Radosław Kawęcki odczuwa niedosyt po wywalczeniu w Kazaniu srebrnego medalu pływackich mistrzostw świata na 200 m stylem grzbietowym. "Uwierzyłem w siebie dopiero po pierwszych 100 metrach" - podkreślił zawodnik AZS AWF Warszawa. "Pierwsze 100 m było za słabe. Można powiedzieć, że to był dla mnie cios. Nie wierzyłem w siebie. Myślałem, że jestem gorzej przygotowany, a okazało się, iż jest pod tym względem bardzo dobrze. Dopiero po 100 metrach uwierzyłem w siebie. Mam niedosyt i to mnie trochę męczy" - przyznał Kawęcki, który w poniedziałek wrócił do kraju razem z częścią reprezentacji. W Kazaniu powtórzył osiągnięcie z poprzednich MŚ. Teraz ma nadzieję, iż wspomniany przez niego "cios" będzie nauczką przed przyszłorocznym startem w igrzyskach. "Trzeba wyciągnąć wnioski" - podkreślił. Od września zaczyna przygotowania do olimpijskich zmagań. W tym roku jeszcze czeka go walka o medale mistrzostw Europy na krótkim basenie. "Pojadę na tę imprezę, by zrobić życiówkę. To jest najważniejsze" - zaznaczył. Wicemistrz świata na 200 m st. grzbietowym zwrócił też uwagę na duże znaczenie wsparcia kolegów z reprezentacji podczas zakończonych w niedzielę zawodów w Kazaniu. "Odkąd jeżdżę na imprezy tej rangi, to była najliczniejsza reprezentacja. Panowała fajna atmosfera, bardzo się wspieraliśmy. Myślę, że to dało nam bodziec, aby bić rekordy życiowe i Polski" - podkreślił. W gronie reprezentantów Polski, którzy w poniedziałek przylecieli do Warszawy, zabrakło brązowego medalisty na 50 m st. motylkowym Konrada Czerniaka i Pawła Korzeniowskiego. Na lotnisku w stolicy pływaków powitała skromna grupa kibiców oraz znajomi Jana Świtkowskiego (Skarpa Lublin), który niespodziewanie wywalczył brąz na 200 m st. motylkowym. "Zdobycie medalu to bardzo satysfakcjonujące uczucie. Marzeniem każdego, kto trenuje, jest stanięcie na podium. Dla mnie to też było zaskoczenie. Trzy razy patrzyłem na tablicę z wynikami, by się upewnić, że na pewno jestem trzeci. To coś wspaniałego" - relacjonował w rozmowie z dziennikarzami Świtkowski.