Michał Białoński, eurosport.interia.pl: Jakie są pańskie pierwsze wrażenia po kilkunastu dniach prowadzenia Podhala? Aleksandrs Belavskis, trener TatrySki Podhala Nowy Targ: - Przede wszystkim to dla mnie wielki zaszczyt, aby być w tym klubie. Nowy Targ to małe, ale przyjemne miasto, pełne życzliwych ludzi. Zostałem dobrze podjęty przez szefostwo klubu, a nade wszystko jestem bardzo zadowolony z pracy hokeistów. Oczywiście czasu na wprowadzanie moich metod nie było wiele, ale najważniejsze, że chłopaki starają się na trenować z całych sił, chcą się rozwijać. Dlatego mam nadzieję, że w Nowym Roku będziemy grać jeszcze lepiej niż w ostatnim meczu wygranym z GKS-em Tychy.Nie miał pan zbyt wiele czasu na przygotowanie fizyczne zespołu, w związku z tym, że sezon ligowy jest w pełni. Jak pan sobie z tym radzi?- Mieliśmy niedługą przerwę w meczach z okazji zgrupowania reprezentacji, staraliśmy się ją wykorzystać jak najlepiej. Mogę zapewnić, że pracowali rzeczywiście bardzo dobrze. To napawa mnie optymizmem na przyszłość.We wspomnianym okresie brakowało panu reprezentantów Polski.- Tak, ale cóż na to poradzić. Ci zawodnicy powinni grać w reprezentacji Polski. Jakby nie było, to dla nich znakomite doświadczenie. Międzynarodowych meczów nie da się porównać z tymi krajowymi. Dlatego cieszę się, że mamy w zespole reprezentantów Polski. Ono mogą przekazać w szatni chłopakom o tym, co się dzieje w światowym hokeju, jak on wygląda.W czym tkwią największe rezerwy?- W każdym aspekcie. Możemy zarówno poprawiać grę - tu rezerwy zawsze są. Trzeba tylko starać się to robić.Starał się pan zbudować czwartą formację, aby jak najkrócej grać na trzy?- Tak. Rezygnuję z czwartej tylko w okresach gry w osłabieniu, która wymaga stawiania na bardziej doświadczonych zawodników. Gdy tylko można, wpuszczam czwarte ogniwo, które ma nam pomagać, aby pozostali mogli złapać oddech. Na podstawie meczu z Tychami muszę powiedzieć, że ci chłopcy z czwartej formacji dobrze się spisali. Zuchy!Na pierwszej konferencji powiedział pan, że spora rezerwa tkwi w unikaniu kar, by nie grać więcej niż jedną tercję w osłabieniu. W ostatnim meczu z tyszanami tylko w II tercji graliście 12 minut w osłabieniu.- Chodzi o to, aby sami zawodnicy zrozumieli, że gra w osłabieniu nie wychodzi na dobre zespołowi. Będziemy o tym rozmawiać, tępić faule, ale najważniejsze, żeby zawodnicy sami to zrozumieli, że jeśli ktoś robi faule niewymuszone, to obciąża swoich kolegów. Dlatego musimy to zmienić. Zwłaszcza ci, którzy najczęściej faulują muszą zrozumieć, że pora z tym skończyć. Na tym polega moja praca i zespołu, aby poprawiać takie aspekty.W pierwszym meczu pana zespół przegrał z Cracovią, w drugim pokonał lidera - GKS Tychy. W czym tkwi problem według pana, że Podhale od ponad dwóch lat nie może pokonać Cracovii?- To prawda, przegrywamy, ale statystyka mówi, że im dłużej przegrywamy, tym jesteśmy bliżej pierwszego zwycięstwa. Myślę, że ten mecz tutaj, w Nowym Targu, jaki rozegramy w styczniu, będzie innym niż ten rozegrany w Krakowie. Proszę podzielić się wrażeniami na temat polskiej ligi, jak ją pan postrzega. Na pewno nie należy do najsilniejszych w Europie, bo najlepsi gracze występują w bogatszych ligach. W KHL, Szwecji, Niemczech, czy Czechach.- Cóż można na to poradzić. Życie hokeisty jest krótkie. Nic zatem dziwnego, że każdy chce zarobić, myśli o swojej sytuacji bytowej. Jeśli brakuje najlepszych obcokrajowców, to powinno otwierać drogę przed młodymi hokeistami, aby nabierali doświadczenia w polskiej lidze. Te dwa zespoły - Cracovia i GKS Tychy, przeciw którym graliśmy i mogłem je obserwować na żywo, znajdują się na wystarczająco wysokim poziomie. One mogą realnie rywalizować z drużynami ze Szwecji, Finlandii i wyjść z takiej rywalizacji z podniesioną głową. Jako były napastnik Łotwy jest pan przedstawicielem szeroko rozumianej rosyjskiej szkoły hokejowej, ale jako trener jest pan bardziej reprezentantem szwedzkiej czy rosyjskiej wizji hokeja? - (Śmiech) To dobre pytanie. Rosyjską szkołę przeszedłem jako zawodnik, pracując z takimi trenerami jak Jurzinow, Worobjow, którzy na świecie są dosyć dobrze znani. Jako zawodnik już uczyłem się analizować i miałem swoje przemyślenia. Na Łotwie pracowałem krótko, tylko z reprezentacją kraju. Zasadniczo jako trener reprezentuję mieszankę rosyjskiej i szwedzkiej szkoły. W Nowym Targu i w Polsce człowiekiem-legendą jest Ewald Grabowski, który zdobywał mistrzostwo Polski z Podhalem i prowadził naszą reprezentację. By podobno bliski sprowadzenia pana do Podhala?- Tak, była taka sytuacja rozmawiałem z Grabowskim o przyjściu do Podhala, ale wtedy dostałem propozycję ze Szwecji i wybrałem właśnie ten kierunek, z uwagi głównie na ofertę trzyletniego kontraktu.Ma pan jeszcze kontakt z wielkim Ewaldem? - Od pewnego czasu nie pracuje już przy hokeju. Ostatnio, gdy go widziałem, pracował w federacji łotewskiej, ale teraz wszystko się pozmieniało, nie miałem kontaktu z nowymi ludźmi zarządzającymi hokejem na Łotwie. Wiem natomiast, że Grabowski jest w dobrej kondycji i zdrowiu. Rozmawiałem niedawno o nim z doktorem Krepsem, który był lekarzem w drużynach, które Ewald prowadził. Czy przed przyjęciem oferty prowadzenia Podhala radził się pan kogokolwiek, np. Andrieja Gusowa, który zna pana z pracy z młodzieżówką Białorusi?- Nie, nie konsultowałem się z nikim. Od razu wsiadłem w samolot i przyjechałem do Nowego Targu. Zaprosił mnie menedżer klubu Marcin Jurzec, żeby obejrzeć w akcji drużynę, zwiedzić miasto. Spędziłem tu trzy dni, zobaczyłem dwa mecze z Katowicami i Unią Oświęcim, dzięki czemu zrozumiałem, że wszystko co tu spotkałem podoba mi się. Po tym dogadaliśmy się z Marcinem, że przyjadę ponownie i od razu wezmę się do pracy. Tym bardziej, że była przerwa na kadrę, więc była okazja, aby poznać się z drużyną. Chłopaki poznali mnie i ja ich. W ten sposób wszystko się odbyło.Jaki cel postawił sobie pan po poznaniu drużyny?- Mój cel jest prosty: zbudować grę, żeby drużyna miała własną wizję jej. Nie będę tu opowiadał o tym czy zostaniemy mistrzami Polski. Liczy się dla mnie przede wszystkim poprawa gry zespołu. Chcę wywrzeć też wpływ na psychikę, mentalność zawodników, aby stali się jeszcze większymi profesjonalistami, abyśmy stworzyli jeszcze bardziej krzepki i dobry kolektyw. Rozmawiał w Nowym Targu Michał Białoński