Comarch/Cracovia rozniosła w pył przyjezdnych z Opola i do awansu do półfinału potrzebuje już tylko dwóch wygranych z Orlikiem. Po spotkaniu w złym nastroju był trener gości.- Trudno po takim meczu coś powiedzieć, wynik jest wstydliwy. Wiedzieliśmy, że będzie trudno. Rywal jest bardzo mocny, wiedzieliśmy, że czeka nas bardzo ciężkie zadanie. Mamy mało zawodników, potencjał niewielki, młodzi gracze muszą się sporo uczyć. Gdy wynik jest na styku potrafią walczyć, realizować założenia, później wszystko pada - powiedział. - W III tercji byliśmy tłem, czekaliśmy na koniec meczu, a Cracovia dała nam lekcję. Była lepsza pod każdym względem - dodał. - Czy nie byliśmy w stanie ściągnąć kogoś na miejsce Cichego i Szczechury? Trudno powiedzieć - takie klub decyzje podjął, że odejdą. Sami chcieli odejść, widzieli większe szanse w mocniejszej drużynie, brakło im wiary w zespół. Wszystko załamało się po rundzie zasadniczej, gdzie straciliśmy miejsce w szóstce - nie chcę mówić, w jakich okolicznościach, a byliśmy w niej od pierwszej kolejki - załamuje ręce szkoleniowiec Orlika. - Odszedł Fabry, miały być wzmocnienia, tymczasem przyszły osłabienia. Oprócz Cichego i Szczechury, straciliśmy kontuzjowanych Stopińskiego i Korzeniowskiego. Zostało 15 graczy i trzeba sobie radzić z nimi - ubolewa. W lepszym nastroju był trener zwycięzców - Rudolf Rohaczek: - Szybko strzelona bramka nas uspokoiła. Opole wyrównało, miało parę sytuacji, ale Radziszewski dobrze bronił. Strzeliliśmy trzy kolejne bramki i przy 4-1 mecz się rozstrzygnął. Kolejne bramki były kwestią czasu. Jestem zadowolony, bo po tak długiej przerwie problemem bywa ten pierwszy mecz - ocenił szkoleniowiec. - Zmieniłem ustawienia, czas pokaże, czy to pomogło. Prześpię się z tym, zanim ocenię - dodaje Rohaczek i już myśli o kolejnym spotkaniu. Drugi mecz w tej parze odbędzie się w sobotę o godz. 20.30 na lodowisku przy ul. Siedleckiego w Krakowie.Z Krakowa Michał Białoński