Wydawało się, że po dostosowaniu polskiego regulaminu transferowego do tego obowiązującego w Unii Europejskiej, wszystko wróci do porządku. Chodzi głównie o wprowadzenie w życie podstawowej zasady każdego obywatela - o swobodzie wyboru pracodawcy. Okazuje się jednak, że tak nie jest, a najdobitniej przekonuje się o tym najgorętszy orędownik wprowadzenia Prawa "Bosmana" - ComArch/Cracovia, która związała się umową z Drzewieckim. "Pasy" zapewniają, że klub miał prawo podpisać kontrakt z Drzewieckim. - W maju zawodnik ukończył 23 lata, a to główny warunek, by obowiązywało go Prawo "Bosmana" - podkreśla wiceprezes MKS Cracovia SSA Rafał Wysocki i prezentuje pełną dokumentację wprowadzania w Polsce zmian w przepisach transferowych. Specjalna uchwałę na ten temat PZHL podjął w maju 2006 r. W rozdziale poświęconym "Zasadom i trybowi zmian przynależności klubowej przez zawodnika" stoi czarno na białym: "Po zakończeniu sezonu 2006/2007 klubowi odstępującemu nie będzie przysługiwać ekwiwalent za wyszkolenie zawodnika, który zmienia barwy klubowe po ukończeniu 23 roku życia po wygaśnięciu kontraktu lub umowy stypendialnej z upływem ich terminu (tekst oryginalny)". W wypadku Drzewieckiego wszystkie te warunki zostały spełnione. 1 maja hokeista skończył 23 lata, po sezonie 2006/2007 wygasła jego umowa ze Stoczniowcem. A jednak Filip nie może grać w "Pasach". Dlaczego? 13 września Cracovia otrzymała kolejną uchwałę hokejowej centrali, datowaną 29 stycznia 2007 r. Wynika z niej, że ekwiwalent za wyszkolenie macierzystemu klubowi hokeisty przysługuje do końca roku kalendarzowego, w którym ukończył on 23 lata! Zatem Drzewiecki, choć formalnie od pół roku jest już 24-latkiem, w myśl zasad związku ma jeszcze 23 wiosny. Pozornie Cracovii i Drzewieckiemu wystarczy poczekać do końca grudnia i będzie mógł grać, ale nic z tych rzeczy. Termin zatwierdzania nowych polskich zawodników do gry upływa 20 grudnia, przez co hokeiści grozi utrata całego sezonu. Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że prezes Stoczniowca Marek Kostecki (równocześnie wiceprezes PZHL-u) był szefem komisji, która ustalała szczegóły nowych przepisów transferowych. Teraz Stoczniowiec chce za Drzewieckiego 60 tys. zł. - Nie mamy zamiaru płacić. Podpisaliśmy z zawodnikiem kontrakt, działając w dobrej wierze - podkreśla wiceprezes Wysocki. Z kolei prezes PZHL-u Zenon Hajduga uważa, że Stoczniowiec ma rację i "Pasy" muszą zapłacić ekwiwalent. - Istotnie, 29 stycznia podjęliśmy uchwałę, w której zawarliśmy zapis, że decyduje rok kalendarzowy, a nie data urodzin hokeisty. Nie chcemy zaglądać do metryk urodzenia zawodnikom - argumentuje. Dlaczego o tej uchwale wówczas nie poinformowano klubów? - Sam nie wiem jak to się stało - rozkłada ręce prezes Hajduga, który nie zamierza mediować między klubami, by utalentowany napastnik reprezentacji Polski w końcu mógł grać w lidze. - Już raz próbowałem to robić, ale prezes Kostecki jest nieprzejednany. On chce za Drzewieckiego pieniędzy i koniec - podkreśla szef polskiego hokeja.