- Odpocznę sobie od pływania. Nabiorę nowych chęci. Kończyć kariery nie zamierzam, chętnie postartuję jeszcze parę lat, no chyba że już nie będę w stanie nawet do finału awansować. Wtedy będę wiedział, że czas zakończyć - te słowa Korzeniowski wypowiedział po finale ubiegłorocznych igrzysk olimpijskich. W Londynie w swojej koronnej konkurencji - 200 m stylem motylkowym - z czasem 1.55,08 zajął siódme miejsce. Z uczestników finału starsi od niego byli tylko srebrny medalista Amerykanin Michael Phelps (o dziewięć dni) oraz zdobywca brązowego krążka Japończyk Takeshi Matsuda (o rok). Wygrał 20-letni wówczas Chad le Clos z RPA. Korzeniowski rzeczywiście odpoczął od pływania, ale w sposób nie do końca planowany. We wrześniu podczas gry w piłkę złamał kość w lewej stopie. Do solidnych treningów wrócił dopiero w styczniu. Mistrzostwa Polski w Olsztynie rozpoczął od oczekiwanego zwycięstwa na 200 m delfinem i wypełnienia minimum na mistrzostwa świata, które 28 lipca rozpoczną się w Barcelonie. Rezultat 1.55,26 to obecnie najlepszy wynik w tym roku na świecie. Jeszcze lepiej było w piątek. Korzeniowski zdobył swój drugi złoty medal, tym razem na 200 m kraulem. Czas imponujący - 1.46,87. Do jego własnego rekordu kraju zabrakło mu zaledwie 0,28 s. Trzeba jednak zaznaczyć, że ustanowił go w 2009 roku płynąc, w obecnie zakazanym, stroju poliuretanowym. W tekstylnym żaden Polak nie był tak szybki. Nie przeszkadzają mu nawet śruby wciąż tkwiące w stopie. - Termin wyciągnięcia śrub przypada na lipiec, ale będę musiał to odłożyć mniej więcej do grudnia. Zabieg wiąże się z założeniem około ośmiu szwów i dwa tygodnie będą wyjęte z treningów, żeby rana się zagoiła. Przed mistrzostwami świata po prostu nie mogę sobie na to pozwolić - powiedział Korzeniowski. Obecną dyspozycję mistrz świata z Montrealu (2005) zawdzięcza m.in. dwóm wizytom w Hiszpanii, gdzie pod okiem Bartosza Kizierowskiego miał okazję trenować z Konradem Czerniakiem - wciąż aktualnym wicemistrzem świata na 100 m stylem motylkowym oraz właśnie wcześniejszej przerwie, która pozwoliła mu psychicznie odpocząć. - Pływanie z Konradem, zawodnikiem lepszym od niego na 100 m, na pewno bardzo Pawłowi pomogło. Niestety wyniki w ubiegłym roku, z których nie byliśmy do końca zadowoleni, być może były efektem właśnie tego, że pracował sam. Rywalizacja na treningach dla niektórych zawodników jest doskonałym bodźcem - przyznał trener Korzeniowskiego Robert Białecki. - To były świetne zajęcia. Praktycznie trzy lata ćwiczyłem sam, a kiedy przychodzi kryzys na treningu, ciężko jest się zmusić. Natomiast kiedy widzisz obok kogoś, kto +ciśnie+, płynie szybciej, to w głowie się trybik przestawia i zaczynasz go gonić. Niestety przed mistrzostwami nie będę mógł już trenować z Konradem, bo nasze programy za bardzo się różnią. Teraz czeka mnie ponad dwa tygodnie ciężkiej pracy, a potem start w Uniwersjadzie, która 6 lipca rozpocznie się w Kazaniu - dodał oświęcimianin. Oprócz sukcesu w MŚ Korzeniowski na ten sezon ma jeszcze jeden, jak sam powiedział, cichy cel. To ustanowieniu rekordu życiowego na 100 m stylem motylkowym. Okazję do tego będzie miał już w sobotę, w finałowym wyścigu mistrzostw Polski.