Pływak na razie nie może startować w oficjalnych zawodach, bo jest zdyskwalifikowany do końca czerwca, ale rozpoczął treningi, bo chce wrócić do profesjonalnego pływania. Po igrzyskach myślał nawet o zakończeniu kariery, ale zmienił zdanie. Obecnie przygotowuje się pod okiem Dave'a Salo na uniwersytecie Southern California. "Przez sześć miesięcy nie dbałem o swoje ciało, prowadziłem normalne życie, więc mam trochę nadwagi. Nie martwię się za bardzo tymi kilogramami. Chciałem uciec od dyscypliny, treningów. Teraz wracam do tego, co lubię robić" - powiedział Lochte portalowi "The Orange Country Register". W trakcie igrzysk 32-latek, który ma łącznie 12 medali IO (w Brazylii triumfował tylko w sztafecie 4x200 metrów stylem dowolnym), skłamał, że napadnięto go wraz z kolegami na stacji benzynowej w Rio de Janeiro. Nagranie z monitoringu i zeznania pracowników stacji wykazały zupełnie inną wersje wydarzeń. Do rzekomego rozboju (w tym kradzieży m.in. portfeli i kart kredytowych) miało dojść 14 sierpnia, gdy Lochte i trzej jego koledzy wracali taksówką z nocnej imprezy. Napadu mieli dokonać ludzie przebrani w mundury policyjne. W trakcie przesłuchania w Rio wyszło na jaw, że wersje zeznań nie były spójne, a wydarzenie zarejestrowane przez kamery bezpieczeństwa pokazały zupełnie inny obraz. W rzeczywistości sportowcy zdemolowali pomieszczenia toalety na stacji benzynowej i wdali się w awanturę z ochroniarzami. Za swoje zachowanie został zdyskwalifikowany na dziesięć miesięcy przez federację pływacką i komitet olimpijski USA. Stracił też 100 tysięcy dolarów premii, ale na wymierzenie dodatkowej kary nie zdecydował się Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Pływak nie wystąpi z tego powodu w mistrzostwach kraju, a więc nie zdoła wywalczyć kwalifikacji do mistrzostw świata w Budapeszcie (14-30 lipca).