Od jakiegoś czasu Lia Thomas stała się twarzą w debacie o transpłciowych sportowcach. Amerykańska pływaczka w marcu zwyciężyła w akademickich mistrzostwach USA w Atlancie na dystansie 500 jardów stylem dowolnym. Po swoim kolejnym sukcesie nie uniknęła komentarzy sprzeciwu. Nie wszystkim bowiem spodobało się, że Thomas rywalizowała z innymi kobietami. Teraz w rozmowie z ABC sportsmenka postanowiła opowiedzieć o sobie i swoim pływaniu. Przyznała między innymi, że "transpłciowe kobiety nie stanowią zagrożenia dla kobiecego sportu". Lia Thomas o trudnych chwilach Już wcześniej Amerykanka mówiła, że przejście do kobiecego sportu wiązało się dla niej z dużym obciążeniem i postawiło dalszą karierę pod znakiem zapytania. Pierwsze lata studiów na Uniwersytecie Pensylwanii wpędzały ją w depresję. Naukę na uczelni rozpoczęła w 2017 roku, dołączając do męskiej drużyny pływackiej. Czytaj też: Australia przejmuje MŚ od Rosjan "Nie byłam pewna, czy będę mogła dalej pływać i uprawiać sport, który kocham" - wyznała sportsmenka, która na terapię hormonalną zdecydowała się na drugim roku studiów. Transpłciowa pływaczka szczerze o zmianie Thomas dodała, że bardzo szybko zaczęła zmieniać się mentalnie i fizycznie. Po roku mogła dołączyć do kobiecej drużyny. "Straciłam masę mięśniową. Stałam się dużo słabsza i wolniejsza w wodzie" - przyznała Thomas. Kobieta dodała, że nie potrzebuje niczyjej zgody na to, aby być sobą i uprawiać ukochany sport. Wyznała też, co sprawia, że ma przewagę na basenie. Jej zdaniem to poczucie szczęścia, które pozwala jej zainwestować wiele wysiłku w trening oraz rywalizację. Lia Thomas skończyła już naukę w college’u. Nie zamierza jednak rozstawać się z pływaniem. Celem jest pływanie w wyścigach olimpijskich.