. Przeprowadziliśmy wiele szczegółowych badań krwi, badań wydolnościowych i to na pewno pomoże nam w przyszłym roku. Jesteśmy pełni nadziei i trzymamy kciuki za zawodników. Rozmawiał Michał Gąsiorowski