- Zawsze startuję, żeby wygrywać. Nic się nie zmieniło! Staram się, żeby starty w Australii były dograne do perfekcji. Atmosfera będzie wyjątkowa, to w końcu mistrzostwa świata. Dlatego muszę być w 100% skupiona i dążyć do mojego celu - mówiła przed mistrzostwami Wasick, której najgroźniejszą rywalką na 50 metrów może być faworytka gospodarzy, Emma McKeon. Nasza zawodniczka, które do czempionatu przystępowała jako liderka światowych tabel na tym dystansie, w półfinale pokazała wielką moc. Z czasem 23,37 wyprzedziła zdecydowanie drugą Szwedkę Michelle Coleman i trzecią Dunkę Julie Kepp Jensen. W drugiej serii półfinałowej najlepsza okazała się McKeon, ale z czasem 23,51 przegrała z naszą reprezentantką. Czytaj także: MŚ bez polskiej gwiazdy. "Nikt na świecie nie spełnił kryterium" W wielkim finale zapowiada się pasjonująca walka o złoto. Dla Wasick to szansa na pierwszy indywidualny triumf w zawodach rangi mistrzowskiej. Do tej pory prześladowały ją drugie miejsca, ale teraz wreszcie może stanąć na upragnionym, najwyższym stopniu podium.