Do faulu doszło podczas pierwszego meczu ćwierćfinałowego między "Szarotkami" a zespołem z Jastrzębia. Po tym jak Michalski podał krążek, od tyłu zaatakował go Nalewajka. Gracz Podhala nie uczestniczył w akcji i nie widział rywala, mimo tego hokeista JKH GKS zaatakował go ciałem. Michalski uderzył głową w bandę i stracił przytomność. Opuścił lód na noszach i trafił do szpitala, gdzie badania na szczęście nie wykazały uszkodzeń mózgu. Skręcił jednak szyję. PZHL najpierw zamieścił komunikat o dyskwalifikacji zawodnika JKH GKS na dwa mecze, a potem po konsultacji władz Polskiej Hokej Ligi z szefem Wydziału Sędziowskiego Jackiem Rokickim, karę anulowano. Argumentowano to błędną interpretacją zapisu w protokole. Władze Podhala nie mogły pogodzić się z tą decyzją i zapowiedziały odwołanie. W środę związek opublikował w swoim serwisie orzeczenie w tej sprawie arbitra dyscyplinarnego PZHL Jakuba Kosowskiego. Nie zgodził się z władzami Podhala i nie zakwalifikował zagrania jako naruszenie nietykalności cielesnej. Uznał jednak Nalewajkę winnym "wybitnie niesportowego zagrania". W takim przypadku maksymalna kara to dyskwalifikacja do trzech miesięcy i grzywna w wysokości pięciu tysięcy zł. Gracz JKH GKS został zdyskwalifikowany na siedem dni (do 6 marca włącznie) oraz ma zapłacić dwa tysiące zł kary. "Zauważyć należy, że wymierzono karę zbliżoną do dolnej granicy regulaminowego zagrożenia" - napisano w orzeczeniu. Obu stronom przysługuje prawo do odwołania. Mirosz