FINA zareagowała na to wyzwanie, ogłaszając podczas mistrzostw świata na krótkim basenie w chińskim Hangzou, stworzenie w 2019 roku serii mityngów "FINA Champions Swim". Cykl składający się z trzech trzydniowych imprez, organizowanych od marca do maja, ma mieć pulę nagród wysokości 3,9 mln dolarów, dzieloną pomiędzy zespoły (po 12 kobiet i mężczyzn) reprezentujące kontynenty lub marki sponsorskie. Na odpowiedź ISL nie trzeba było długo czekać. Podczas spotkania w Londynie z gronem blisko 30 medalistów igrzysk olimpijskich i mistrzostw świata przedstawiciele Ligi zaproponowali powołanie serii imprez dla pływaków z 12 klubów z Starego Kontynentu i Stanów Zjednoczonych. Zespoły europejskie miałyby swoje bazy w Stuttgarcie, Rzymie, Marsylii, Budapeszcie i Londynie, a jako bonus ukraiński miliarder Konstantyn Grygoryszyn - pomysłodawca, założyciel i sponsor ISL - miałby własną drużynę pod nazwą swej firmy Energy Standard. W USA ekipy bazowałyby w Los Angeles, San Francisco, Atlancie, Austin, Waszyngtonie i Phoenix. Wszystkie zespoły miałyby możliwość rekrutowania zawodników dowolnej narodowości. Grygoryszyn podniósł jednocześnie finansową poprzeczkę, przeznaczając na nagrody 5,9 mln dolarów. Zdaniem australijskiego pływaka Jamesa Magnussena, dwukrotnego (2011, 2013) mistrza świata na 100 m stylem dowolnym, projekt ISL może przywrócić globalną atrakcyjność pływania potencjalnym partnerom. "Obecnie sponsorujące firmy są rzadkością w australijskim pływaniu" - podkreślił w rozmowie z "Sydney Morning Herald" i dodał, że ta inicjatywa może oznaczać początek nowej ery profesjonalnego pływania. Londyńskie spotkanie na stadionie Chelsea dało wielu pływakom okazję do sformułowania zarzutów pod adresem światowej centrali. Dosadnie wyraził to Brytyjczyk Adam Peaty, mistrz olimpijski z Rio de Janeiro na 100 st. klasycznym, który zasugerował, że FINA stała się organizacją pozbawioną jakiejkolwiek "integralności". "Sportowców trzeba wysłuchać, a nas nigdy nie słuchano. Apelujemy o większą przejrzystość w finansach FINA" - wskazał. Zaplanowane na grudzień pierwsze zawody ISL - w Turynie - zostały jednak odwołane, bowiem FINA zagroziła dyskwalifikacją zawodnikom, którzy wezmą w nich udział. Węgierka Katinka Hosszu, jedna z liderek "buntu" przeciw FINA, oświadczyła, że takie groźby nie mają szans sukcesu. "Jeśli tylko jeden z nas zostanie zawieszony, reszta będzie solidarna" - zapowiedziała. Hosszu jest wśród trójki pływaków, którzy - po odwołaniu mityngu ISL - złożyli pozew antymonopolowy do sądu w Kalifornii przeciwko FINA. "ISL traktuje pływaków poważnie, w przeciwieństwie do FINA. Zawsze dążyłam do tego, aby zawodnicy byli partnerami dla władz, a nie tylko kukiełkami" - napisała Hosszu w oświadczeniu. Reprezentujący zawodników pełnomocnicy argumentują, że "powstanie komercyjnej ligi finansowo wynagrodzi zawodnikom trudy treningu". Zbyt niskie nagrody budzą niezadowolenie pływaków już od lat. Prawnicy wyliczyli, że przychody FINA w latach 2016-17 wyniosły 118 mln dolarów, a na nagrody przeznaczono tylko 12,5 proc. W ocenie Peaty'ego zawodnicy powinni otrzymać połowę przychodów ze sponsoringu i opłat telewizyjnych zebranych przez międzynarodową federację. Oddzielony pozew złożyła także ISL. FINA domagała się od tej organizacji 50 mln dolarów - płatnych w ciągu 10 lat - za wydanie zgody na funkcjonowanie Ligi. Trudno przypuszczać, czy pływacy posunęliby się do strajku, ale utytułowana Włoszka Federica Pellegrini nie lekceważy zagrożenia. "Mam nadzieję, że do tego nigdy nie dojdzie" - zaznaczyła.