Dwie minuty potrzebowali hokeiści Zagłębia Sosnowiec, by wyjść na prowadzenie w meczu rozgrywanym 11 stycznia w Gdańsku z miejscową MH Automatyką. Gola zdobył Damian Słaboń. Gospodarze jednak nie zamierzali być zbyt gościnni. Już trzy minuty później wyrównał Szymon Marzec. Minutę później drugie trafienie dla "Stoczni" dołożył Petr Polodna, a w 9. minucie trzecią bramkę zdobył Wladislaw Jelakow. Goście z Zagłębia próbowali dogonić wynik, i w 23. minucie bramkę kontaktową zdobył Tomasz Kana. Na więcej jednak sosnowiczan nie było stać. - Wchodzimy idealnie w mecz, zdobywamy przewagę, później robimy dwa indywidualne błędy, dostajemy dwie bramki, potem trzecią... i pierwsza tercja się kończy - komentował Marcin Kozłowski, trener Zagłębia Sosnowiec. - To nie Gdańsk wygrał, to my przegraliśmy. Z kolei Marek Ziętara, szkoleniowiec Automatyki nie ukrywał, że dla gdańszczan był to ciężki mecz. - Bardzo ciężko się grało, ale mecz w zasadzie się rozstrzygnął w pierwszej tercji - powiedział. - Dosyć szybko udało nam się strzelić bramki, i mecz się toczył pod nasze dyktando, mając sporą zaliczkę. Jest takie powiedzenie: czasem lepiej brzydko wygrać, niż pięknie przegrać. I tak to właśnie było. Ziętara podkreślił, że najważniejsze jest to, iż jego podopieczni zdobyli bardzo cenne punkty. - Stwarzamy sobie optymalną przewagę punktową, by uzyskać lepszą pozycję przed kolejnym etapem rozgrywek - skwitował szkoleniowiec "Biało-Niebieskich". Było to ważne dla gdańszczan zwycięstwo. Po 36 rozegranych meczach zgromadzili 44 punkty. Po tym, jak Unia Oświęcim przegrała z TatrySki Podhalem Nowy Targ, zniwelowali przewagę hokeistów znad Soły do czterech oczek. Jednocześnie powiększyli przewagę nad Zagłębiem do dziewięciu punktów. Łukasz Razowski z Gdańska