Radosław Kawęcki leczy naderwane mięśnie, Paweł Korzeniowski wciąż ma w nodze śruby po ubiegłorocznym złamaniu. Czy pan także zmagał się z jakimiś problemami zdrowotnymi? Konrad Czerniak: Na szczęście moje przygotowania przebiegają bez zarzutu. Od stycznia nie przytrafiła mi się żadna infekcja, czy kontuzja. Myślę, że dobrze ten okres wykorzystałem. Trenowałem bardzo solidnie. Pewną nowością były zajęcia z Korzeniowskim... - Tak, odwiedził mnie w Hiszpanii dwa razy. To były bardzo fajne wizyty. Na pewno skorzystałem na wspólnych treningach i mam nadzieję, że ja jemu też trochę pomogłem. Miałem okazję popatrzeć z bliska jak pływa motylkiem, a poza tym taka wzajemna rywalizacja na zajęciach doskonale motywuje do jeszcze większego wysiłku. Chciałbym, aby nasza współpraca się utrzymała. W olsztyńskich mistrzostwach Polski po planowym zwycięstwie na 50 m kraulem czeka pana rywalizacja jeszcze w trzech konkurencjach, a co potem? - Do Hiszpanii wracam już w poniedziałek. Przez miesiąc będę trenował w Madrycie, a potem przeniesiemy się do Barcelony. W tym czasie raczej nie będę już nigdzie startował. Dwa lata temu z mistrzostw świata w Szanghaju przywiózł pan srebrny medal. Na 100 m stylem motylkowym szybszy był tylko Michael Phelps. Słynny Amerykanin zakończył jednak karierę, czy to czyni pana faworytem mistrzostw w stolicy Katalonii? - Niby tak, ale z drugiej strony w ostatnich dużych zawodach, czyli igrzyskach olimpijskich, byłem dopiero ósmy. Stawka na świecie jest bardzo wyrównana, dlatego nie skupiam się na rywalach. Najlepiej będzie jak ustanowię rekord życiowy i wtedy zobaczymy jaką lokatę mi da. Wraca pan jeszcze myślami do Londynu? - Do igrzysk wracam myślami coraz rzadziej, ale jeszcze się zdarza. Przede wszystkim po to, aby wyciągać wnioski z tego niepowodzenia. Z perspektywy czasu, co pana zdaniem zadecydowało o takim wyniku? - Przede wszystkim zabrakło tego czegoś, co czułem rok wcześniej podczas mistrzostw świata w Szanghaju. Technicznie byłem pogubiony. Już podczas mistrzostw Polski nie pływałem tak, jak powinienem. Także w olimpijskim finale praktycznie od startu nie wyglądało to należycie. Nie wykluczam, że presja olimpijskiego debiutu też swoje zrobiła. Ma pan już plany na okres po mistrzostwach świata w Barcelonie? - Na pewno nie zrobię sobie tak długiej przerwy, jak po igrzyskach. Wtedy zdecydowanie za późno wróciłem do zajęć i sezon zimowy nie był taki, jak oczekiwałem. Planujemy zgrupowanie na Teneryfie już w sierpniu i Paweł Korzeniowski też ma w nim wziąć udział.