Karolina Szczepaniak to wielokrotna medalistka mistrzostw Polski w pływaniu. Dwukrotnie wystąpiła też w igrzyskach olimpijskich. Jej karierę przerwała jednak choroba. Zmagała się z anoreksją, która omal nie pozbawiła jej życia. Teraz znowu pływa. I to jak. Właśnie na pływalni Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie pobiła rekord Polski i Rekord Guinnessa. W ciągu 48 godzin przepłynęła blisko 150 kilometrów. Co za wyczyn! Polska olimpijka ustanowiła Rekord Guinnessa. "Kosmos" Chce zostać pierwszą osobą, która przepłynęła Morze Bałtyckie Teraz przed nią wielkie wyzwanie. Chce, jako pierwsza osoba na świecie, przepłynąć Morze Bałtyckie. To dystans 172 kilometrów. Zorganizowała nawet już zbiórkę, bo do tego wyzwania potrzebna jest asysta łodzi asekurującej. To koszt 85 tysięcy złotych. Szczepaniak poza tym, że trenuje do tego wyzwania, to na co dzień jest trenerem pływania, a także psychologiem sportu. Tomasz Kalemba, Interia Sport: Wyczyn niesamowity. Przepłynęła pani w basenie w ciągu 48 godzin blisko 150 kilometrów. To musiał być potworny wysiłek i zmęczenie pewnie wciąż jest ogromne? Karolina Szczepaniak: - Oczywiście jest duże zmęczenie, ale jestem zdziwiona tym, że nie odczuwam tego aż tak, jak we wcześniejszych takich wyzwaniach, jakim było choćby pływanie przez 24 godziny. Po tym zdecydowanie dłużej dochodziłam do siebie. Teraz czuję, że jeszcze tylko ręce muszą wrócić do swojego normalnego stanu po zapaleniach. Ogólnie całe ciało w porządku. Nie ma żadnych obtarć. To było pływanie przez 48 godzin, ale wyzwanie, do jakiego się pani szykuje, jest o wiele większe. To będą 172 kilometry pływania w Morzu Bałtyckim. Zanosi się na około 70 godzin spędzonych w wodzie. - To będzie zdecydowanie nieporównywalne wyzwanie. W innych warunkach, bo to jednak będzie Bałtyk. A zatem woda otwarta, a w takich warunkach wiele do powiedzenia ma natura. Na kiedy planowane jest przepłynięcie Morza Bałtyckiego? Gdyby to się udało, to zostałaby pani pierwszą osobą w historii, która tego dokonała. - Na sierpień tego roku, kiedy temperatura wody w Morzu Bałtyckim jest najwyższa. Nie ukrywam, że każdy stopień Celsjusza więcej ma dla mnie znaczenie. Nie mam bowiem zbyt wiele tkanki tłuszczowej, w przeciwieństwie do innych pływaków na wodach otwartych. Trzeba będzie też wyczekać na okno pogodowe. A co ze snem w trakcie takiego wyzwania? - Bez snu to nie będzie możliwe, ale to będą tylko krótkie stany - jak to się mówi - jednopółkulowego spania. To będą dosłownie kilkuminutowe epizody ze snem. Na takim czuwaniu w wodzie. To będzie bardziej służyło regeneracji. Bez odcięcia układu nerwowego. Walka z anoreksją. "Dwukrotnie targnęłam się na życie" Jest pani dwukrotną olimpijką, z którą wiązaliśmy swego czasu duże nadzieje, bo przecież na pierwsze igrzyska w Pekinie (2008) jechała pani w wieku 15 lat. Była pani jeszcze w Londynie (2012) i chwilę po tych igrzyska zniknęła. Co się stało? - Na igrzyskach w Pekinie dzień przed startem kończyłam 16 lat. Miałam zatem szczęście, bo wtedy był wymóg, że trzeba było mieć ukończone 16 lat, by wystąpić w igrzyskach. Moja kariera zawodniczka w sumie trwała 17 lat. Skończyła się jednak przez chorobę. Co pani dolegało? - Mierzyłam się z anoreksją. Treningi w takim stanie były najmniejszym utrudnieniem, bo ja tak naprawdę miałam wtedy wybór pomiędzy życiem a śmiercią. Gdybym dalej szła w chorobę, to była to prosta droga do samozagłady. Walka o siebie i swoje życie była równoznaczna z tym, że trzeba było iść się leczyć do zakładu zamkniętego. Oddałam się specjalistom, którzy mieli mnie wyciągnąć z tej choroby. Jak to się w ogóle stało, że pojawiła się anoreksja? - Było wiele takich sytuacji, które stały się podwalinami pod tę chorobę. Ona rozwijała się powoli. W końcu podjęłam decyzję, że zacznę się rygorystycznie odchudzać. Wpływ na to miały miliony wcześniejszych sytuacji, czy to w domu, czy na basenie. Górę wzięły kwestie środowiskowe, czy trendy modowe. To wszystko miało znaczenie po drodze. Ostateczną decyzję, zupełnie świadomie, podjęłam jednak ja sama pod wpływem tego, co usłyszałam od bliskiej mi osoby. Było dramatycznie, bo chyba były to sytuacje z pogranicza śmierci? - Ta choroba powoduje mocne niedożywienie organizmu. To źle wpływa na mózg. Pojawiają się skrajne stany emocjonalne. Dochodziło do tego, że momentami chciałam zakończyć tę swoją agonię. Sama dwukrotnie targnęłam się na swoje życie. Byłam dwukrotnie odratowywana przez członków mojej rodziny, którzy zorientowali się, co chcę zrobić. To były strasznie trudne chwile. Dzisiaj wiem, co przeżywają osoby, które chcą podjąć próbę samobójczą. Doskonale wiem, jakie towarzyszą temu emocje. Dlatego dla mnie istotne jest to, do czego dążę. Tym, co robię, chciałabym uświadamiać, przez co przeszłam. Jestem dowodem na to, że można wstać z różnych dołków i można przy tym robić wielkie rzeczy, które wydawałoby się, że są niemożliwe. Przy wsparciu innych osób, wzajemnemu zaufaniu, można w życiu zrobić naprawdę wielkie. Można przekraczać swoje granice. Wstręt do basenu i powrót do pływania Pani powrót do normalnego życia i teraz dokonywanie niesamowitych rzeczy pokazuje jednak wielką siłę, jaka drzemie w człowieku? - Zdecydowanie. Nie wiem, czy ta choroba była słabością. Na pewno wszystko dzieje się w życiu po coś. Nawet teraz. Cały czas pracuję nad tym, by zwiększać tkankę tłuszczową pod kątem wyzwania, jakie mnie czeka. To ciekawe, bo przecież kiedyś szłam w ekstremalne odchudzanie się, a teraz idę w drugą stronę, bo tkanka tłuszczowa może mi pomóc. W jakich latach mierzyła się pani z anoreksją? - To były chyba lata 2017-2021. Trwało to długo. Jak udało się wrócić do normalnego życia? - Po tej chorobie miałam cały czas w głowie, że każda aktywność ruchowa to jest palenie kalorii i może to być wstęp do powrotu do choroby. Dlatego bardzo bałam się podejmować znowu aktywność fizyczną, żeby znowu nie wkręcić się w chorobowy ciąg myśli. Po ośmiu latach od zakończenia kariery i po czterech od batalii z chorobą stwierdziłam, że chciałabym jednak zadbać o swoje ciało. Wróciłam do aktywności fizycznej. Najpierw próbowałam kamizelek EMS, ale nie podeszło mi to za bardzo. Miałam wstręt do basenu. Jechałam jednak samochodem. Pamiętam, że paliłam wówczas papierosa, bo wpadłam w nałóg nikotynowy. Zatrzymałam się na światłach. I wtedy przyszedł impuls. Pomyślałam, że nie tak chciałabym spędzić resztę swojego życia i zamarzyły mi się poranki nad wodą i dni pełne słońca. Stwierdziłam, że to, co teraz robię, do tego mnie nie zaprowadzi. Uznałam, że trzeba coś zmienić w swoim życiu i zaczęłam od rzucenia papierosów. Pracowałam już jako psycholog sportu, więc testowałam na sobie, co zadziała w takim przypadku, w jakim jestem. Uznałam, że muszę mieć cel. Akurat za miesiąc były zawody, tak zwana Otyliada. To nocny maraton pływacki. Stwierdziłam zatem, że to jest dobry cel i sposób na rzucenie palenia. Mogłam też przy okazji sprawdzić, co działa, a co nie, w takim długim ciągu pływackim. Nie miałam zbyt wiele czasu, ale przed Otyliadą weszłam trzy razy do wody. Chodziłam też na siłownię i robiłam ćwiczenia stabilizacyjne. Pojawiła się przy tym już motywacja do tego, by zacząć cokolwiek robić. W tych zawodach otarłam się o rekord. Stwierdziłam, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Uznałam, że chciałabym zrobić coś więcej dla świata i innych, bo może moja historia sprawi, że ktoś nie doprowadzi do takiego stanu zdrowotnego, jak ja. I tak się klarowała myśl o przepłynięciu Bałtyku. Chciałam zrobić coś, co wydaje się niemożliwe. Pani doświadczenia z anoreksją przydają się w pracy psychologa sportu? - Od anoreksji są specjaliści, ale rzeczywiście zdecydowanie mam teraz wyczulone ucho i oko na to, co mówią inni i jak się zachowują. Znam mechanizmy, jakie są związane z myśleniem w tej chorobie i doskonale zdaję sobie sprawę z tego, jak duże jest okłamywanie w tej chorobie wszystkich dookoła. Osoba w tej chorobie potrafi to zrobić naprawdę pięknie. Każdy zawodnik jednak jest inny i metoda pracy z nim jest szyta na jego miarę. Czasami wydaje nam się, że jak coś działało na stu osobach, to na tej jednej też zadziała. Nie ma jednak jednej metody na każdego. Sama staram się też nie przekładać swoich doświadczeń na innych. Na pewno dzięki temu, przez co przeszłam, łatwiej jest mi wyczuć emocje, jakie znajdują się w drugiej osobie. Wtedy dużo łatwiej jest o zrozumienie i zaufanie. Rozmawiał - Tomasz Kalemba, Interia Sport *** W przypadku potrzeby udzielenia pomocy lub rozmowy z psychologiem, skorzystaj z jednego z poniższych numerów telefonów: Czynny całodobowo, 7 dni w tygodniu telefon Centrum Wsparcia dla Osób Dorosłych w Kryzysie Psychicznym - 800 702 222 Dziecięcy Telefon Zaufania Rzecznika Praw Dziecka - 800 121 212 Możesz też odwiedzić stronę centrumwsparcia.pl, gdzie znajduje się grafik dostępnych specjalistów: lekarzy psychiatrów, prawników i pracowników socjalnych. W przypadku, gdy potrzebna jest natychmiastowa interwencja, zadzwoń na numer alarmowy 112.