Nie stopniał jeszcze lód po poprzednim sezonie, a wojna między klubami a szefem związku rozgorzała w najlepsze. W efekcie mamy bałagan i solidną "obsuwę". Choć trzy mecze już za nami (hokeiści Ciarko PBS Bank Sanok grali awansem z uwagi na udział w Pucharze Kontynentalnym w październiku), to większość zespołów dopiero dziś rozegra pierwsze ligowe spotkania. Polska Liga Obcokrajowców - Dobrze, że liga w końcu rusza. Oby obyło się bez konfliktów, bo wszyscy musimy się spiąć, aby mistrzostwa wypadły jak najlepiej. Każdy klub musi pracować na reprezentację, aby nasz hokej wyszedł z zaścianka - twierdzi Andrzej Zabawa, jeden z najlepszych polskich hokeistów w historii. Rekordzista pod względem liczby strzelonych goli dla polskiej kadry jest w mniejszości, bo większość patrzy na nasz hokej przez pryzmat klubowych interesów. Przykładem jest kwestia obcokrajowców. Zalewają naszą ligę, choć duża część z nich to albo turyści, albo sportowi emeryci. - Żaden polski klub nie ma w składzie ośmiu superobcokrajowców, którzy by ciągnęli grę - podkreślał najlepszy obecnie nasz hokeista Leszek Laszkiewicz w niedawnym wywiadzie dla Interii. U nas nie obowiązuje zasada, że obcokrajowiec powinien być dwa razy lepszy od miejscowego. Kluby za to stosują inną - na swojego juniora można stawiać tylko, jeśli jest lepszy od 30-letniego obcokrajowca. Tymczasem jeśli Polska Hokej Liga nie ma zamienić się na Polską Ligę Obcokrajowców, to młodzi zawodnicy muszą dostać szansę i duży kredyt zaufania, nawet kosztem wyników pojedynczych meczów. W innym wypadku całe szkolenie dzieci i młodzieży to tylko strata pieniędzy. - Grałem jako obcokrajowiec w Niemczech i wtedy obowiązywała zasada, że musisz być dwa razy lepszy niż miejscowi. W naszych klubach jest kilku bardzo dobrych zagranicznych zawodników, ale większość niczego do naszej ligi nie wnosi - denerwuje się Andrzej Zabawa. - W klubach rozkładają ręce, że nie ma młodzieży. A skąd ma się wziąć, jak młodzi trafiają w klubach na mur? Jeszcze jak trenerem jest obcokrajowiec, to jaki on ma interes, żeby dawać szansę młodemu, inwestować w niego? Finaliści znów faworytami Tytułu broni Ciarko PBS Bank Sanok, ale teoretycznie jeszcze mocniejszy skład skompletował wicemistrz - GKS Tychy. Odeszli wprawdzie m.in. Tomasz Malasiński i Maciej Sulka, ale wzmocniono obronę sprowadzając Nicolasa Bescha i Bartłomieja Pociechę z Sanoka oraz imponującego warunkami fizycznymi Czecha Jakuba Ferenca. Trenerzy widzą też potencjał w Rosjanach, choć za wcześnie jeszcze, aby ocenić, czy Jurij Kuzin i Maksim Kartoszkin będą ciągnąć grę tyszan. Z drugiej strony, przed rokiem GKS też miał najsilniejszy zespół na papierze, w cuglach wygrał sezon regularny, ale w finale lepszy okazał się Sanok. Na Podkarpaciu oczekiwania są bardzo wysokie. O tym jak bardzo, najlepiej świadczy fakt, że już po pierwszej porażce zwolniono trenera. Części zespołu nie było po drodze z Tomaszem Demkowiczem i przegraną z Orlikiem, który przed rokiem grał w I lidze, można bardziej odbierać w kategoriach manifestacji niż niespodzianki. Patrząc na kadrę, największym osłabieniem było odejście Samsona Mahboda, Bescha, Pociechy i bramkarza Johna Murraya. Nowy zawodnik na tej pozycji - Bryan Pitton nie błyszczy, ale w Sanoku czekają, że w końcu "odpali". Ważne, że udało się zatrzymać Martina Vozdecky'ego, a na lidera wyrasta Kanadyjczyk z polskim paszportem Jordan Pietrus. Kibice liczą, że po powrocie do Sanoka, po słabszym ubiegłym sezonie w Jastrzębiu, odrodzi się Miroslav Zatko. Mocne "czarne konie" Akcje Tychów i Sanoka stoją najwyżej, ale bardzo obiecująco wygląda także JKH GKS Jastrzębie. Drużyna pod wodzą nowego trenera - Roberta Kalabera sprawia wrażenie bardzo dobrze przygotowanej, co potwierdza postawa na lodzie i wyniki sparingów. Jastrzębie ma równą drużynę i może być rewelacją rozgrywek. Mocniejsza niż przed rokiem powinna być Comarch Cracovia, a to oznacza, że zespół Rudolfa Rohaczka znów powinien walczyć o medale. "Pasy" już pokazały, że trzeba będzie się z nimi liczyć i wygrały Superpuchar Polski, pokonując w Sanoku mistrza kraju. Karierę zakończyli kapitan Daniel Laszkiewicz i Michał Piotrowski, a do Ocelarzi Trzyniec odszedł Aron Chmielewski, lecz wrócili Grzegorz Pasiut, Josef Fojtik i Patrik Valczak, ma więc kto strzelać gole. Obronę trzeba jeszcze wzmocnić. Co z Katowicami? Sanok, Tychy, Jastrzębie i Cracovia wyglądają przed sezonem na znacznie mocniejsze zespoły od pozostałej szóstki. Największe szanse na włączenie się do walki o strefę medalową teoretycznie mają TH Unia Oświęcim i MMKS Podhale Nowy Targ. Unia jest jednak słabsza kadrowo niż przed rokiem, z kolei wzmocnione "Szarotki" rozpoczęły sezon od... lania w Sanoku 1-10. W rozegranym awansem meczu z Ciarko PBS Bank z dobrej strony pokazał się mistrz I ligi - Naprzód Janów. Dobrą robotę w Orliku Opolu wykonuje trener Jacek Szopiński, a w Opolu są na tyle zdeterminowani, że wykupili dziką kartę, aby móc grać w PHL. W Polonii Bytom doszło do rewolucji kadrowej, na dodatek klub został ukarany zakazem transferowym. Tragicznie wygląda sytuacja HC GKS Katowice. Klub przeżywa zapaść finansową i niewiele brakowało, a nie dokończyłby poprzedniego sezonu. Przygotowania do nowego rozpoczął niedawno, ma wąską kadrę, a lodowisko nie zostało jeszcze zamrożone. Zespół ma przyjechać na dzisiejszy mecz z Cracovią, ale większość środowiska hokejowego zadaje sobie pytanie, czy katowiczanom uda się dokończyć sezon. Jaki czeka nas sezon? Rozgrywki składać się będą z trzech etapów. Najpierw cztery rundy (każdy z każdym), potem podział na dwie grupy (1-6 i 7-10). Zespoły w "szóstce" rozegrają dwie rundy, a w "czwórce" cztery. W drugiej rundzie zaliczone będą punkty z pierwszej. Potem rozpoczną się play offy. Zespoły z miejsc: 1-2 w "czwórce" jako nr 7 i 8 uzupełnią skład 1. rundy play off. Powstaną cztery pary ćwierćfinalistów: 1-8; 2-7; 3-6; 4-5. Warto dodać, że trzy najlepsze zespoły po dwóch rundach sezonu zasadniczego zakwalifikują się bezpośrednio do półfinałów Pucharu Polski. Czwarty zespół rozegra mecz i rewanż z PKH Stoczniowiec 2014 Gdańsk. Zwycięzca będzie czwartym półfinalistą turnieju, który zaplanowano na 27 i 28 grudnia. - Byłoby fajnie, gdyby wszystkie zespoły dociągnęły do końca sezonu - powiedział jeden z liderów JKH GKS Jastrzębie Mateusz Danieluk, który leczy kontuzję i stracie pierwsze mecze. - Od piątego zespołu wzwyż zapowiada się zacięta walka, ale nie powinno zabraknąć niespodzianek, bo drużyny słabsze na papierze, będzie stać na urwanie punktów faworytom. Patrząc na kadry zespołów, trudno wskazać faworyta, ale można powiedzieć, że czeka nas ciekawszy sezon niż przed rokiem - dodał. Także według Andrzeja Zabawy bardziej wyrównana stawka niż przed rokiem zapowiada większe emocje. Oby tak się stało, bo tuż przed rozpoczęciem pierwszej kolejki trudno oprzeć się wrażeniu, że polskiego hokeja nie stać na dziesięciodrużynową ekstraklasę. Autor: Mirosław Ząbkiewicz