Czerniak w półfinałach był zdecydowanie najszybszy. Jest pan spokojny przed finałem? Bartosz Kizierowski: - Ciężko jest być spokojnym przed finałem mistrzostw Europy. To jest główna impreza tego sezonu. Jak na razie Konrad pływa tutaj dosyć szybko i kontroluje to, co się dzieje. Finał jednak rządzi się swoimi prawami. Czerniak, mimo dobrego rezultatu, nie był w pełni zadowolony z piątkowego półfinału. Co jeszcze można poprawić? - Obejrzeliśmy ten wyścig kilka razy i wnioski wyciągnęliśmy. Półfinałowy start na pewno nie był idealny, co napawa optymizmem. Oznacza to, że są jeszcze rezerwy. W decydującym wyścigu te wszystkie szczegóły będą musiały zostać wykonane bez zarzutu. Mam namyśli start, nawrót i końcowe dopłynięcie. Konrad jest zawodnikiem doświadczonym. Ma trochę finałów za sobą, zdobywał już medale mistrzostw świata. Powinno mu to pomóc okiełznać stres i wyegzekwować wszystko to, nad czym pracowaliśmy przez tyle lat. Kto będzie najgroźniejszym rywalem? - Nie powinien obawiać się nikogo. Pływanie ma to do siebie, że każdy ma swój tor i to kto jest obok nie powinno mieć żadnego znaczenia. Ja nawet nie wiem kto będzie na sąsiednich torach. Konrad powinien po prostu popłynąć po swojemu. Mówiąc krótko - wyścig musi zacząć szybko, a skończyć jeszcze szybciej. Na trybunach będą jego rodzice i siostra. Czy to dla niego duża pomoc? - To dla niego bardzo ważne, bo praktycznie cały rok jest poza domem, trenując ze mną w Hiszpanii. Każdy dzień z rodziną jest dla niego cenny. Doświadczony jest nie tylko on, ale także rodzice we wspieraniu, więc może to mieć na niego tylko pozytywny wpływ. Czerniaka w sobotę po walce o medal czeka jeszcze start w półfinale 50 m stylem dowolnym... - Przyznaję, że o tym półfinale nawet nie myślę. Tak samo starty miał ułożone cztery lata temu w Budapeszcie. Tam wyszło to średnio, ale zdecydowaliśmy się powtórzyć ten scenariusz, bo i tak musiałby dziś przyjść rano na basen i przepłynąć coś mocnego, więc przepłynął 50 m w eliminacjach. Zrobił czas niezły, uwzględniając to ile sił w to włożył. Między startami jest zaledwie 17 minut przerwy. Co można zrobić w tak krótkim czasie? - Bardzo mało. Wyjdzie z wody i wytrze się. Będzie czekał na niego masażysta, szybkie rozluźnienie i znów na start. Myśli pan już o igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro? - Tak, to naturalne. W pływaniu wszystko rządzi się czteroletnim cyklem, jesteśmy w jego połowie. W tym sezonie pracowaliśmy trochę inaczej, żeby sprawdzić pewne rzeczy. Myślę, że w kolejnym także trochę potestujemy, aby w ostatnim roku przed igrzyskami wiedzieć co najlepiej się sprawdza. W Berlinie rozmawiał Wojciech Kruk-Pielesiak