W wielkim finale GKS zmierzy się z ComArchem/Cracovią. Pierwszy mecz w środę w Tychach. Ataki Podhala w tym spotkaniu przypominały bicie głową w mur. "Szarotki" zmarnowały na początku sześć minut gry w przewadze, w tym 63 s w podwójnej po tym jak Sebastian Gonera za niefortunne wybicie krążka za bandę dołączył do boksu kar do Sławomira Krzaka. I na dobrą sprawę górale nie zagrozili nawet bramce. A tyszanie? W pierwszej przewadze (po wejściu łokciem Dariusza Gruszki) znakomicie rozegrali zamek. Adam Bagiński zza bramki idealnie obsłużył stojącego przed bramką Sławomira Krzaka, który nie problemów z trafieniem do pustej bramki. Na moment emocje wróciły, gdy Milan Baranyk z bekhendu dobił krążek do pustej bramki po strzale Martina Voznika i zrobiło się 1:2, ale później mieliśmy na lodzie teatr jednego aktora - GKS-u Tychy. Swoje pięć minut miał Piotr Sarnik, który strzałami w swoim stylu - kąśliwymi z nadgasrtka dwukrotnie pokonał Tomasza Rajsjkiego. A golkiper Podhala bronił w nieprawdopodobnych momentach, ale czasem puszczał krążek między parkanami po niegroźnych strzałach, jak po tym na 1:6 Sławomira Krzaka. - Nie liczy się piękno, a efekty. Jesteśmy w takim momencie sezonu, że za doznania artystyczne punktów nie dają - mówił trener GKS-u Wojciech Matczak. - Zdawaliśmy sobie sprawę z siły Podhala. Dlatego na ten meczy obraliśmy taktykę ostrożną, a rywale grali z nożem na gardle i otworzyli się za bardzo. I to był ich gwóźdź do trumny, bo my ich kontrowaliśmy i strzelaliśmy gole. - Tak naprawdę kluczowym było piąte spotkanie w Tychach, bo Podhale prowadziło na mecze 1:0 i 2:1, ale my wyrównaliśmy stan i wszystko zaczęło się od nowa, tyle że graliśmy już tylko do dwóch zwycięstw - tłumaczył Matczak.- Wygrany w domu mecz 3:2 otworzył nam drogę do finału. W takich momentach wszystko jest ważne, ale okazało się, że nasze przygotowanie fizyczne było odpowiednie. - W tym meczu przespaliśmy początek spotkania, w którym zmarnowaliśmy kilka przewag, w tym jedną podwójną - podkreślał szkoleniowiec Podhala Milan Janczuszka. - W takich meczach decydują szczegóły takie jak wykorzystana, czy zmarnowana przewaga. Tychy to potwierdziły, bo z pierwszej przewagi strzeliły gola! Mogliśmy jeszcze powalczyć przy stanie 1:2, ale rywal szybko odskoczył. Na dodatek nasz bramkarz Tomek Rajski nie miał dziś swojego dnia, za łatwo traciliśmy gole. Przegraliśmy, choć oddaliśmy więcej strzałów, niż rywal! - Według mnie kluczowym dla całej rywalizacji był drugi mecz w Tychach. Przegraliśmy go w ostatniej minucie, mogliśmy prowadzić po dwóch spotkaniach na wyjeździe 2:0 i to byłoby komfortowe - podkreślał Janczuszka. - Zasłużenie wygraliśmy tę rywalizację. Nasza forma z każdym meczem szła w górę i mam nadzieję, że utrzyma się w finale - mówił środkowy GKS-u Adrian Parzyszek. - Trener trafił z decyzją ograniczenia składu do trzech "piątek". Wytrzymaliśmy kondycyjnie. Kluczowym dla rywalizacji był czwarty mecz, który wygraliśmy wysoko w Nowym Targu. On nas podbudował psychicznie, morale poszły w górę. Wojas Podhale Nowy Targ - GKS Tychy 3:6 (0:1, 1:3, 2:2) Bramki: Milan Baranyk-Martin Voznik (24.02), Marian Kacirz-Krzysztof Zapała (51.43), Krzysztof Zapała-Jarosław Różański (56.22) - Sławomir Krzak-Tomasz Wołkowicz-Adam Bagiński (14.11, w przewadze), Tomasz Wołkowicz-Adam Bagiński-Michał Woznica (23.03), Piotr Sarnik-Mariusz Jakubik (28.07), Piotr Sarnik-Krzysztof Śmiełowski (31.54, w podwójnej przewadze), Krzysztof Majkowski-Adrian Parzyszek (45.57), Sławomir Krzak-Tomasz Wołkowicz (50.01). Wojas/Podhale: Rajski - Sroka (2), Wilczek, Kacirz, Zapała (2), Różański - Suur (2), Dutka, Baranyk, Voznik (10), Podlipni - B. Piotrowski (2), Łabuz (2), Malasiński, Biela, Batkiewicz - Galant, Priechodsky, Łyszczarczyk, Sulka, Gruszka (2). GKS Tychy: Sobecki - Gonera (2), Majkowski, Woźnica, Parzyszek (2), Proszkiewicz - Sokół, Jakesz (2), Bagiński (2), Krzak (6), Wołkowicz - Śmiełowski, Piekarski (2), Jakubik, Garbocz (2), Sarnik. Sędziował Włodzimierz Marczuk z Torunia. Kary: Podhale - 22, GKS - 20 minut. Widzów 2500. Stan rywalizacji play off (do czterech zwycięstw) 4-2 dla GKS.