Od igrzysk w Londynie minęły prawie dwa lata. Poza, mającymi już na koncie duże sukcesy, Konradem Czerniakiem, Radosławem Kawęckim i Pawłem Korzeniowskim wciąż nie widać nikogo, kto miałby choćby cień szansy na dobry wynik na olimpiadzie w Rio de Janeiro... Paweł Słomiński: Rozmawiam z wieloma osobami związanymi z tym sportem i powiem szczerze, że wszyscy mamy bardzo krytyczne zdanie na temat poziomu polskiego pływania. Z pełną odpowiedzialnością wygłaszam tezę, że jeżeli nic nie zmienimy w podejściu do treningu, to za dwa lata obudzimy się w krytycznej sytuacji. To znaczy będziemy mieć te kilka gwiazdek i to wszystko. Co konkretnie ma pan na myśli? - Moim zdaniem po prostu źle trenujemy. Uważam, że jeśli nie scentralizujemy szkolenia, jeżeli nie poddamy zawodników pełnej kontroli obciążeń, to niczego nie poprawimy i w Rio będzie problem. Obronią się tylko ci obecnie najlepsi, bo oni mają dostęp do pieniędzy, mają dyspozycyjnych trenerów i tak naprawdę funkcjonują w systemie centralnym. Pozostali, szczerze mówiąc, nie wiem, jak trenują i nie wiem, czy ktokolwiek w Polskim Związku Pływackim to wie. Oprócz oczywiście szkoleniowców, którzy ich prowadzą. Kiedyś było lepiej pod tym względem? - Były np. prowadzone szczegółowe analizy, dzięki czemu mogliśmy o szkoleniu konkretnych zawodników dyskutować. Dziś tego nie ma. Może kogoś krzywdzę taką teorią, ale wydaje mi się, że jest trochę zdolnych ludzi, tylko po prostu trenują za mało. Przed chwilą rozmawiałem z pewną młodą dziewczyną, która z dobrym skutkiem rywalizuje na 100 m stylem motylkowym, ale, jak się dowiedziałem od trenera, na zajęciach pływa połowę tego, co Otylia Jędrzejczak w jej wieku. Czy obecne kłopoty nie wynikają też z faktu, że młodzi ludzie coraz rzadziej decydują się na wiązanie swojej przyszłości z pływaniem, ze sportem w ogóle? - Na pewno trochę tak. Życie przynosi teraz zdecydowanie więcej pokus. Młodzi ludzie mają więcej pomysłów i możliwości. Mamy coraz więcej pływalni, a coraz mniej zdolnej młodzieży. Ale przede wszystkim problemem jest to, że młodzież nie chce ciężko trenować, a pływanie jest sportem niezwykle wymagającym. Nie wierzę jednak, że nie można tego próbować zmienić, że nie znajdzie się kilka czy kilkanaście osób, które poddałyby się takiemu reżimowi i byłyby w stanie poświęcić bardzo dużo, by mieć dobre rezultaty. Zapaść widać najmocniej wśród kobiet. Do rekordów Polski Otylii Jędrzejczak, niektórych ustanowionych blisko 10 lat temu, nikt nawet nie jest blisko... - Kobiece pływanie to u nas po prostu tragedia. Praktycznie nie mamy nikogo poza Aleksandrą Urbańczyk w konkurencji nieolimpijskiej. Podczas mistrzostw Polski w Olsztynie na 1500 m kraulem minimum na sierpniowy czempionat Europy w Berlinie nie udało się wypełnić Mateuszowi Sawrymowiczowi, który kiedyś był najlepszy na świecie w tej konkurencji. To zaskoczenie? - Dla mnie nie. Wszyscy, którzy mnie znają, wiedzą, że mam sceptyczny stosunek do szkolenia zawodników poza kontrolą. Dlatego nie byłem zwolennikiem jego wyjazdu do USA. Uważam, że szuka łatwych rozwiązań, zapominając, jak ciężko musiał pracować na sukces u trenera Mirosława Drozda. Mogę oczywiście zrozumieć, że już nie wytrzymywał takich obciążeń i poszukiwał innej drogi. Jest jednak inteligentnym, młodym człowiekiem, dlatego powinien sobie odpowiedzieć na pytanie: jak trenował, gdy zostawał mistrzem świata? Tak powinien analizować swoją karierę. Czy rywalizacja na otwartym akwenie, w której stawia pierwsze kroki, może być dla niego jakimś ratunkiem? - Oczywiście, że może. Otwarty akwen niesie ze sobą pewną nieprzewidywalność. Wymaga elementów, których nie ma na pływalni, jak orientacja w wodzie czy niemal walka wręcz z innymi zawodnikami. To wszystko może mu pomóc, ale równie dobrze może go pognębić. Dopiero po kilku startach będziemy wiedzieć, czy ma "to coś" do pływania na wodach otwartych. A jak pan przyjął powrót ze sportowej emerytury Michaela Phelpsa? - Ciekawa decyzja. Jedni uważają, jak chyba Paweł Korzeniowski, że na pierwszym mityngu w USA wypadł słabo, ale moim zdaniem wynik 52,13 na 100 m stylem motylkowym po tak długiej przerwie jest świetny. Pytanie tylko, czy przed igrzyskami w Rio jest w stanie psychicznie znów się poddać tak ciężkim treningom, jak kiedyś? On już jednak nikomu nie musi niczego udowadniać.