"Wiedźmin" miał lepsze i gorsze momenty w minionym sezonie, ale zakończył go ze srebrnym medalem mistrzostw Polski i tytułem najlepszego bramkarza mistrzostw świata zaplecza elity. Nasza reprezentacja była beniaminkiem na drugim poziomie światowych rozgrywek i w starciu z wyżej notowanymi rywalami potrzebowała zapory w bramce. Wychowanek Stoczniowca Gdańsk rozpoczął mistrzostwa w roli rezerwowego, ale już w pierwszym meczu musiał stanąć w bramce, a turniej zakończył z najlepszymi statystykami spośród bramkarzy. Mimo tego, musiał... szukać nowego klubu, bo JKH GKS Jastrzębie poważnie okroił budżet i rozwiązał z nim kontrakt. "Wiedźmin" nie poszukiwał długo nowego pracodawcy. Już tydzień po mistrzostwach francuski klub Pingouins de Morzine-Avoriaz-Les Gets pochwalił się pozyskaniem bramkarza reprezentacji Polski. Odrobny przekonuje, że podjął ryzyko, bo chce się rozwijać w silniejszej lidze. Interia: Gratuluję transferu! Przechodzi pan do silniejszej, lepiej zorganizowanej ligi z kraju, który za dwa lata będzie współorganizatorem mistrzostw świata elity. To dla pana awans zawodowy. Przemysław Odrobny, bramkarz reprezentacji Polski w hokeju na lodzie: - Dziękuję. Faktycznie, jest to jakiś awans, bo liga francuska jest uważana za lepszą od polskiej. Nie chcę powiedzieć złego słowa o naszej, bo wcale nie jest taka słaba, jak się u nas mówi. Z roku na rok nabiera wartości. Ale oczywiście cieszę się, że udało mi się podpisać kontrakt z francuskim klubem i będę miał szansę zagrać w silniejszej lidze. Teraz pozostaje mi jedynie jak najlepiej się przygotować i w sierpniu rozpocząć nowy rozdział w życiu sportowym. Być może otworzy mi on drogę do jeszcze lepszej ligi. To nowy rozdział nie tylko w życiu sportowym. Zmieni pan kraj, zetknie z inną kulturą, będzie pan mieszkał w pięknym alpejskim miasteczku. Na ile podpisał pan kontrakt? - Na sezon. To dobre rozwiązanie zarówno dla klubu, jak i dla mnie. Wiadomo, że z polskim paszportem ciężko się gdzieś przebić, zwłaszcza bramkarzowi, więc rozumiem ich, że na razie nie chcieli podpisywać dłuższego kontraktu. Z drugiej strony, dla mnie też jest to nowe doświadczenie i nie chciałbym się wiązać umową na dłuższy okres. - Z tego co słyszałem, to rzeczywiście piękny kurort, ale nie zastanawiałem się nad tym, czy będę grał w klubie z ładnego, czy brzydkiego miasta, położonego w górach, czy nad morzem. Zależało mi na tym, żeby poziom sportowy był wyższy, żebym mógł się sprawdzić w silniejszej lidze. Chcę się przekonać, czy jestem w stanie zrobić krok do przodu, czy też moim miejscem jest polska liga. Cieszę się, że się odważyłem. Myślę, że to dobra decyzja. Miał na nią wpływ trener Tommie Hartogs? Zna pana z występów w reprezentacji, bo często graliśmy z prowadzoną przez niego Holandią. - Powiem szczerze, że nie miało to żadnego wpływu na moją decyzję. Już wcześniej myśleliśmy z agentem nad zmianą ligi. Teraz patrząc wstecz, rzeczywiście można powiedzieć, że trener Hartogs widział, jak gram, ale przez ostatnie dwa-trzy lata troszeczkę się zmieniło. Trener Kirył Korenkow (szkoleniowiec bramkarzy reprezentacji Polski - przyp. red.) wiele mnie nauczył, trochę zmienił mój styl bronienia i podejście do pewnych rzeczy. Myślę więc, że trener Hartogs będzie mógł zobaczyć nową, lepszą jakość. Morzine to przepiękne miejsce, a poza tym miło będzie zarabiać w euro... - Powiem krótko: nie patrzyłem na kwestie finansowe. Pana transfer jest ważny również z tego powodu, że w Polsce panuje przekonanie, że nasi hokeiści są przepłacani i lepiej ściągać obcokrajowców. - Przykro mi, że jest takie przeświadczenie. Powinno się inwestować w swoich chłopaków, dawać im szansę i płacić większe pieniądze niż obcokrajowcom, którzy są wypaleni. Zrozumieli to już w innych ligach. Wiem, bo rozmawiałem z zagranicznymi trenerami. Przykładowo trener zespołu z Francji powiedział, że ma dość Kanadyjczyka, który w ogóle nie spełnia jego oczekiwań, bo interesuje go tylko podróżowanie po Europie. - Powinniśmy brać przykład z lepszych lig i tak jak oni, nie patrzeć jedynie na statystyki, że ktoś grał w NHL dziesięć lat temu, bo to niczego nie wniesie do naszej ligi ani niczego nie da naszym młodym chłopakom. Oczywiście, są wyjątki, są zagraniczni zawodnicy, którzy wciąż prezentują wysoki poziom i mogą zarabiać dobre pieniądze. Ale wracając do mojej decyzji, to nie patrzyłem na względy finansowe. Interesowało mnie coś innego. Teraz, póki nie mam żony i dzieci, chcę się jeszcze rozwijać sportowo. Jestem w takim wieku, że jeszcze przez dwa-trzy-cztery lata będę mógł nabierać umiejętności, zdobywać doświadczenie i iść do przodu. Pana nowy klub rozstał się z kanadyjskim bramkarzem i został jedynie młody Francuz. To pokazuje, że mają wobec pana wysokie oczekiwania. - Już wcześniej powiedziałem agentowi, że interesuje mnie tylko pozycja pierwszego bramkarza. Wiadomo, że przychodzą lepsze i gorsze momenty i trzeba walczyć, ale skoro wyjeżdżam za granicę, to po to, aby bronić. Chcę grać, a nie siedzieć na ławce, zarabiać i cieszyć się życiem w pięknym mieście. Jadę ciężko pracować i się rozwijać. Przyznam, że byłem zaskoczony, że nie trafił pan do jednego z naszych klubów, bo przecież czeka nas reforma bramkarzy. Już w najbliższym sezonie w przynajmniej połowie meczów rundy zasadniczej w każdym klubie będzie musiał bronić Polak. - Rozmawiałem z przedstawicielami dwóch polskich klubów, ale zachowaliśmy dyskrecję. Uważam, że było to w porządku wobec bramkarzy tych drużyn. Nie zdradzę, o jakie kluby chodzi. Sytuacja tak się rozwinęła, że jednak nie zdecydowałem się na żadną z tych ofert. Były jeszcze jakieś inne opcje? - Wcześniej tak. Był jeszcze jeden zagraniczny kierunek. Co sądzi pan o reformie bramkarzy w naszej lidze? - To bardzo dobry krok dla polskich bramkarzy. Wiemy, że zastosowano taki system w lidze rosyjskiej i przyniosło to oczekiwane efekty. Oczywiście, u nas nie ma tak dużego rynku bramkarzy, ale jest kilku chłopaków, którzy jak zaczną bronić, będą prezentowali wysoki poziom. Nie można skreślać młodszych bramkarzy, którym kilka razy powinęła się noga, czy nie poradzili sobie z presją. Trzeba dać im kolejną szansę i uwierzyć w nich. Dzięki temu będziemy mieli solidnych bramkarzy w kadrze. Ogląda pan mistrzostwa świata pod kątem gry bramkarzy? - Oczywiście. Obserwuję, staram się coś podpatrzeć i na bieżąco konsultuję się z trenerem Korenkowem na Skypie. Myślę, że może to zaprocentować. Kto zostanie mistrzem świata? - Ciężko powiedzieć, podobnie, jak to, kto spadnie. Zawsze sercem jestem z Kanadą, bo moim ulubionym bramkarzem i idolem był Martin Brodeur. Teraz bardzo silną drużynę mają Amerykanie. Od początku turnieju grają bardzo dobrze. Myślę, że Rosja, USA i Kanada będą pretendować do złota. Podobają się panu mistrzostwa, czy pamiętając turniej podczas igrzysk w Soczi z udziałem wszystkich najlepszych, czuje pan niedosyt? - Zawsze podobają mi się mistrzostwa świata, bo każda drużyna prezentuje wysoki poziom. Zresztą nawet podczas naszych mistrzostw w Krakowie było widać, że spadkowicze - Włosi i Kazachowie wiedli prym. Na mistrzostwach elity nie ma słabeuszy czy przypadkowych zawodników. Każdy z nich walczy także o miejsce w silniejszej lidze, w lepszym klubie. Oczywiście, na igrzyskach poziom jest jeszcze wyższy, bo przyjeżdżają wszyscy najlepsi. Obserwując mistrzostwa elity, można wyciągnąć wniosek, że bramkarze mają coraz gorzej... - (śmiech) Zawodnicy są coraz lepiej wyszkoleni technicznie. Udaje się im zmieniać lot krążka w nieprawdopodobny sposób i bramkarze muszą ciągle pracować nad techniką, refleksem. Jedni gonią drugich, z roku na rok coś się zmienia i wchodzi nowy patent. Przykładowo, w NHL był okres, w którym najwięcej goli padało po strzałach po lodzie, więc bramkarze zostali jeszcze lepiej wyszkoleni w poruszaniu się po lodzie i w zasadzie wysocy bramkarze bronią już tylko na kolanach. Teraz z kolei sporo goli pada po zmianie kierunku lotu krążka - tak jak mówię: jedni starają się przechytrzyć drugich. Kiedy wyjeżdża pan do Francji? - Mój kontrakt obowiązuje od 15 sierpnia. Przygotowuję się do sezonu sam, tak jak to robiłem przez ostatnie trzy lata. Mam plany od najlepszych trenerów, można powiedzieć, na świecie - od trenera z Kanady, Rosji i Polaka ze Szwajcarii. Tak więc myślę, że wszystko jest dobrze poukładane. Rozmawiał Mirosław Ząbkiewicz