- Jestem bardzo zadowolony, wiele pozytywnych emocji towarzyszyło mi przez ten tydzień zawodów. Wracam z wielkim uśmiechem na twarzy i jestem bardzo usatysfakcjonowany swoimi wynikami, przez co mam więcej chęci do jeszcze cięższych treningów. Dlatego emocji już intensywnych po mistrzostwach Europy już nie mam, ale motywacja pozostaje - mówi 27-letni reprezentant Polski w rozmowie z Mateuszem Ligęzą z Polskiego radia. Który medal smakuje lepiej - ten wywalczony wspólnie czy indywidualnie? - Ciężko powiedzieć. Myślę, że medal zdobyty indywidualnie daje jednak więcej satysfakcji, bo zrobiło się to samemu, jedynie swoim wysiłkiem. Natomiast uważam, że lepsza zabawa jest w wyścigu z kolegami. Czuć takie wsparcie i ducha zespołu - uważa polski pływak. Czy pięć zdobytych medali to dobry wynik dla reprezentacji Polski? - Myślę, że dobry i prognozuje pozytywnie przed rokiem olimpijskim. Od lutego do maja będziemy walczyć o przepustki do Tokio. Każdy z nas wybierze sobie zawody, w których chce wystartować. Mogą być to na przykład mistrzostwa Polski czy mistrzostwa Europy. Tych imprez jest bardzo dużo, na których można uzyskać minimum, które da bilet na igrzyska - dodaje Cieślak. W ostatnich dniach jeden z najwybitniejszych polskich pływaków w historii Paweł Korzeniowski po trzech latach sportowej emerytury postanowił wznowić karierę, aby wystartować na igrzyskach w Tokio. Marcin Cieślak przyjaźni się z Korzeniowskim i namawiał go do powrotu do startów. - Tak, namawiałem go. Mówiłem bardzo dużo o pływaniu, że się tym znowu pasjonuję i sprawia mi to dużo radości, że chyba zaraziłem go tym i poczuł ponownie chęć, żeby się pościgać. Na pewno nie zazdrości mi, że przywiozłem właśnie dwa medale z mistrzostw Europy, bo on ma tych krążków całą gablotę. Myślę jednak, że ten fakt go tylko jeszcze bardziej zmotywuje - ocenia Marcin Cieślak. Z czego wynika dobry występ na mistrzostwach Europy? - Wyluzowałem. Mam zupełnie nowe, świeże podejście do pływania. Zrobiłem sobie przerwę trzyletnią od startów. Odpocząłem od pływania i zacząłem podchodzić od niego w zupełnie inny sposób, na takim luzie. Robię w basenie rzeczy, które dają mi szczęście. Nie chodzę na treningi, bo muszę. Ta chęć wychodzi ode mnie i potem jadąc na zawody mam swobodę w głowie. Ta przerwa była mi też potrzebna, ponieważ poświęcałem na pływanie bardzo dużo czasu. Miałem słaby rok w 2016, gdy nie zakwalifikowałem się do igrzysk w Rio de Janeiro. W tym samym czasie również inne rzeczy wydarzyły się w moim życiu. Rozpocząłem działalność w biznesie, otworzyłem swoją firmę w Stanach Zjednoczonych i uznałem, że lepiej będzie, jeśli swój czas poświęcę na inną pracę niż pływanie. Wówczas myślałem, że już nigdy nie będę pływał. Miałem tego dosyć i nie sprawiało mi to żadnej frajdy. Minęły trzy lata i odkryłem pływanie na nowo - twierdzi dwukrotny medalista mistrzostw Europy z Glasgow. Warto przypomnieć lipcowe mistrzostwa świata na 50-metrowym basenie w Gwangju (Korea Południowa), w których po raz pierwszy od 21 lat Polacy nie zdobyli ani jednego medalu. To skoro jest tak dobrze po zawodach w Glasgow, to czemu jest tak źle? - Trzeba odbudować pływanie w Polsce. Można zrobić to na wiele sposobów. Szukać juniorów i inwestować w ten sport. Widać jednak, że kraje, które mają duże budżety i inwestują w pływanie, to radzą sobie bardzo dobrze. Potrzebne jest zaplecze naukowe, dobre szkolenie trenerów i rekrutacja młodych zawodników. Da się to wszystko zbudować od podstaw - kończy Marcin Cieślak. Mateusz Ligąza