- Zawsze startuję, żeby wygrywać. Nic się nie zmieniło! Staram się, żeby starty w Australii były dograne do perfekcji. Atmosfera będzie wyjątkowa, to w końcu mistrzostwa świata. Dlatego muszę być w 100% skupiona i dążyć do mojego celu - mówiła przed mistrzostwami Wasick. MŚ: Katarzyna Wasick wicemistrzynią świata w Melbourne Polka, która do tego startu przystępowała jako liderka światowych tabel, po znakomitych występach w eliminacjach i w półfinale, była jedną z głównych kandydatek do złotego medalu. Właściwie typowano, że tylko Australijka Emma McKeon jest w stanie jej zagrozić i odebrać szansę na pierwszy indywidualny triumf na imprezie rangi mistrzowskiej. Czytaj także: MŚ bez polskiej gwiazdy. "Kryterium nie spełnił nikt na świecie" W finale Polka, startująca z czwartego toru, nieco spóźniła start i na półmetku rywalizacji była dopiero czwarta. Wasick jednak znakomicie finiszowała i zdołała przesunąć się na drugą pozycję, kończąc wyścig z czasem 23,55. Do McKeon jednak nieco zabrakło, bo faworytka gospodarzy pobiła rekord mistrzostw wynikiem 23,04 i pewnie sięgnęła po złoty medal. Srebro Wasick to drugi medal Polaków na tych mistrzostwach świata. Pierwszy zdobył Kacper Stokowski, który zajął trzecie miejsce w finale na 50 m stylem grzbietowym. - Każdego w naszej kadrze stać na dobre wyniki i wysokie pozycje. Liczymy, że zawody w Australii będą dobrym zakończeniem wymagającego, ale i bardzo udanego roku dla polskiego pływania - mówiła przed startem mistrzostw prezes Polskiego Związku Pływackiego Otylia Jędrzejczak. I jak na razie słowa naszej znakomitej w przeszłości pływaczki się sprawdzają, bo dwa medale MŚ i kilka finałów to całkiem niezły wynik, a przecież impreza jeszcze trwa i "Biało-Czerwoni" mogą coś do swojego dorobku dorzucić.