Zawodnicy Lotosu PKH podejmowali rywali w Hali Olivia, którą zarządza GKS Stoczniowiec. Ten drugi klub powołał w piątek do życia sportową spółkę akcyjną i zdecydował się przystąpić do rozgrywek ekstraligi. W najwyższej klasie będzie jednak grał tylko jeden gdański zespół. "Zmuszeni byliśmy wycofać się z rozgrywek. Za wszelką cenę chcieliśmy grać i dlatego późno podjęliśmy ostateczną decyzję, jednak wyczerpały się nasze możliwości. Sprawdziliśmy różne warianty, zwróciliśmy się do wszystkich osób, które były nam w stanie pomóc, ale znaleźliśmy się w sytuacji bez wyjścia" - przyznał Bruliński. Lotos PKH nie ma podpisanej umowy na korzystanie z Hali Olivia i w związku z tym nie jest w stanie skompletować do końca czerwca dokumentów niezbędnych do otrzymania licencji. "Zarząd Stoczniowca nie podjął z nami rozmów na temat komercyjnego udostępnienia obiektu. Nie znamy stawek za lód i nie wiemy, na jakich warunkach mielibyśmy korzystać z hali. Poinformowano nas, że dopóki nie uregulujemy zaległości, dopóty te negocjacje nie zostaną podjęte. Mamy dług wobec zarządcy obiektu, ale ta kwota stanowi kroplę w stosunku do tego, co przez sześć lat zapłaciliśmy za występy w Hali Olivia" - zaznaczył przedstawiciel Lotos PKH. Bruliński zapewnił, że ta zaległość zostałaby uregulowana w trakcie rozgrywek. Obecnie klub nie dysponuje jednak takimi środkami. "Chcieliśmy wszystko zapłacić w terminie, ale szyki pokrzyżowała nam pandemia koronawirusa. Sami nie otrzymaliśmy w marcu i kwietniu należnych nam środków, poza tym negocjacje z różnymi sponsorami znajdowały się na ostatniej prostej, jednak ostatecznie te umowy nie zostały zawarte. W dodatku na początku sezonu musielibyśmy ponieść nieplanowane koszty, bo nie możemy już wypożyczać młodych hokeistów ze Stoczniowca i musielibyśmy pozyskać ich z innych drużyn" - dodał.