Mecze pierwszej rundy play-off odbędą się 19, 20, 23 oraz w razie potrzeby 24 i 27 lutego. Na tym szczeblu gra się do trzech zwycięstw, zaś w półfinałach walka będzie się toczyć do czterech, podobnie jak w finale (o 3. miejsce do dwóch zwycięstw). Tytułu mistrza Polski broni GKS Tychy, który rok wcześniej w finałowej rywalizacji pokonał JKH GKS 4-2. Tyszanie zaczęli sezon od zdobycia Superpucharu Polski, pokonując na własnym lodowisku Cracovię 6-1. W grudniu nie udało się im obronić Pucharu Polski. W półfinale przegrali z TatrySkim Podhalem 3-5, ale potem dotarli do Final Four Pucharu Kontynentalnego, zajmując ostatecznie trzecie miejsce. - Mamy za sobą na razie dobry sezon, a jego ukoronowaniem byłaby obrona tytułu. To cel oczywisty, któremu wszystko zostało podporządkowane - powiedział Krzysztof Majkowski, asystent trenera Jirziego Szejby. Przyznał, że pewnym problemem był udział dziewięciu graczy GKS-u w turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk. - Wrócili z Budapesztu po trzech ciężkich meczach, ale na szczęście bez kontuzji i w dobrych humorach po awansie do kolejnej fazy. Natomiast pozostali w Tychach zawodnicy przez trzy tygodnie tylko trenowali, bo w tak okrojonym składzie nie było sensu rozgrywać sparingu. Tak długa przerwa może być na początku problemem - dodał. W Bytomiu zdają sobie sprawę, że faworytem konfrontacji są tyszanie: - To nie znaczy, że się położymy i będziemy płakać. Na każdy mecz wyjdziemy po to, by walczyć o wygraną. Tyszanie muszą, my - możemy. Nie jest tajemnicą, że będziemy chcieli dobrze bronić i skutecznie kontrować. Nie mamy nic do stracenia, a w sporcie - jak wiadomo - wszystko jest możliwe - powiedział trener Polonii Bytom Dariusz Jędrzejczyk. Pierwsze miejsce po fazie zasadniczej Polskiej Hokej Ligi zajął jednak nie GKS Tychy, a Comarch Cracovia. Pierwszą przeszkodą "Pasów" w drodze do ewentualnego zdobycia tytułu mistrzowskiego jest Orlik. - 19 dni przerwy w meczach ligowych (na spotkania reprezentacji) może wywołać jakieś zamieszanie w tej pierwszej rundzie. Trzeba też pamiętać, że gramy tylko do trzech zwycięstw, a nie jak w następnych rundach do czterech. Teoretycznie jesteśmy faworytem, ale trzeba odpowiedzialnie, uważnie podejść do rywalizacji z Opolem. Przecież każdy mecz rozpoczyna się od wyniku 0-0 - powiedział opiekun "Pasów" Rudolf Rohaczek. Ósmego w tabeli po fazie zasadniczej Orlika po zakończeniu fazy zasadniczej osłabiło odejście dwóch najlepszych strzelców bramek - Michaela Cichego i Aleksa Szczechury (przenieśli się do Sanoka). Prezes opolskiego klubu Dariusz Sułek powiedział, że skład Cracovii i to, jak zespół ten prezentował się w rozgrywkach sprawia, że z Cichym, Szczechurą i np. trzema zawodnikami, których Orlik chciał ściągnąć na ostatnie miesiące, i tak nie stawiałby drużyny z Opola w roli faworyta. Zaznaczył też, że "przegraną tego sezonu" dla opolan było nieawansowanie do pierwszej szóstki drużyn (po pierwszej fazie części zasadniczej sezonu), co było nadrzędnym celem. - To spowodowało, że sami napisaliśmy sobie obecną historię szybciej, niż ona się wydarzyła - podsumował prezes opolskiego klubu tłumacząc, że awans z miejsca 5. czy 6. dawałby potencjalnie słabszego rywala i szanse na walkę jak równy z równym. - Wiadomo, że faworytem w tych potyczkach nie będziemy i każdy dobry wynik będzie sukcesem naszej młodej drużyny - przyznał trener Orlika Jacek Szopiński.