Alicja Tchórz to nadal czynna pływaczka? Tak, myślę że cały czas tak. Teraz przygotowuję się do wojskowych mistrzostw świata w ratownictwie wodnym, tak więc nie mam wstrętu do wody. Systematycznie trenuję i na pewno zobaczycie mnie na słupku. Również w takim olimpijskim pływaniu? Tutaj mam problem. Było tego bardzo dużo w moim życiu. Nie mówię nie, na pewno podczas mistrzostw Polski wystartuję, ale potrzebowałam przerwy. Przerwa w Twoim przypadku to raczej nie jest dobre słowo. Jesteś chyba najbardziej zabieganą osobą w polskim pływaniu... Dużo jest tego wszystkiego, to prawda. Czasem ciężko to pogodzić, ale wszystko, co robię, staram się robić na 100 procent. I póki mi wystarczy sił, chciałabym nadal aktywnie działać. Zacznijmy od trenerki. Brałaś udział w programie "Super Trener". Chciałabyś to kontynuować? Na rok 2024 ten program nie został jeszcze ogłoszony przez ministerstwo, tak że na razie cała akcja jest zawieszona. Dla mnie była to zupełnie nowa rzecz, sporo się przez te pół roku nauczyłam. Były to bardzo wartościowe rzeczy. Mam nadzieję, że program będzie kontynuowany. Trening sportu wyczynowego musi być kompleksowy, decydują tam detale, dlatego sztaby szkoleniowe muszą być rozbudowane o analityków, specjalistów od techniki czy badań. Takie osoby są tam po prostu niezbędne. Wiążesz przyszłość z byciem trenerką? Czy to jest jedyne moje marzenie? Nie. To interesujące, chciałabym się w tej kwestii rozwijać, ale na pewno nie porzuciłabym organizacji zawodów, bo to daje mi ogromną satysfakcję. Jestem też w zarządzie klubu, rozwijamy całe struktury tak, by była to prężnie działająca marka, którą budujemy od lat. Na pewno chciałabym łączyć różne aktywności, nie zamykając się na byciu trenerem. W moim życiu jest dużo zmiennych i to mnie napędza. Jesteś też jedną z głównych organizatorek Memoriału Marka Petrusewicza. Definitywnie przejęłaś pałeczkę w tym wydarzeniu? Nie organizuję tego sama, mamy niewielki, ale jednak sztab organizatorów. Coraz więcej rzeczy spada na mnie, biorę dużą odpowiedzialność za nowości, do których lekko zmuszam wszystkich. Przekonuję, że to może zadziałać. Starsi organizatorzy zaczynają mi coraz bardziej ufać, bo to wszystko, co "przepychałam" podczas rozmów, podniosło poziom sportowy imprezy. Wykorzystuję też mój staż zawodniczy, do kontaktów z trenerami innych reprezentacji albo z samymi zawodnikami, zapraszając ich do Wrocławia. W zeszłym roku wszystko udało się kosmicznie, takich gwiazd się nie spodziewałam. Marzyłam o tym, ale przerosło to oczekiwania. I aż się boję, co trzeba zrobić, żeby tę imprezę cały czas rozwijać. Pływalnia na Orbicie robi się nieco za mała, staramy się dobudowywać trybuny, namioty, żeby powiększyć tę przestrzeń, ale przydałby się basen z ogromnymi trybunami, żeby można było zorganizować rywalizację na miarę meczów siatkówki czy piłki nożnej. Mówisz o budowie nowego basenu we Wrocławiu. Może będziesz chciała pójść też w politykę i zostać prezydentem miasta? Mam bardzo dobry kontakt z panem prezydentem, nie mogę narzekać na wsparcie miasta Wrocław, bo widzą, że to wartościowa impreza. Jesteśmy apolityczni, zawody także. Ja, choć może wstyd się przyznać, o polityce wiem bardzo niewiele. Jak rozwija się projekt "Nasi Mistrzowie", którego jesteś autorką? Mamy pod opieką ponad 400 zawodników. Bardzo dużym zastrzykiem było przekształcenie stowarzyszenia w spółkę akcyjną, to dało duże możliwości. Dogrywamy cały czas nowe kontrakty. Wszystko się kręci, choć nie w takim wymiarze, jak myślałam. Przyznaję się jednak bez bicia, to trochę wynik moich pozostałych aktywności i brak czasu na to, aby poświęcić się temu w pełni, bo to mogłaby być praca na pełen etat. Jesteś też związana z Centralnym Wojskowym Zespołem Sportowym. Jak wygląda Twoja wojskowa aktywność? Bardzo się cieszę z tego, że dana mi była taka możliwość. To bardzo dobra opcja dla zawodników, aby być w wojsku i stać się mniej zależnym od sportowego stypendium. Nie ma co ukrywać, że to stabilizacja- stały dochód. Mamy obowiązki związane z wojskiem, stawianie się na akcjach specjalnych, czy startowanie w barwach Wojska Polskiego, ale nie pochłania to kilkudziesięciu godzin tygodniowo, jak normalna praca. Jeżeli tylko ktoś ma taką możliwość, to nie ma się nad czym zastanawiać. Ukończenie szkolenia wojskowego nie jest aż takie trudne, a wręcz powiedziałabym, że każdy powinien je przejść. Przez lata mówiło się, że jesteś kontrowersyjna i problemowa, jednak te wszystkie współprace pokazują, że chyba nie jest tak do końca? Taką mi łatkę przykleili przez to, że mówiłam prawdę. Ja zawsze wypowiadam się zgodnie z sumieniem. I chyba to czasem ludzi boli, jeśli ktoś wprost wytyka im fakty. Przykro mi jest tylko dlatego, że przez wiele lat mówiłam, że związek nie funkcjonuje tak, jak powinien, ale musiałam stać się jego największą ofiarą w historii, żeby ludzie dostrzegli, że miałam rację. Zmiany nastąpiły dopiero po tym, jak zostaliśmy zawróceni z igrzysk olimpijskich po błędach w zgłoszeniu... Wrócisz jeszcze kiedyś na igrzyska? Marzy mi się, żeby być na igrzyskach jako trener, aby móc z tej imprezy czerpać garściami. Jako zawodnicy, co oczywiste, skupiamy się na swoim występie. Trener także, ale w tej roli można pozwolić sobie pójść np. na jakiś mecz i doświadczyć tego głębiej. Jeśli jednak nie jako szkoleniowiec, to na pewno jako kibic, bo ja ogólnie uwielbiam sport. Może niekoniecznie dyscypliny kontaktowe, jak judo czy boks, bo nie lubię się bić, ale rywalizacja sportowa ogólnie to moja pasja i zawsze chętnie śledzę czy to w telewizji czy na żywo występy reprezentantów Polski. I marzy mi się, żebym mogła z tego niesamowitego wydarzenia czerpać.