Najważniejsza reforma - wprowadzenie zawodowej Hokej Ligi już od przyszłego sezonu, została przegłosowana, ale jej regulamin dyscyplinarny już nie. - Dla mnie to kuriozalna sprawa. Sami podcięli gałąź, na której siedzą, bo dalej będzie obowiązywał stary regulamin dyscyplinarny - twierdzi Piotr Hałasik. Walne z kolejną wpadką Walne toczyło się w nerwowej atmosferze i nie było odpowiednio przygotowane. Przedstawiciele klubów mieli pretensje do związku, że nie mogli zapoznać się ze sprawozdaniami finansowymi, bo centrala zbyt późno wysłała do nich dokumenty. - Uczciwie przyznaję, że walne zostało skandalicznie przeprowadzone przez sekretarza generalnego związku. Pracownicy zostali zwolnieni na urlopy, a materiały nie zostały na czas przekazane delegatom. Podczas najbliższego mojego spotkania z biurem zarządu dojdzie do ostrej rozmowy z sekretarzem generalnym, bo to już druga jego wpadka - przyznaje szef hokejowej centrali adresując swe zarzuty do Krzysztofa Zawadzkiego. Do pierwszej doszło w lutym, gdy związek nie uzyskał pozwolenia na zorganizowanie imprezy masowej i mecze reprezentacji Polski podczas turnieju Euro Ice Hockey Challange oglądało zaledwie po 299 osób. Prezes grzmi: To ludzie, którzy kochają destrukcję Burzliwe obrady potwierdziły głęboki podział w środowisku. - Zostałem prezesem niemal przez aklamację, a teraz opór materii jest już tak duży, że praca nie sprawia mi już przyjemności, mimo że angażuję się tylko w hokej - przyznał prezes PZHL. - To nie tak, że ja kogoś straszę, ale będę się zastanawiał, czy - nawet, jak będą pieniądze - z takimi ludźmi, jacy obecnie są w polskim hokeju, można pracować. Bo to są ludzie, którzy tylko i wyłącznie kochają destrukcję. Nie zależy im na podniesieniu hokeja. To są ludzie o małych ambicjach - grzmi prezes PZHL. Pieniądze, o których mowa, to środki od nowego sponsora, który na razie nie chce się ujawnić. Piotr Hałasik twierdzi jednak, że jest w ciągłym kontakcie z kontrahentem. - Sprawa ma zostać zrealizowana do 30 dni - twierdzi, dodając, że gwarancją tej umowy jest tylko jego osoba. Kwestia sponsora generalnego jest w obecnej sytuacji absolutnie kluczowa, bo PZHL w poprzednim roku miał stratę wynoszącą 1,35 mln zł i zaciągnął pożyczkę w wysokości 1,5 mln zł. Wielkim obciążeniem dla budżetu związku są kontrakty selekcjonera Igora Zacharkina i koordynatora Wiaczesława Bykowa (tutaj przeczytasz więcej na ten temat - kliknij) O kompetencjach Bykowa i Zacharkina przekonywać nie trzeba, ale czy ich kontrakty nie doprowadzą związku do niewypłacalności? - Nie, nie, nie! Jeszcze raz mówię: mam wszystko obliczone. Nie musimy się o to obawiać. Nowy sponsor zabezpieczy wszystkie sprawy finansowe - przekonuje sternik związku. "Myślą, że będę marionetką" Obecna sytuacja do złudzenia przypomina tę z czasów, gdy związkiem zarządzał poprzedni prezes Zdzisław Ingielewicz. On także rozpoczynał pracę z dużym poparciem klubów i także bardzo szybko je stracił. W efekcie nie doczekaliśmy się realnych zmian na lepsze. Czeka nas powtórka? Wszystko zależy od tego, czy obie strony konfliktu będą chciały odnaleźć platformę współpracy. Tymczasem prezes PZHL twierdzi, że po pozyskaniu sponsora generalnego podda się weryfikacji i będzie miał tak silną pozycję, że problem się rozwiąże. Ale czy możliwe jest reformowanie polskiego hokeja bez współpracy z klubami? Przecież to one same przed rokiem oddały stery związku Piotrowi Hałasikowi. Dziś kompromis pomiędzy obiema stronami nie jest już możliwy? - Wiem, że zostałem przez nich wybrany, ale oni myślą, że będą kierować związkiem siedząc na tylnym siedzeniu. Myślą, że będę marionetką, a oni będą pociągać za sznurki - twierdzi prezes PZHL. O co tak naprawdę - zdaniem szefa PZHL - chodzi w konflikcie z klubami? - O osobiste animozje. Przede wszystkich chodzi o to, że namaściłem pana Wołosza na prezesa Hokej Ligi. A ja myślę, że on jeden się nadaje na to stanowisko - przekonuje Piotr Hałasik. Dodaje także, że środowisko ma mu za złe tzw. projekt sosnowiecki. W Sosnowcu, w oparciu o Zagłębie, powstaje hokejowy Dream Team, za którego ma odpowiadać sztab trenerski reprezentacji Polski. - Jestem wiązany z projektem sosnowieckim, bo jestem z Sosnowca. Tymczasem ja nie mam z tym nic wspólnego - przekonuje szef PZHL. Autor: Mirosław Ząbkiewicz