Sanoczanie musieli wygrać, aby przedłużyć szanse na awans do finału, ale tyszanie rozpoczęli spotkanie tak, jak zapowiadali - aby już na własnym lodzie zakończyć serię. W pierwszych minutach zepchnęli rywali do defensywy, jednak zanim zaczęli dochodzić do czystych sytuacji strzeleckich, prowadzenie objęli sanoczanie. W 8. minucie wyprowadzili pierwszą groźną kontrę i zdobyli gola. Petr Szinagl zatrzymał się z krążkiem na buliku, bardzo dobrze zachował się Miroslav Zatko, który ruszył na bramkę i skupił na sobie uwagę obrońców, a najeżdżający Krzysztof Zapała pociągnął z nadgarstka i pokonał Sztefana Żigardy'ego. Dwie minuty później Zapała znów stanął przed szansą, ale tym razem Żigardy obronił. W odpowiedzi groźnie strzelał Marcin Kolusz, lecz Bryan Pitton sparował parkanem krążek obok słupka. Ta akcja była zapowiedzią szturmu tyszan. W kolejnych minutach bardzo bliscy wyrównania byli: Jurij Kuzin, Kacper Guzik i Maksym Kartoszkin. W końcu bramkarza gości sprytnym strzałem pokonał Patryk Kogut. Przekładał krążek na łopatce kija, aż w końcu "wypalił" zza obrońcy i zaskoczył bramkarza. Krótko przed końcem pierwszej części Guzik trafił słupek, a czyhający na dobitkę Kolusz nie trafił w krążek. Sanoczanie rzadziej strzelali (5-11 w celnych uderzeniach w pierwszej tercji), ale wypracowywali okazje bramkowe i absolutnie nic nie zapowiadało katastrofy, jaką przeżyli na początku drugiej tercji. Już w 33. sekundzie przepuścili Kartoszkina, Pitton odbił krążek, i choć przed bramką było czterech jego partnerów, to żaden nie przeszkodził Josefowi Vitkowi. 2-1! Dwie minuty później znów tylko się przyglądali, jak Kasper Guzik urządził sobie slalom, wjechał przed bramkę i wpakował do niej krążek. 3-1! Tyszanie poczuli, że rywale są w rozsypce i przycisnęli. Zamknęli ich w tercji, Pitton obronił strzał, ale nie zamknął krążka w raku, GKS ponowił akcję, a lot krążka tuż przed bramką zmienił Vitek i Pitton znów był bez szans. 4-1! Trener sanoczan Marcin Ćwikła poprosił o czas i gra zaczęła się wyrównywać. Żigardy musiał ratować zespół, mimo że jego koledzy atakowali w przewadze liczebnej. Być może gospodarzy zdeprymował groźnie wyglądający uraz Vitka, którego przypadkowo znokautował Jordan Pietrus. Napastnik GKS-u długo nie mógł podnieść się z lodu, a opuszczał go, plując krwią. Sanok ruszył do ataku i wypracował tyle okazji, że mógł odrobić straty jeszcze przed przerwą! Danton, Vozdecky, Pietrus, Konopka - niesamowite, że Żigardy nie dał się pokonać. Gościom nie udało się strzelić gola także w podwójnej przewadze (49 sekund na przełomie drugiej i trzeciej tercji). W trzeciej części meczu, identycznie jak przed dwoma dniami w Sanoku, tyszanie rozbijali akcje rywali daleko od swojej bramki. GKS mądrze się bronił, a od czasu do czasu straszył kontrami. Sanoczanie nie mogli znaleźć sposobu na taktykę miejscowych, a ich szanse topniały, gdy zaczęli łapać kary. W 57. minucie GKS wykorzystał grę w przewadze i Maksym Kartoszkin przypieczętował zwycięstwo tyszan. W środę pierwszym finalistą został JKH GKS Jastrzębie, który potrzebował pięciu meczów, aby pokonać MMKS Podhale Nowy Targ. Początek serii finałowej i o brązowy medal już we wtorek. Mirosław Ząbkiewicz Szósty mecz półfinałowy PHL: GKS Tychy - Ciarko PBS Bank Sanok 5-1 (1-1, 3-0, 1-0) Stan rywalizacji (do czterech zwycięstw): 4-2. Awans - GKS. Bramki: 0-1 Krzysztof Zapała (8), 1-1 Patryk Kogut (14), 2-1 Josef Vitek (21), 3-1 Kacper Guzik (23), 4-1 Josef Vitek (23), 5-1 Maksym Kartoszkin (57). Kary: GKS - 6; Ciarko - 22 minuty, w tym 10 Bogusław Rąpała. Widzów 3˙500.