Do incydentu doszło przed szatnią gospodarzy, gdzie dziennikarze, jak zawsze oczekiwali na pomeczowe rozmowy z zawodnikami. W pewnym momencie trener Zacharkin zaczął najpierw krzyczeć i przeklinać w swoim ojczystym języku, a potem nagle ruszył w kierunku przedstawicieli mediów, bo.... nie spodobała mu się mina jednego z nich. W pierwszym przypadku powstrzymał go skutecznie jego asystent Jacek Płachta. To jednak nie był koniec "popisów" selekcjonera. Kilka sekund później Zacharkin podążając do wyjścia zawrócił i najpierw zaatakował słownie kierownika Podhala, po czym chwycił za szyję jednego z dziennikarzy i zaczął nim szarpać. Sytuację opanowała dopiero interwencja ochroniarzy. Co do przebiegu spotkania, to wbrew temu co sugeruje wynik końcowy, było w nim sporo emocji. - Nie chcę komentować tego co działo się po meczu. Trenerowi Zacharkinowi puściły nerwy bo nie dosyć, że przyjechaliśmy tutaj w 15 osobowym składzie, to jeszcze trzech naszych zawodników doznało w tym spotkaniu kontuzji: dwóch Laszkiewicz i Milanovic, ma wybite zęby a Myjak złamany nos. Nie były to może złośliwe faule, ale faule i sędzia powinien je odgwizdać - powiedział Jacek Płachta, trener KTH Krynica. - Mimo dosyć wysokiego zwycięstwa, nie był to najlepszy mecz w naszym wykonaniu. Zwłaszcza w pierwszej tercji, nie byliśmy dobrze mentalnie przygotowani. Po drugim, trzecim golu już grało się nam łatwiej - ocenił Płachta. - Hokej to gra błędów i to się w tym meczu potwierdziło. Trzy pierwsze gole, sprezentowaliśmy przeciwnikom. Do tego raziliśmy strasznie nieskutecznością. Nawet do pustej bramki nie trafialiśmy. Jak zawsze graliśmy bardzo walecznie, ale to na przeciwnika, w składzie z najlepszymi w Polsce zawodnikami to za mało. My też mamy sporo urazów po tym spotkaniu, a nie doszukujemy się żadnych złośliwości. To jest hokej i takie kontuzje się zdarzają - powiedział Rafał Sroka, drugi trener MMKS Podhala.