Srebrny medal mistrzostw Europy w pływaniu Aleksandry Błażowskiej, to dopiero drugi krążek w historii wywalczony przez Polaków w skokach do wody. Poprzednio był to jednak brązowy medal. Wywalczył go bardzo dawno temu Jerzy Kowalewski. Było to w 1966 roku podczas czempionatu w Utrechcie, a konkurencja to skoki z wieży 10-metrowej. Świetny występ reprezentantki Polski. Mamy medal w mistrzostwach Europy! Tego sukcesu nic nie zapowiadało. Nowy skok dał Polce medal Nic nie zapowiadało sukcesu zawodniczki Klubu Sportów Wodnych Stal Rzeszów. Polka miała dopiero dziesiąty wynik eliminacji. Dla niej już sam udział w finale był dużym sukcesem, bo to był dla niej debiut w gronie najlepszych w mistrzowskiej imprezie. W finale 22-latka zagrała jednak va banque, a rywalki za to popełniały wiele błędów, na co z pewnością miały wpływ warunki. Zazwyczaj rywalizacja odbywa się na krytych basenach, ale w Belgradzie sportowcy rywalizują pod gołym niebem. Słońce i cień robią swoje i stąd zapewne tyle pomyłek rywalek. Błażowska doskonale potrafiła to wykorzystać. - To był dla Oli dopiero pierwszy finał w mistrzostwach Europy seniorów. I to już był dosyć duży sukces. W finale skakała naprawdę bardzo fajnie, ale przede wszystkim stabilnie i z chłodną głową. Niektóre zawodniczki starały się skakać bardzo trudne programy. Do tego dużą rolę odgrywała aura. Kiedy stoi się na trampolinie, to słońce mocno świeci w twarz. Zawodnik, gdy wyskakuje, to raz widzi słońce, a raz cień. Trudno jest odnieść się do wody, bo zarówno ona, jak i niebo są błękitne. Dlatego dużo było skoków, w których zawodniczki sobie nie radziły - opowiadał Andrzej Kozdrański, asystent trenera głównego polskiej kadry, w rozmowie z Interia Sport. Błażowska miała doskonały finisz w finale. W ostatnich skokach zapewniła sobie miejsce na podium. Basen groził zawaleniem. Teraz mają nowoczesny obiekt W Polsce takim centrum szkolenia w skokach do wody stał się Rzeszów. Od lat zawodnicy z KSW Stal Rzeszów osiągali sukcesy, ale nie aż takie. Najsłynniejszymi zawodnikami tej sekcji byli bracia Andrzej i Grzegorz Kozdrańscy. Potem przyszły sukcesy juniorskie innych skoczków, aż wreszcie inwestycje poczynione w tym mieście przyniosły efekty. Wszyscy kadrowicze, którzy startują w Belgradzie, są zawodnikami KSW Stal Rzeszów. I nie ma w tym przypadku. - Do 2016 roku mieliśmy w Rzeszowie - mogę chyba tak powiedzieć - amatorski basen. Tam jednak trenowaliśmy. Medale w mistrzostwach Europy juniorów zdobywali Kacper Lesiak i Andrzej Rzeszutek. Ten ostatni był też ósmym zawodnikiem na świecie w gronie seniorów - opowiadał Kozdrański. Kiedy rozmawiałem przed laty z naszymi skoczkami, to śmiali się, że na starym basenie głowami uderzali o sufit. Basen w Rzeszowie, na którym znajdowały się wieżą i trampoliny, był prowizorką. To był przestarzały obiekt, którego użytkowanie groziło konsekwencjami dla zdrowia. Nie było zbyt bezpiecznie, bo nawet potrafiły wypadać szyby. Basen po prostu zaczął się walić. Na kilka lat Rzeszów stracił miejsce treningowe. Czołowi zawodnicy KSW Stal Rzeszów wraz z trenerami przeprowadzili się na kilka lat do Łodzi. Tam starali się, by sekcja skoków do wody nie umarła. Łódź na cztery lata się centrum szkolenia polskich kadr. Teraz skoczkowie wrócili do stolicy Podkarpacia i trenują na basenie, który gościł igrzyska europejskie. Polacy zrobili Niemcom psikusa. Słynny trener zaczął pracę w Rzeszowie On razem z Grzegorzem Lesiakiem, prezesem Podkarpackiego Okręgowego Związku Pływackiego, zaczął prowadzić rozmowy z najlepszymi trenerami w Europie. To wszystko miało na celu wyciągnięcie potencjału u polskich zawodników, bo ci mieli bardzo duże możliwości, ale potrzebowali kolejnego impulsu. - Zrobiliśmy - można powiedzieć - psikusa Niemcom, bo wyciągnęliśmy od nich znakomitego trenera Borisa Rozenberga. Od stycznia pracuje i mieszka on wraz z żoną w Rzeszowie. To trener, który doprowadził Niemców do trzech medali olimpijskich. Sięgał ze swoimi zawodnikami po tytuły mistrzów świata. Na koncie ma też wiele medali mistrzostw Europy. Udało nam się go ściągnąć do Polski, a rozmowy trwały blisko pół roku. To wszystko oczywiście wiązało się z zainwestowaniem większych środków. Wiedzieliśmy jednak, że jeśli chcemy zaistnieć w skokach do wody, to musimy pójść w tym kierunku - opowiadał Kozdrański, który został asystentem 64-letniego Niemca w kadrze Polski. Rozenberg ma kontrakt podpisany do 2028 roku. To właśnie igrzyska olimpijskie w Los Angeles mają być imprezą docelową dla niego i naszych zawodników. Niemiecki trener ma wielkie wsparcie w braciach Kozdrańskich, którzy całe swoje życie poświęcają się skokom do wody. - Przez to, że w Rzeszowie był zamknięty basen, to wiele osób myślało, że skoki do wody w tym mieście przestały istnieć. Teraz wróciliśmy z sukcesem i przytupem. Mam nadzieję, że to początek wielkich sukcesów. Mamy olimpijczyka Roberta Łukaszewicza, a pierwszymi rezerwowymi są Kacper Lesiak i Andrzej Rzeszutek. Szansę na igrzyska ma też Ola Błażowska. O tym, czy pojedzie na igrzyska, dowiemy się 8 lipca. Szanse w jej wypadku są 50 na 50, bo jest skomplikowany system przeliczeń związany z kwalifikacjami - zakończył Kozdrański.